Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na takim torze można wygrywać

Artur Gac
fot. Michał Gąciarz
Kraków. Do składu Speedway Wandy Instal Kraków wrócił Australijczyk Sam Masters i w meczu z Renault Zdunek Wybrzeżem Gdańsk spisał się znakomicie. - To były naprawdę udane zawody w moim wykonaniu - cieszył się zawodnik.

Wygrany mecz Speedway Wandy Instal z Renault Zdunek Wybrzeżem Gdańsk 49:41 trafił w gusta najbardziej wymagających fanów „czarnego sportu” pod Wawelem.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Wstydu nie róbcie, jeździcie dla ludzi". Poskutkowało!

Oczywiście radość byłaby niewspółmiernie mniejsza, gdyby gospodarze ponieśli szóstą w sezonie porażkę, ale tym razem miejscowi zawodnicy wreszcie stanęli na wysokości zadania i - w co wszyscy wierzą - wrócili na ścieżkę wygrywania. Na upragnione zwycięstwo, dopiero trzecie w ósmym meczu rozgrywek Nice PLŻ (I liga żużlowa), fanom przyszło czekać aż pięć tygodni. - Poprzednią wygraną w tym roku odnieśliśmy, niech pomyślę... - zatrwożył się Paweł Sadzikowski, prezes Speedway Wandy Instal Kraków i po chwili namysłu przypomniał sobie ostatni triumf. - Było to na początku maja w spotkaniu z Polonią Piła. Nie da się ukryć, że dość długo czekaliśmy na kolejne punkty, co było widać po frekwencji na stadionie, bowiem na trybunach zasiadło o wiele mniej kibiców niż na spotkaniu z Orłem Łódź.Myślę, że po zwycięstwie odniesionym w takim stylu, na najbliższy mecz u siebie z Częstochową wrócą ci, którzy się od nas odwrócili i stracili wiarę w zespół. Liczę, że pójdziemy za ciosem, przynajmniej w meczach u __siebie - _twierdzi sternik klubu z Nowej Huty._

Świetnym posunięciem działaczy i trenera Adama Weigela okazało się ściągnięcie pod Wawel Sama Mastersa. Australijczyk zadebiutował w barwach drużyny 24 kwietnia w wyjazdowym meczu ze Stalą Rzeszów, w którym w czterech wyścigach zdobył tylko 4 punkty i zniknął ze składu. Wrócił na mecz z Wybrzeżem Gdańsk i w drugim debiucie, tym razem na stadionie przy ul. Odmogile, spisał się znakomicie. Masters odniósł trzy biegowe zwycięstwa, a w całych zawodach zdobył okazałą liczbę 11 „oczek” (w 5 startach). Trudno się dziwić, że po ostatnim biegu, wygranym podwójnie w parze z Grzegorzem Walaskiem (11 pkt plus bonus), Australijczyk wykonał rundę honorową, a po zaparkowaniu motocykla w marku maszyn wyszedł do kibiców i jako ostatni opuszczał trybunę.

- Jestem bardzo zadowolony, bo to były naprawdę udane zawody w moim wykonaniu. Nie wyszedł mi przedostatni wyścig, w którym miałem problemy, ale w ostatnim biegu znów wszystko zagrało i przyjechałem na pierwszym miejscu, a drużyna sięgnęła po ważne punkty.W sumie nie wiedziałem, czego się spodziewać, bo nie miałem jazdy treningowej na tym obiekcie, ale trafiliśmy z ustawieniami na __dobrze przygotowany, choć miejscami śliski tor - mówił uśmiechnięty Masters.

Po bardzo udanym powrocie zawodnika do składu głęboki oddech wziął prezes Sadzikowski, który nie miał pewności, czy świetnie spisujący się w brytyjskiej lidze żużlowiec, przełoży swoją dyspozycję na kompletnie sobie nieznany owal w Nowej Hucie. - Rzeczywiście istniała nutka niepewności, ale przemawiał za nim zwłaszcza występ w eliminacjach w Gorican do __przyszłorocznego cyklu Grand Prix (Masters zajął 4. miejsce - przyp. AG) - przyznał prezes klubu.

Ściągnięcie Australijczyka do Polski poprzedziła dość skrupulatna dyskusja z menedżerem zawodnika. Ten musiał odpowiedzieć na szereg pytań, zanim szefostwo nowohuckiego klubu nabrało pewności, że ryzyko wcale nie jest tak wielkie. - Podczas długiej rozmowy pytaliśmy, czy Sam jest dobrze przygotowany, zmotywowany oraz czy wie, w jakim momencie przychodzi do drużyny. To kluczowa kwestia, bo niektórzy zawodnicy, z chwilą gdy zdadzą sobie sprawę z oczekiwań, psychicznie się „palą” i zawodzą. Natomiast Sam, jak to pogodna, australijska dusza, pokazał wielki spokój i opanowanie. Udowodnił, że warto na niego stawiać, zwłaszcza przez pryzmat dwóch ostatnich biegów. W 11. wyścigu popełnił błąd z ustawieniami i przywiózł „zero”, ale potrafił zrobić odpowiednią korektę i w kluczowym biegu wrócił na zwycięski szlak - uważa szef Speedway Wandy Instal.

Nie byłoby tak pasjonującego ścigania w Krakowie, a i wynik prawdopodobnie też byłby zagrożony, gdyby nie całkowita wolta w przygotowywaniu toru i powrót do sprawdzonego rozwiązania. Żużlowcy chwalą sobie nową charakterystykę nawierzchni, w tym Mateusz Szczepaniak, który był najszybszy w dwóch wyścigach i zgromadził 8 pkt.

- Po okresie szukania różnych rozwiązań wróciliśmy do takiego toru, jaki był na początku sezonu, czyli twardego na całym dystansie. Poprzednio próbowaliśmy swoich sił na przyczepnym starcie, a już w meczu z Orłem Łódź praktycznie cały tor był dość mocno przyczepny i wówczas liczył się tylko moment startowy. A ponieważ nie mieliśmy wyjścia spod taśmy, więc nie byliśmy w stanie nic zdziałać. Przy obecnych silnikach i tłumikach ciężko walczyć na takiej nawierzchni, jeszcze z koleinami, gdzie dodatkowo wyhamowuje szpryca spod kół rywali i nie ma mijanek na dystansie - tłumaczy Szczepaniak.

- Ta wersja toru zostanie utrzymana do końca sezonu i liczymy, że za każdym razem przygotujemy go niemal tak samo idealnie - zapewnia prezes Sadzikowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Na takim torze można wygrywać - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska