MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nadporucznik Z.

Artur Drożdżak
Zmieniały się granice, upadały mocarstwa, a nadporucznik Marian Z. był niezniszczalny. Tajemnica jego sukcesu kryła się w tym, że - jak mówił - umie wszystko załatwić.

22 sierpnia 1918 r. na dworcu w Krakowie zatrzymano trzech mężczyzn, którzy wybierali się do stolicy. W plecakach mieli skóry i świece. Było jasne, że to kontrabanda. - Ja chciałem tylko zwiedzić Warszawę - tłumaczył się 16-letni Szymon A. Dodał, że miał tylko towarzyszyć Mieczysławowi P. i Józefowi L., pomagać im w przewiezieniu ich dobytku, ale jakiego, tego nie wiedział.

Jednak sprawa była poważniejsza niż zwykły przemyt, bo u mężczyzn znaleziono fałszywe dokumenty. Mieczysław P., były legionista, bronił się, że rok wcześniej spotkał znajomego, nadporucznika Mariana Z. Gdy w lutym 1918 r. polecono byłym legionistom stawić się w obozie w Witkowicach, Mieczysław P. i Marian Z. nie wykonali rozkazu, ukrywali się, posługując się podrobionymi dokumentami.

- Marian Z. straszył, że wyślą mnie na front włoski. A ponieważ chwilowo byłem w przykrych stosunkach finansowych namówił mnie, bym zaczął jeździć do Warszawy w celach spekulacyjnych, a on będzie mi dostarczał potrzebne dokumenty wojskowe i ułatwi dostęp na dworzec - opowiadał Mieczysław P. na przesłuchaniu.

Kilka miesięcy kursował do stolicy, przewoził świece i skóry, sprzedawał je kupcom w hotelu Lyra. - Wobec nadporucznika Z. byłem bezsilny, wywierał na mnie ujemny wpływ, traktował mnie jako służącego, a w pewnych wypadkach, gdym mu nie chciał iść na rękę, groził denuncjacją - zeznawał Mieczysław P.

Trzeci zatrzymany, 33-letni Józef L., z zawodu nauczyciel gimnazjalny, też były legionista, potwierdził, że posiadał podrobione dokumenty od nadporucznika Z., a o przemycie skór i świec nic nie wiedział.
- Starałem się o posadę inspektora szkół elementarnych, ale były kłopoty z paszportem i legalne próby dostania się do Warszawy zawiodły. Wtedy skorzystałem ze znajomości Mariana Z. Do Warszawy jechałem z powodu zupełnej rujnacji finansowej i by osobiście załatwić sprawę posady - tłumaczył się.

Sprawa miała finał sądowy już w wolnej Polsce, w 1922 r. trzech mężczyzn uniewinniono. A co z nadporucznikiem Z. Nieźle się ustawił, bo odnalazł się na posadzie komendanta policji w Busku. Oj, tam to dopiero rozwinął swój niezwykły talent załatwiacza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska