Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nas nauczył PZPN jak przegrywać mamy!

Jerzy Surdykowski
archiwum
Sukces ma wielu ojców, tylko klęska jest sierotą. Na kończących się właśnie (gdy piszę ten felieton) igrzyskach olimpijskich sukcesu nie odnieśliśmy, a na dodatek okazało się, że nasza sierotka jest kłótliwą jędzą. Poobrażali się szermierze, pobili biegacze, zawodnicy narzekali na trenerów i działaczy, oczywiście z wzajemnością. A niefortunny ciężarowiec ogłosił, że to zabójczy i niszczący zawodnika sport, jakby przedtem tego nie wiedział.

Złej tanecznicy przeszkadza nawet wiadomo co. Albo, jak powiadają Rosjanie: "płochomu tancioru i (tu wykropkowane…) mieszajet". Ze wschodnimi sąsiadami zawsze mamy źle. Nie ograli nasi Ruska, przecież to jest wina Tuska! Ale przynajmniej wpadki polskich idoli w Londynie każą zmienić utarte przekonanie o tym, co jest naszym sportem narodowym. Nie jest nim - wbrew powszechnemu mniemaniu - podnoszenie 100 gramów na wysokość ust, lecz nadymanie balonu i podbijanie bębenka. Potem zamiast złotych medali jest Amber Gold.

Ale przynajmniej niektórzy mają z tego pożytek. Cieszą się Prawdziwi Patrioci: ale klęska, dawno takiej nie było i winne są jak zawsze "określone siły". Podobnie jak w partiach nieodnoszących sukcesów w polityce. Począwszy od ugrupowania rządzącego, którego sondaże spadają, niby pozycja polskiego sportu w międzynarodowych klasyfikacjach: czyja to wina? Może Gowina? Bo, że Tuska, tego nikt w tych kręgach powiedzieć nie śmie.

Jeśli to nie Tuska wina, to ponosi ją Schetyna. Powiedzmy. Gorzej u współkoalicjanta po niedawnych aferach kumoterskich. Ale przynajmniej w osobie posła Kalemby mamy wyjątkowo zabawnego ministra rolnictwa, więc przynajmniej będzie do śmiechu. Głosował kiedyś biedak przeciwko wstąpieniu do Unii Europejskiej, a teraz będzie musiał zabiegać w Brukseli o dotacje tak dla swego gospodarstwa, jak i dla kumotrów. Do rozliczeń przymierza się PiS, który nie zrobił furory na Smoleńsku. Więc Macierewicz w odstawkę, a w to miejsce równie zaciekłe panie profesorki od prawa i ekonomii.

Nie warto wspominać o ugrupowaniach pomniejszych. Tylko patrzeć jak Jacek Kurski skoczy do oczu Zbigniewowi Ziobrze, a może nawet znajdzie mu w życiorysie dziadka z NKWD albo przynajmniej z Wehrmachtu. Tak kwitną polskie sporty narodowe, do których należałoby jeszcze doliczyć podgryzanie gardeł, a przynajmniej wbijanie zębów w siedzenie. Tymczasem to, co rzeczywiście kwalifikowałoby się do rozliczeń, to ów Amber Gold, który zastąpił złote medale. I to wcale nie dlatego, że pan Plichta zmieniał nazwiska jak rękawiczki, bo czerpał przykład od jednego z najbogatszych ludzi w Polsce, dziś uważanego za nieposzlakowany wzór biznesmena.

Nie dlatego, że z zimną krwią oszukał kilkadziesiąt tysięcy naiwniaków, którzy przynieśli mu swoje pieniądze. Jest to wielki i bezdenny temat do rozliczeń, bo Amber Gold został już w 2009 roku wprowadzony na listę ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego i jednocześnie owa komisja skierowała doniesienie do prokuratury. Tymczasem przez te lata nic się nie działo, lista wisiała sobie na stronie internetowej KNF bez zainteresowania ze strony dziennikarzy, prokuratura jak zwykle spała albo zajmowała się pijanymi rowerzystami, a pan Plichta zasypywał media i billboardy płatnymi reklamami oszukańczych lokat. Także dlatego, że przy rejestracji kolejnych szemranych spółek sąd rejestrowy nie żądał zaświadczenia o niekaralności. Bo sprawa Amber Gold - niby kropla, przez którą widać ocean - pokazuje jak bardzo nasze państwo jest bezsilne i bezczynne wobec oszustów. Przyjemniej skakać sobie do oczu w telewizji niż zabrać się za porządkowanie tego chlewa.

Dlatego szacowny Getin Bank bez przeszkód oferuje takie "produkty" jak fundusz ubezpieczeniowy "Europa" albo lokata "Kwartalny zysk". Umowa jest długa i skomplikowana - po to, aby nie przeczytać jej w całości. Skołowany przez bankowego "doradcę" klient myśli, że to lokata jak inne, z której będzie mógł się wycofać po roku, a tu okazuje się, że to skomplikowany certyfikat na dziesięć lat, za to po paru miesiącach dostaje informację, że połowa pieniędzy zniknęła. Naciągnąć na coś takiego starszą panią, która tego dziesięciolecia nie przeżyje - sam miodzik! Ale co z tego? PZPN też sromotnie przegrał ostatnie "Euro" i nic się nie dzieje.

Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo

Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
 
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska