MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Małżeństwo do kosza?

biskup Tadeusz Pieronek
Tadeusz Pieronek biskup
Tadeusz Pieronek biskup archiwum
Szerokim echem odbiły się ostatnio w środkach przekazu, ale w nie mniejszym stopniu w opinii publicznej, debaty na temat wprowadzenia do polskiego ustawodawstwa tzw. związków partnerskich. Cóż to takiego?

Czy pytanie jest uzasadnione? Jest uzasadnione w pełni, bo wielu ludzi, żyjących w małżeństwie albo w konkubinacie, który jest faktycznym związkiem mężczyzny i kobiety, ale pozbawionym regulacji prawnej, uważa, że takie formy związków między mężczyzną i kobietą stanowią dla nich wystarczającą i urozmaiconą ofertę, natomiast współcześnie niektóre wpływowe ugrupowania domagają się, by za małżeństwo prawnie uznać nie tylko konkubinat, ale także związki, w tym również związki między dwoma mężczyznami i między dwiema kobietami. Charakterystyczną cechą dobrego prawa jest nazywanie po imieniu każdego wydarzenia, każdego stanu i sytuacji ludzkiej tak, by wszyscy to rozumieli i nie wymagało to dodatkowych wyjaśnień.

Gdy ktoś mówi "człowiek", wiemy, że chodzi o istotę ludzką w ogóle, kiedy mówi "mężczyzna", czy "kobieta", również wszyscy rozumieją o kogo chodzi.

Współczesny świat chce jednak narzucić ludzkości nową ideologię, zwaną gender, dotyczącą płci społeczno-kulturowej, która lansuje tezę, że płeć człowieka nie jest wynikiem biologii, prawa natury, ale rezultatem uwarunkowań społeczno kulturowych. Innymi słowy, człowiek - według ideologii gender - określa swoją płeć pod wpływem kultury i warunków społecznych i gospodarczych, w których przyszło mu żyć. Z tej teorii, wyssanej z palca, ma wynikać, że człowiek może zmienić płeć i z mężczyzny stać się kobietą, a z kobiety mężczyzną.

To absurd! Czy ktoś rodzi się mężczyzną, czy kobietą, to sprawa natury, biologii, a nie wyboru rodziców albo samej przychodzącej na świat osoby. Przy dzisiejszych możliwościach stwierdzania tożsamości człowieka, jego kodu genetycznego nie da się oszukać. Jeżeli po przeprowadzeniu rozmaitych zabiegów hormonalnych i chirurgicznych można odnieść wrażenie, że kobieta stała się mężczyzną, a mężczyzna kobietą, a jakiś sąd orzeknie o zmianie płci, to jest to jedynie przyjęcie fikcji prawnej, ale nie zmienia to nigdy tożsamości płciowej człowieka.

O co w istocie chodzi zwolennikom prawnego uznania związków partnerskich? Głównie o dwie rzeczy. Po pierwsze, o zrównanie z małżeństwem w prawach (mniej w obowiązkach) związków między osobami tej samej płci. Po drugie, o uzyskanie prawa do adopcji dzieci dla par związków jednopłciowych. Czyli chodzi o to, by definicją małżeństwa można było objąć każdy związek, nie tylko mężczyzny z kobietą, ale każdego z każdym, bez uwzględniania płci.

Zwolennicy związków partnerskich argumentują, że we współczesnym społeczeństwie doszło do takich zmian, że - uwzględniając równość praw wszystkich obywateli - trzeba stworzyć publiczną przestrzeń dla tych, którzy chcą żyć ze sobą, a nie chcą zawrzeć ani małżeństwa, ani żyć w konkubinacie, ale roszczą sobie prawo do traktowania ich partnerskich związków tak jak małżeństwa i do wychowywania potomstwa, którego nie mogą mieć w sposób naturalny.

Przecież związki partnerskie jednopłciowe nie spełniają elementarnego warunku, by być małżeństwem, bo nie mogą zrodzić potomstwa, a właśnie z małżeństwem i związkami hetero związana jest możliwość i odpowiedzialność za zrodzenie i wychowanie dzieci. Pozostaje im in vitro z wykupionym od kogoś materiałem genetycznym i często skorzystanie z matki, tzw. surogatki. Takie związki są klasycznym przykładem skomercjalizowania wielkiej i świętej wspólnoty i instytucji, jaką jest małżeństwo.

Wiele z postulatów zwolenników związków partnerskich można zrealizować na gruncie umów cywilnoprawnych, ale im przecież nie o to chodzi. Krok po kroku zmierzają do likwidacji tradycyjnego małżeństwa. W debatach na ten temat na Zachodzie powiedział ktoś: "Przecież to koniec cywilizacji, opartej na korzeniach judeochrześcijańskich". Usłyszał odpowiedź: "Właśnie o to chodzi, by się pozbyć tych korzeni".

To czysta ideologia. Niebezpieczna, destrukcyjna, ale jak każda jej podobna, na glinianych nogach.

Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska