MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miłosne podboje oszusta

Artur Drożdżak
Oszuści matrymonialni taką sobie obierają metodę działania, że pannom młodym, jak i tym bardziej dojrzałym, obiecują złote góry, czyli żeniaczkę, wykorzystują je na ciele i finansowo, po czym znikają bez śladu. Niemałe doświadczenie w tym procederze miał 36-letni mieszkaniec Trzciany koło Bochni Amant wpadł w ręce policji, bo przeholował w miłosnych obietnicach.

Wysoki, szczupły mężczyzna bez cienia wstydu 15 lipca 1926 r. wkroczył do domu Jana H. z Kobylca koło Bochni i oświadczył na wstępie rozmowy, że za żonę życzy sobie siostrę gospodarza Marię, lat 30. Swoje atuty wyłożył na początku wizyty.

- Nazywam się Stanisław K., mam 12 morgów ziemi, 2 konie, 4 krowy, zabudowania gospodarskie w pobliskiej wsi Leszczyna. I najważniejsze- jestem stanu wolnego- zagaił. Nie krył, że ma poważne zamiary wobec Marii H., właścicielki 3 morgów pola, krowy i wieprzka.

- Proszę o pani rękę i idziemy zaraz do księdza, by dać na zapowiedzi - komenderował. Przekonywał, że są żniwa i oprócz parobka i służącej nie ma kto pracować na jego gospodarstwie, więc młoda żona na pewno mu w tym pomoże.

Zaskoczona kobieta, która amanta widziała pierwszy raz w życiu, wyraziła zgodę na ożenek, ale prosiła o zwłokę, bo do radykalnego życiowego kroku przygotowana nie była. Jej brat też prosił o namysł i z tego powodu na zapowiedzi nie dał.

W ciągu kilku kolejnych dni Stanisław K. jeszcze trzy razy odwiedził rodzeństwo H., prosił, nalegał, zaklinał, by sprzedali krowę i wieprzka, bo on żywego inwentarza ma u siebie w brud, ale mu nie ulegli. Jan H. dla zbadania sprawy potajemnie pojechał do Leszczyny, a tam o żadnym Stanisławie K. nikt nie słyszał. Wtedy mężczyzna powziął podejrzenie, że ma do czynienia z oszustem, zawiadomił o tym policję, a funkcjonariuszom jurny rolnik był całkiem dobrze znany.
- To w rzeczywistości Stanisław D., lat 36, ojciec jednego dziecka, 4 razy karany za kradzieże i oszustwa przez sądy w Krakowie, Nowym Wiśniczu i Poznaniu. Majątku nie posiada i dla "cudzej własności jest niebezpieczny" - przyznali policjanci. Największy cios Marii H. zadała informacja, że oszust od dawna jest żonaty.

Okazało się, że w miłosne konkury uderzył też w 1922 r. do Marii K. z Tarnowa, która zgodziła się dać na zapowiedzi i wręczyła narzeczonemu dużą kwotę gotówki. Stanisław D. pieniądze zainkasował i zniknął. Omamił też w podobny sposób wdowę Katarzynę S. od której zabrał kurtkę i pieniądze, a potem usidlił Reginę L. z Lubomierza.

Gdy ujęto Stanisława D. przyznał się do winy i wyznał, że ma upodobanie w tego typu praktykach i "bez wstydu się ich dopuszcza". - Robię to z nędzy, bo nie mam z czego żyć- wyjaśnił na przesłuchaniu. Maria K. domagała się zwrotu kurtki i pieniędzy, podobnie inne poszkodowane, ale z Marią H. sprawa byłą poważniejsza.

- Przypuszczając, że podejrzany jest kawalerem i że się prawdopodobnie ze mną ożeni oddałam mu się cieleśnie i ewentualne odszkodowanie policzę, jeśli skutki tego obcowania się okażą- podała do protokołu z widocznym wstydem. Ukarania oszusta żądała z całą mocą.

Sąd Okręgowy w Krakowie 3 września 1926 r. skazał Stanisława D. na 4 miesiące więzienia za oszukanie kobiet. Temida była dość łagodna, ze względu na "przyznanie się do winy, zaniedbanie wychowawcze oraz wzgląd na niewinną rodzinę oskarżonego".

Sześć dni później podczas odbywania kary Stanisław D. zbiegł z sądowych aresztów o czym powiadomiono policję. Zbiega ujęto dopiero 16 października o godzinie 23.00 w Trzcianie, jego rodzinnej miejscowości. O tym jaką dodatkową karę wymierzono mu za ucieczkę z aresztu akta sądowe milczą. Podobnie jak o tym, ile kobiet chciało go odwiedzić za kratkami. Oczywiście z miłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska