Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość, zazdrość i bomba. Wyznania z więziennej celi

Katarzyna Ponikowska
archiwum Polskapresse
Kilku policjantów mierzyło do niego z broni. I wtedy stało się, wybuchła bomba, którą miał z sobą. Wraz z nią posypało się całe życie Sebastiana - pisze Katarzyna Ponikowska.

Ernest akurat otwierał swój sklep w Krakowie, kiedy zadzwonił telefon. Była 10 rano. - Słyszałeś, co zrobił twój kolega? - usłyszał w słuchawce. To była mama. Powiedziała, że kolega, Sebastian, wysadził mieszkanie w Warszawie, że policja przeszukuje dawne mieszkanie w Ożarowie.

Na początku nie do końca dotarło do Ernesta, o czym ona mówi. Wszedł do biura, włączył komputer i zaczął przeglądać strony internetowe. Wszędzie wiadomości z ostatniej chwili: "chciał zabić z miłości", "ranił trzy osoby", "nieszczęśliwy kochanek z bombą".

Powoli zaczęło do niego docierać, co się stało. Zadawał sobie pytanie - jak Sebastian, jego najlepszy kumpel, który był świadkiem na jego ślubie, mógł zrobić coś takiego?!

Randka z Ulą

Sebastian doskonale pamięta pierwsze spotkanie z Ulą. To było 10 lat temu. Kolega poprosił go, żeby poszedł z nim na imprezę do koleżanki. Tam poznał Ulę, ale nie przypadli sobie do gustu. Coś mu w niej nie pasowało, choć sam dziś nie do końca potrafi powiedzieć co. Nawet nie sądził wtedy, że jeszcze kiedyś ją spotka. Ale spotkał. Coś zaczynało iskrzyć. Umówili się więc na szachy. U Sebastiana. To był przełom. Kilka dni później już razem mieszkali…

- Sebastian to normalny chłopak. Lubił imprezować, jak każdy z nas. Ale wydawało się, że ma ułożone życie. Miał dziewczynę, byli w sobie nawzajem zakochani, planowali nawet ślub. Również zawodowo mu się wiodło. Założył firmę, która dobrze prosperowała. Miał plany poszerzenia działalności. Nigdy nikogo nie skrzywdził i raczej nie byłby do tego zdolny - mówią przyjaciele Sebastiana.

Bez mamy, bez taty

Sebastian pochodzi z Ożarowa w województwie świętokrzyskim. Ojciec zmarł, kiedy Sebastian był małym chłopcem. Wychowywała go mama. Kiedy był w technikum, wyjechała do pracy do Włoch. Dzięki temu Sebastian nigdy nie narzekał na brak pieniędzy. Mieszkał ze starszym bratem. Skończył szkołę. Ponieważ w Ożarowie nie było szans na ciekawą i dobrze płatną pracę, wyjechał do Warszawy.

Pracował w różnych miejscach, aż w końcu postanowił pójść na swoje. Założył firmę zajmującą się automatyką bramową. Firma szybko się rozwijała i zaczynała przynosić zyski. Sebastian żył na wysokich obrotach. Praca, narzeczona, imprezy. Coraz częściej zaczął sięgać po "spida". Wtedy mógł pracować bez snu i odpoczynku. Dzięki amfetaminie mógł nie spać kilka dni z rzędu… Zmieniał się. Jego organizm był coraz bardziej wyniszczony. - Kiedyś uważałem, że amfetamina nie uzależnia. Myliłem się! W pewnym momencie nie potrafiłem przetrwać dnia bez "wciągania"- wspomina Sebastian.

Zaczęło się psuć między nim a Ulą. Dziewczyna prosiła go, żeby przestał ćpać, ale on nie potrafił. W końcu wyprowadziła się.
Sebastian nie mógł tego znieść, był w niej zbyt zakochany. Zaczęły się szantaże, groźby, obietnice. Dziewczyna wracała, bo nie potrafiła tak łatwo zrezygnować z tego związku, ale potem znów było to samo.

Raz Sebastian próbował się nawet zabić. Powiesił się na sznurku na drzwiach od łazienki. Do dziś ma na szyi wisielczą bruzdę. Uratowała go Ula, ale nigdzie tego nie zgłosiła, nikomu wówczas o tym nie powiedziała. - Szkoda, może wtedy zauważylibyśmy, że coś jest nie tak - mówią jego przyjaciele.

Źle się działo

Ula wiedziała, że z Sebastianem dzieje się coś złego. Kupił wiatrówkę, mówił, że się zabije. A kiedy zaczął jej pokazywać elementy, z których ma zamiar zrobić bombę, uznała, że tego już za wiele. Żeby chronić jego i siebie, zgłosiła to na policję. Ale... nikt się sprawą nie zainteresował. - Potem w sprawie braku reakcji na temat mojego powiadomienia o bombie policja przeprowadziła nawet wewnętrzne dochodzenie. Miałam dostęp do akt sprawy, to wiem. Wniosek policji był taki: "czynności służbowe wykonali w niezbędnym minimum - zabrakło inicjatywy oraz właściwego zaangażowania". Uznali mnie za mało wiarygodną, ponieważ w trakcie składania zeznań uśmiechałam się - wspomina Ula.

W internecie znalazł instrukcję, jak skonstruować bombę. Wybrał tzw. bombę rurową - metalową tubę wypełnioną ogólnodostępnymi składnikami, które same w sobie nie są zabronione, ale odpowiednia ich mieszanka może być już groźna. Składniki zakupił na Allegro. Kosztowały go około 5 złotych!

1 listopada Sebastian był w Ożarowie na grobie ojca. Wrócił wieczorem do Warszawy i zaczął konstruować bombę. Robił ją całą noc. Nic nie jadł, nie pił. Amfetamina mu wystarczała. Wciągał ją na okrągło. Rano spakował ładunek do plecaka…

2 listopada 2010 roku mieszkańcy bloku przy al. Jerozolimskich, kilkaset metrów od stołecznej Rotundy, podczas śniadania usłyszeli huk. Potem na sygnale zaczęły się zjeżdżać wozy policyjne i straż pożarna, pogotowie i pirotechnicy. Zarządzono ewakuację bloku i zablokowano wjazd na Aleje. W centrum Warszawy utworzyły się gigantyczne korki.

Bomba zamiast kwiatka

Zanim pojechał z bombą do Uli, na chwilę naszły go wątpliwości. - Co ja robię?! - pomyślał. Ale zdrowy rozsądek zagłuszył kolejną kreską "białego proszku". Wtedy był już zdecydowany. Wsiadł w auto i pojechał do centrum. - Chciałem przekonać Ulę do powrotu. Wymyśliłem sobie, że jeśli się nie zgodzi, wysadzę bombę. Ale tak, żeby jej nie skrzywdzić. Za bardzo ją kochałem, żeby coś jej zrobić - mówi Sebastian, z którym rozmawiamy w więzieniu. Jedyną osobą, którą chciał wtedy skrzywdzić, był on sam. - Ale nie myślałem wtedy racjonalnie - przyznaje dziś Sebastian.

Ula się wtedy bała. - Jak nigdy w życiu! Byłam tak wyczerpana psychicznie, że miałam ochotę położyć się obok bomby i powiedzieć: "dobra, odpalaj i skończmy już tę szopkę". - Kombinowałam, czyby go nie postrzelić z tej jego wiatrówki. Miałam w kieszeni gaz i paralizator, ale nie byłam w stanie się przemóc, żeby ich użyć - przyznaje. Mimo to starała się z nim porozmawiać, uspokoić go. - Praktycznie się dogadaliśmy - wspomina Sebastian.

Wchodzi policja

Wtedy do mieszkania wdarła się policja. Wezwała ją matka Uli, która nie mogła dostać się do mieszkania i czuła, że coś jest nie tak. Ula wybiegła. - Sam kazałem jej otworzyć drzwi. Nie miałem zamiaru jej zatrzymywać, widząc co się święci. Nie chciałem, żeby coś jej się stało. Policja uznała jednak, że ona uciekła. To nieprawda! - relacjonuje Sebastian. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. - Stałem z rękami w górze i byłem przerażony. Czterech policjantów mierzyło do mnie z broni. Tego się nigdy nie zapomina...

Urwany palec

W wyniku szamotaniny bomba wybuchła. Eksplozja lekko raniła w twarz jednego z policjantów i ogłuszyła drugiego. Sebastianowi urwało palec. Wersje, dlaczego bomba wybuchła, są dwie. Policja twierdzi, że to Sebastian był agresywny i zdetonował ładunek. Sebastian zaprzecza. Według jego zeznań, bomba wybuchła sama, w wyniku zamieszania. W plecaku zamachowca znaleziono jeszcze dwie bomby domowej roboty. Sebastian został aresztowany.

Prokuratura Okręgowa postawiła mu poważne zarzuty, między innymi usiłowania zabójstwa pięciu osób (dziewczyny i czterech policjantów), nielegalne posiadanie materiałów wybuchowych, spowodowanie zagrożenia życia i zdrowia wielu ludzi oraz mienia (chodzi o przewożenie samochodem bomb z domu do mieszkania w Alejach) czy groźby karalne wobec byłej narzeczonej…

10 lat więzienia

W sądzie kilka zarzutów upadło. Oskarżono go ostatecznie o usiłowanie zabójstwa dwóch policjantów. Wyrok - 10 lat więzienia!
Ula: - To nie tak miało być! Miało być normalnie, całkiem zwyczajnie, jak u wszystkich: poznajemy się, zakochujemy, imprezujemy, dorabiamy, robimy dzieci i dożywamy spokojnej starości. I ja w tę normalność wierzyłam do samego końca. Wtedy, kiedy stałam się specjalistką od tropienia drobinek amfetaminy w mieszkaniu. Wtedy, kiedy nieudolnie usiłował się powiesić, ale jego brat namówił mnie, żeby zachować sprawę w tajemnicy, bo przecież firma… O, jak ja tej firmy szczerze nienawidziłam! Wtedy, kiedy zaczął mi grozić i znęcać się psychicznie. Nawet na kilka dni przed wybuchem, kiedy nie dało się z nim już w ogóle porozumieć. I tak go kochałam…

Czy żałuje, że nie zerwała z nim wcześniej, skoro wiedziała, że jest narkomanem? - Nie. Mam poczucie, że zrobiłam wszystko, co mogłam i że warto było walczyć do samego końca. Przecież byliśmy szczęśliwi, kiedy tylko nie ćpał…

Sebastian ma 33 lata. Dwa lata już odsiedział, przed nim jeszcze osiem. Gdy wyjdzie na wolność będzie miał 41 lat.
Obecnie odsiaduje wyrok w Kielcach. Jest w trakcie terapii dla osób uzależnionych od narkotyków. Na pytanie, czy teraz sięgnąłby po amfetaminę, gdyby nagle wyszedł na wolność, bez zastanowienia odpowiada, że nie. - Przez narkotyki sięgnąłem dna, siedzę w więzieniu. To wystarczające otrzeźwienie - zapewnia. - Ale chwilami myślę, że może miało tak być. Że gdyby nie ten wybuch, wszystko mogło skończyć się jeszcze gorzej.

Spokojne życie

Teraz marzy tylko o tym, żeby jak najszybciej wyjść na wolność. - Może jeszcze zdążę poznać kobietę, którą pokocham, założyć rodzinę, znaleźć pracę i na nowo ułożyć sobie życie… - marzy. Ula nowe życie już ma. Niedawno urodziła dziecko.
- Trudno powiedzieć, czy to życie jest lepsze… Na pewno spokojne. Ale żal, że tak się stało będzie mi towarzyszyć już zawsze. Mam nadzieję, że Sebastian dostanie jeszcze swoją szansę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska