MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Matka i syn skazani za zabójstwo 85-latka

Artur Drożdżak
41-letnia Beata K. i jej 21-letni syn Kamil zostali skazani na kary po 15 lat więzienia za zabójstwo znajomego. Opis obrażeń, jakich doznał pokrzywdzony, może budzić grozę. 85-latek był bity, kopany, dostał 35 ciosów nożem, na końcu poderżnięto mu gardło. Wyrok nie jest prawomocny.

Jerzy K. został zamordowany w swoim mieszkaniu na krakowskim osiedlu Na Kozłówce. Rozwiedziony 85-latek mieszkał samotnie. Żył z emerytury, nie był majętny, choć lubił opowiadać o swoim bogactwie. Elegancki, miły, uchodził za bezkonfliktowego.

15 stycznia 2010 r. znaleziono jego zwłoki w mieszkaniu. Wszędzie było mnóstwo krwi, widać było ślady plądrowania. Narzędzie zbrodni - nóż o 20-cm ostrzu - odkryto porzucony koło bloku obok.

Policjanci potrzebowali kilkunastu godzin, by ustalić, że zbrodni mogli dopuścić się Kamil K. i jego matka. Oboje aresztowano. Wzajemnie obarczali się winą za zabójstwo. Najpierw Beata K. twierdziła, że była tylko świadkiem zbrodni. Potem przyznała, że kilka razy dźgnęła mężczyznę, bo tak kazał jej syn. Uległa mu, bo miał do matki pretensje, że go wydała policji, gdy uciekł z poprawczaka w Ostrowcu Świętokrzyskim. Siedział tam za narkotyki i kradzieże.

- Bałam się Kamila. Uderzyłam nożem Jurka w bok raz, dwa, no może z pięć - wyjaśniała. Beata K. zaprzeczała, by plądrowała mieszkanie denata. Ale to u niej znaleziono radiomagnetofon euromax Jerzego K. Z kolei Kamil K. podarował swojej dziewczynie skradziony pierścionek koloru srebrnego. Koledze dał zrabowany sygnet z motywem dwugłowego orła. Zabrane Jerzemu K. rzeczy miały, według biegłego, wartość 37 zł.

Pojawił się i obyczajowy motyw zabójtwa. Beata K. twierdziła, według świadków, że Jerzy K. "miał się do niej dobierać w przeszłości i dlatego kilka razy uderzyła go nożem". Jeden ze nich zeznał też, że Kamil K. zwierzył mu się po zbrodni, iż "widział krwawiącego Jerzego K. i wtedy go dobił nożem".

Na sali rozpraw 21-latek nie chciał powiedzieć, czy przyznaje się do winy. Ubrany w czarny podkoszulek, wysoki, chudy, ostrzyżony na jeża, z licznymi tatuażami na rękach cały czas uśmiechał się pod nosem. Do winy nie przyznawała się też Beata K. wysoka, farbowana blondynka w białej bluzce. Potwierdziła, że z synem czasem odwiedzali Jerzego K., pożyczali pieniądze na alkohol. W styczniowe przedpołudnie pili razem wódkę i wtedy doszło do kłótni. Kamil K. zadał gospodarzowi ciosy nożem, skakał po klatce piersiowej, poderżnął gardło. Beata K. też brała czynny udział w tej zbrodni.

Sąd ujawnił w trakcie rozprawy informację z aresztu w Krakowie-Podgórzu, gdzie przebywał Kamil K. 21-latek wspólnie z drugim osadzonym znęcali się nad kolegą z celi. Zmuszali go do robienia pompek, przysiadów, przypalali stopy. - Takie zachowanie oskarżonego przed wydaniem wyroku też podlega naszej ocenie - sędzia Anna Wójcik ostrzegała Kamila K. On tylko się uśmiechał.

Oskarżyciel domagał się dla obojga po 25 lat więzienia, obrona chciała, by ich czyn uznać za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Sąd przyznał, że było to brutalne zabójstwo, ale jednak potraktował matkę i syna łagodniej, niż chciał prokurator, i skazał oboje na 15 lat za kratkami. - Nie ma wątpliwości, że to nietrzeźwi oskarżeni dopuścili się zbrodni z błahego powodu. Nie ma jednak dowodów, że zabili dla zysku. Okradli pokrzywdzonego, ale ten zamiar powzięli już po dokonaniu zabójstwa - mówiła sędzia. Niższy wymiar kary uzasadniała tym, że oskarżeni nie dopuścili się zbrodni z premedytacją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska