MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mamuśka zadecyduje, mamuśka zrobi lepiej...

Redakcja
Kadr z reklamy telewizyjnej:  młody mężczyzna uzależniony od mamy. Jedni godzą się na to z wygody, innych zmusza brak pieniędzy i mieszkania
Kadr z reklamy telewizyjnej: młody mężczyzna uzależniony od mamy. Jedni godzą się na to z wygody, innych zmusza brak pieniędzy i mieszkania archiwum ING
Grzegorz sam po sobie sprząta. Wojtek robi zakupy i dokłada się do rachunków, za to Krzyśka rachunki w ogóle nie interesują. Łukasz sam się kąpie. O pokoleniu 30-latków, którzy nie opuścili domowych pieleszy - pisze Katarzyna Janiszewska.

Niewielki pokoik w bloku na parterze Grzegorz dzieli z bratem. Z reguły nie używa budzika. Czeka, aż promienie słońca naturalnie spędzą resztki snu z jego powiek. Ale nie pozostawia wszystkiego naturze. Zegar biologiczny wspiera mama, która dzwoni i pyta: "Nie śpisz już? Bo spóźnisz się do pracy". A kiedy mama wyjeżdża na wieś, obowiązki budzenia wraz z kluczami do mieszkania przejmuje sąsiadka.

- Kiedyś się usamodzielnię, na pewno - mówi Grzegorz. - Jak znajdę dziewczynę. To będzie bodziec, żeby coś zacząć razem. Bo tak samemu to ciężko. Nie mam motywacji.

Kiedy Łukasz wychodzi ze swojego pokoju, choćby tylko na momencik, zaczynają dziać się tam rzeczy cudowne. Otóż brudne skarpetki, które zostawił na podłodze, znikają! (Później, w równie cudowny sposób, znajdują się w szafie, wyprane i złożone w kosteczkę). Podobnie rzecz ma się ze spodniami, podkoszulkami i kurtkami. Oczywiście Łukasz ma podejrzenia i domysły w tej sprawie.
- Mama nie pozwala mi prać, boi się, że zniszczę pralkę - twierdzi. - Nawet gdybym chciał, nie mogę sprzątać, bo źle to robię. Jak umyję talerz, to za chwilę i tak po mnie poprawi.

Marek wie, że cała rodzina bardzo go kocha, nieważne, co by zrobił. A przez to, że jest jedynakiem, każdy uważa, żeby mu było jak najlepiej: chuchają, dmuchają, dopieszczają. Nie wszyscy dojrzewają w tym samym czasie, niektórym zajmuje to chwilę dłużej, i nie ma w tym nic dziwnego ani nagannego. Tak po prostu jest. Dla Marka ten czas jeszcze nie nadszedł i nie wiadomo, kiedy nadejdzie.
- Nie dorosłem do tego, żeby mieszkać sam - przyznaje. - Na razie o tym nie myślę, nie ma takiej potrzeby. Dobrze mieć mamę, która ma mieszkanie.

O samodzielności mówią tak:
Trzej przyjaciele mieszkają w Bieżanowie. Sypialnia Krakowa, duża płyta. Grzegorz i Marek pracują w handlu stalą, Łukasz - w mediach. Są inteligentni, wygadani, dobrze radzą sobie w pracy, zarabiają. Mogliby się usamodzielnić. Ale żaden nie wyprowadził się z rodzinnego domu. Dane unijnego biura statystycznego Eurostat mówią, że w Polsce aż 44 proc. mężczyzn w wieku 25-34 lata wciąż mieszka z rodzicami.

Łukasz (31-letni, postawny szatyn) przyznaje, że taki układ mu odpowiada. I w jego przypadku nie ma to nic wspólnego z brakiem dziewczyny. - Nawet, gdybym się z kimś związał, to mam trzy pokoje, moglibyśmy mieszkać razem - mówi. - Większość młodych małżeństw na początku tak robi. I dla dziewczyny to będzie lżej, że ktoś po mnie sprząta. Skarpetki, które zostawiam na podłodze, mam wyprane, dżinsy wyprane. Obiad mam ciepły, pokój wysprzątany, pościel przebraną. W zasadzie tylko kąpię się sam.

Nie zdąży nawet odnieść talerza po zupie do kuchni, bo ten już znika. Gdy wychodzi z domu o godz. 7 rano, na stole czeka już góra kanapek z kotletem. Jabłko, soczek, nawet takie małe keczupki.

Marek (szczupły i małomówny) nie ma żadnych obowiązków, nawet nie dokłada się do rachunków. Bo rodzice "po prostu go kochają". Nie istnieje taka rzecz, która skreśliłaby go w ich oczach.

Grzegorz (wesoły, z lekkim brzuszkiem) czasem posprząta, bo nie lubi bałaganu. I trochę dokłada się do rachunków. Mama budzi go do pracy, a po południu dzwoni i pyta, kiedy wróci, czy już ma nastawiać ziemniaki. - Gotuje tak dobrze, że grzech nie zjeść - podkreśla. - Wie, co lubię: kotlety, barszcz z uszkami. Rozpieszcza mnie bardzo.

- Chcę, aby moja dziewczyna była jak moja mama - nie kryje Łukasz. - To znaczy: przychodzę do domu z pracy, mam zupę pomidorową i kotlet na stole, wszystko wyprane, posprzątane.

O intymności opowiadają tak:
Wieczorami chłopaki przesiadują w osiedlowym Cocktail Barze - małej, zadymionej spelunce, w której pije się piwo i ogląda mecze, albo w egzotycznej restauracji Magillo, pełnej rzadkich okazów zwierząt, gdzie do piwa można zamówić jeszcze pizzę. Od piątku do poniedziałku imprezują. Wracają nad ranem, śpią do południa, a wieczorem znów gdzieś znikają.

Marek jest jedynakiem, na dodatek ma bardzo pobłażliwych rodziców. Może robić co chce i zapraszać kogo chce.

Grzegorz dzieli pokój z bratem. Więc kiedy ma ochotę zaprosić dziewczynę na noc, muszą się jakoś dogadać.

- Nie ma żadnego problemu, to kwestia jednego telefonu i brat znika - przekonuje. - A w ostateczności zostaje materac w kuchni.

Gorzej, kiedy dziesięciu kumpli przychodzi oglądać mecz. Do tego parę piwek, co chwilę ktoś się plącze po mieszkaniu, bo chce do ubikacji. - To nie jest komfortowa sytuacja - przyznaje Grzegorz. - Raz na czas jakieś dziadostwo się zdarzy i wtedy jest wypominanie: że to ostatni raz, że nigdy więcej tylu kolegów, że za głośno. Idziemy wtedy do innego kumpla albo do baru, aż rodzicom przejdzie.

Łukasz ma pokój na wyłączny użytek, bo starsza o pięć lat siostra już się wyprowadziła. Denerwuje go tylko, gdy siedzi z kolegami, że mama co chwilę do nich zagląda. I mówi, że nie mogą pić piwa, bo się upiją. - Ale gdyby rodzice zostali sami w takim dużym mieszkaniu, byłoby im łyso - martwi się. - W kupie raźniej. Jaki jest sens wydawać całą pensję i wynajmować mieszkanie na spółkę z kolegami? Pewnie wszyscy chodzilibyśmy pijani. A tak to przynajmniej czysty chodzę - śmieje się. - Mieszkając z rodzicami mogę sobie trochę odłożyć. Zbieram na podróż koleją transsyberyjską, takie mam marzenie.

O maminej nadopiekuńczości myślą sobie tak:
31-letni Krzysiek, krótko ostrzyżony blondyn, jest sympatyczny, wyluzowany i uśmiechnięty. Sprawia wrażenie, jakby wszystko co robi i mówi działo się od niechcenia. Skończył studium informatyczne i studia BHP. Prowadzi własny biznes. Mieszka z mamą w 90-metrowym mieszkaniu w kamienicy w centrum Krakowa . - To wygoda - przyznaje bez skrępowania. - Nie muszę pamiętać o zakupach, porządkach, opłatach. Nawet nie wiem, jakie płacimy rachunki. Nie pytaj mnie o to, w ogóle się tym nie interesuję.
W
ynajmować mieszkania nie chce, bo szkoda mu pieniędzy. A na kupno własnego jeszcze go nie stać. Dom traktuje jak hotel. Z matką przeważnie się mija. Kiedy wraca, ona śpi, a jak się budzi, jej już nie ma. - Czasem bywa nadopiekuńcza, wtrąca się w moje sprawy - przyznaje Krzysiek. - Nie kłócę się z nią. Traktuję jej uwagi jak radę, z której mogę skorzystać albo nie. Gdybym mieszkał sam, nie byłoby tej kontroli. Ale też nie miałbym takiej pomocy. Zawsze jest coś za coś. Dla mnie to naturalne, że na razie mieszkam z mamą.

Założenie rodziny (w przyszłości) planują tak:
Kobiety mają większe ciśnienie, po trzydziestce wpadają w panikę, bo zegar biologiczny bije. A facet, nawet 40-letni, jeśli jest zadbany, może być atrakcyjny - tak twierdzi Wojtek, niewysoki brunet, zajmujący się PR-em i organizacją imprez. Ma dyplom socjologa i menedżera, ale chętnie coś by jeszcze postudiował. Mówi, że singiel jest cool.

Więc Wojtek z rodziną się nie spieszy. Mieszka z tatą, relacje są czyste, partnerskie. Nie ma wtrącania się w nieswoje sprawy, konfliktów, ojciec i syn dzielą się obowiązkami. Cztery lata temu Wojtek był o włos od podpisania umowy na duży apartament: za 800 tys. zł, z tarasem 50 metrów kwadratowych, Angel City. Ale biznes nie wyszedł i musiał się wycofać. - Teraz nie wyobrażam sobie spłacania kredytu przez 20 lat - mówi. - Kredyt to uwiązanie, dyskomfort psychiczny. Cały czas miałbym w głowie jedną myśl: że nie mogę stracić pracy. Bo z czego zapłacę kolejną ratę, odsetki, za co się utrzymam? Dziś pracujesz, ale nie ma pewności, co będzie za miesiąc. Już nie jest tak, że przychodzisz do firmy i w niej umierasz. Z kredytem na głowie nie mógłbym eksperymentować, spróbować czegoś nowego.

Wojtek mówi, że ludzie dają się zwariować iluzji: jak inni coś mają, to ja też muszę mieć. A później boją się to stracić. On chce, by decyzja o wyprowadzce była podyktowana racjonalnymi względami. - Kiedy byłem z kobietą, wynajmowałem mieszkanie - opowiada. - Gdy się rozstaliśmy, wróciłem do rodziców. Nie chciało mi się siedzieć samemu. W najbliższej perspektywie nie planuję zakładania rodziny. A sam mam małe potrzeby. Jestem wolny, niezależny finansowo. Mógłbym, gdybym chciał, pół roku nie pracować. Komfort psychiczny jest dla mnie ważniejszy niż własne cztery ściany.
Dojrzałość widzą tak:

Krzysiek: Dorosłość? To chyba niezależność finansowa. Nie wydaje mi się, żebym sam sobie nie poradził. Wyprowadzka to kosmetyczna zmiana.
Grzegorz: Dorosłość to odpowiedzialność za błędy. Wiem, że jak nawarzę sobie piwa, to sam je będę musiał wypić.
Marek: Ja jestem niedojrzały, nie wiem co to dorosłość.

Łukasz: Dorosłość to stabilizacja. A wydawanie każdego zarobionego grosza na mieszkanie to antystabilizacja.

Wojtek: Dorosłość to organizowanie sobie życia po swojemu. Bardziej dojrzały jest ten, który nie zakłada rodziny, bo wie, że się do tego nie nadaje, niż taki, który się żeni, a po dwóch latach zostawia żonę i dziecko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska