Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małopolska ma pół miliarda kubików wody w śniegu. Powódź jednak nam nie grozi

Magdalena Stokłosa
Grubość pokrywy śnieżnej i zawartość wody w śniegu w Małopolsce. Dane ze środy
Grubość pokrywy śnieżnej i zawartość wody w śniegu w Małopolsce. Dane ze środy infografika Bogdan Nowak
Na Podhalu pokrywa śnieżna dochodziła wczoraj do pół metra, w pozostałych rejonach Małopolski ma po kilkanaście centymetrów. Okazuje się, że mamy w śniegu grubo ponad pół miliarda kubików wody. Mimo to zagrożenia powodziowego na razie nie ma. Z danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika, że tylko w sześciu głównych zlewniach rzek na naszym terenie zawartość wody w śniegu wynosi 671,9 mln metrów sześciennych. Ta liczba jeszcze wzrasta, gdyby wziąć pod uwagę mniejsze zlewnie. Taka ilość wody wypełniłaby ponad pięć razy zbiornik w Dobczycach.

Jednak IMGW uspokaja. Na razie powódź nam nie zagraża. Jak mówi Wawrzyniec Kruszewski, dyżurny synoptyk i hydrolog, zapasy wody w śniegu nie są dużo wyższe, niż rok temu o tej samej porze, choć odbiegają od średniej z ostatnich trzydziestu kilku lat.
- Rzeczywiście, zazwyczaj o tej porze roku mówimy o pokrywie śnieżnej już tylko w przypadku rejonów górskich - tłumaczy Adam Michniewski, synoptyk IMGW. - Ale w tym roku nawet w Krakowie mamy jej kilka centymetrów.

Michniewski zaznacza jednak, że sam pamięta, jak pochody pierwszomajowe odbywały się w śniegu po kostki. - Opady o tej porze roku mają taką specyfikę, że są krótkotrwałe, ale bardzo intensywne. Stąd spora pokrywa śniegu - wyjaśnia synoptyk.

Tymczasem meteorolodzy próbują ustalić, dlaczego wciąż za oknami mamy zimę. Część z nich winą za taki stan rzeczy obarcza prąd powietrza (tzw. prąd strumieniowy), który otacza kulę ziemską wędrując z zachodu na wschód. Podobno z powodu nagrzewania się Arktyki prąd zmienia swoją trasę i spycha w naszym kierunku lodowate powietrze. Zaś ciepło, które powinniśmy już odczuwać, wędruje nad Afrykę.

Z tą teorią nie zgadza się Jarosław Bernatowicz, synoptyk z biura prognoz Aura. Choć przyznaje, że rzeczywiście z Arktyką coś jest na rzeczy. - W ubiegłym roku nastąpiło gwałtowne topnienie lodu na Morzu Arktycznym. To powoduje, że promienie słoneczne nie odbijają się od lodowców. Nagrzewają one wodę i napędzają dalsze topnienie - wyjaśnia synoptyk. Tłumaczy, że z tego powodu niż islandzki jest słabszy i razem z wyżem azorskim nie napędza mas powietrza nad Europę. Dlatego utrzymuje się u nas chłód.

- To hipoteza, ale wielu meteorologów i synoptyków właśnie w topnieniu lodowców upatruje powodu przedłużającej się zimy - mówi Bernatowicz.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska