Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matura z lat 60. wieku minionego wydaje się egzotyczna. Zobacz zdjęcia!

Stanisław Śmierciak
Stanisław Śmierciak
Zbiory Stanisława Śmierciaka
W połowie lat sześćdziesiątych wieku dwudziestego, czyli minionego, zarówno matura jak i codzienna nauka wyglądały inaczej niż teraz. Fotografie, zrobione właśnie w tamtym czasie w II Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Konopnickiej w Nowym Sączu, pozwalają przenieść się w klimat szkolnego życia sprzed niemal sześciu dekad.

Sześćdziesiąt, a także pięćdziesiąt, lat temu do szkoły chodziło się w mundurkach.

Na co dzień: Dziewczęta w granatowym chałacie z białym kołnierzykiem i pończochach o barwie cielistej. Bez chałatu nie weszło się do szkoły, a za kolorowe pończochy było się z niej wyrzucaną. Nie na jeden dzień lecz na stałe. - Chłopcy w granatowym garniturze i niebieskiej koszuli i zawsze z granatowym krawatem. Marynarkę można było zastąpić granatowym swetrem.
Na okazje uroczyste: Dziewczęta granatowe spódnice plisowane lub układane i sięgające poniżej kolana. Buty bez wysokich obcasów i nie kolorowe. Chłopcy nadal granatowy garnitur, ale koszula biała. Krawat granatowy. Buty czarne.

Każdy uczeń (uczennica także) musiał mieć na rękawie tarczę z symbolem i nazwą szkoły oraz miasta. Tarcza (w liceach z tłem czerwonym) musiała być przyszyta. Użycie agrafki lub zatrzaski powodowało "odbicie się od szkolnej bramy", powrót do domu i odnotowaną w dzienniku lekcyjnym nieobecność nieusprawiedliwioną, a to wpływało na obniżenie oceny ze sprawowania. Wtedy bardzo ważnej.

Obowiązkowy był także beret lub czapka ze sztywnym denkiem oraz daszkiem (jak wojskowa) w kolorze przypisanym do danej szkoły. Sadeckie II LO nazywane było "Zieloną Budą" od koloru nakryć głowy, ale berety granatowe też były tolerowane.

Kiedy było chłodno kurtka lub płaszcz też musiały być granatowe i też mieć solidnie przytwierdzoną i dobrze widoczną tarczę szkolną.

Maturę pisało się w dużych salach pod nadzorem komisji, którą tworzyli nauczyciele tej szkoły. W składzie musiał być nauczyciel, który zdających wcześniej uczył przedmiotu właśnie zdawanego. Każdy zdający siedział przy oddzielnym stoliku, ale komisja starała się nie dostrzegać szeptania lub przesyłania koleżeńskich podpowiedzi. Nie wypełniało się testów. Można też było liczyć na ściągę (w matematyce na rozwiązanie zadania) podrzuconą w kanapce, które otrzymywali wszyscy zdający. A komisja zwłaszcza! Kanapki te przygotowywał Komitet Rodzicielski.

Z języka polskiego były zawsze trzy tematy do wyboru. Należało temat rozwinąć na przynajmniej czterech stronach papieru kancelaryjnego (A4) i nie zrobić więcej niż czterech błędów ortograficznych. Pracę przygotowywało się wcześniej w brudnopisie. Mając kłopoty z ortografią należało bacznie pilnować, by wątpliwe wyrazy napisać odmiennie w brudnopisie i pracy końcowej. Wtedy błąd znosił się i zostawał zaliczony jako efekt zdenerwowania. Prościej mówiąc - błędu wtedy nie było!

Przed maturą nie było studniówki. Po maturze i otrzymaniu dyplomu, był komers. Taka potańcówka w szkole i tylko we własnym gronie. Ponieważ wtedy szkoły, także średnie, były męskie i żeńskie, zdarzało się, że w takiej nadzwyczajnej okazji łączyły siły i zapraszały (oficjalnie, za pośrednictwem dyrektorów i z ich zgodą) "taneczne wsparcie" z placówki edukującej płeć odmienną.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska