Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zęba wyrywa dźwignią babci. Oto najlepsza dentystka w Małopolsce

Redakcja
Joanna Trzepatowska, stomatolog
Joanna Trzepatowska, stomatolog Anna Kaczmarz
Uwielbia wyrywać zęby. A po intensywnej pracy, żeby się zrelaksować, skacze ze spadochronem. Albo szybko jeździ autem. Pacjenci ją uwielbiają. Dlatego zwyciężyła w naszym plebiscycie „Lekarz Roku”. Oto Joanna Trzepatowska

Joanna Trzepatowska została, decyzją kapituły, laureatką naszej nagrody „Lekarz Małopolski 2016” w kategorii dentysta
Przyjmuje w kilku gabinetach, dyżuruje w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym im. św. Ludwika w Krakowie. Często jej pacjentami są dzieci.

Piękny uśmiech, bo wiadomo, w tym fachu to podstawa, wizytówka. Rzuca się w oczy i od razu budzi sympatię i zaufanie. Czarne jak węgiel oczy, w których czają się wesołe iskierki, zdradzają, że mamy do czynienia z osobą spontaniczną i pełną energii. Żelazny uścisk dłoni - zupełnie niespodziewany u młodej, filigranowej dziewczyny.

- Bo ja okropnie lubię wyrywać zęby, uwielbiam, to moje ulubione zajęcie! - mówi Joanna Trzepatowska, dentystka. - I to pewnie od tego - śmieje się.

To po babci!

Stomatologią przesiąknęła - można tak powiedzieć - już w dzieciństwie. Babcia Joanny była dentystką znaną w Kazimierzy Wielkiej. Słynęła szczególnie z wyrywania zębów. Fachura, jakich mało. Jeszcze 15 lat po jej śmierci do gabinetu dzwonili pacjenci i pytali, czy mogą u niej wyrwać bolącego zęba.

- Nie miałam okazji podglądać babci przy pracy. Zmarła, gdy miałam sześć lat - opowiada Joanna. - Ale pamiętam do dziś, jak wyrwała mi ruszającego się mleczaka. Nikomu innemu nie chciałam dać go sobie usunąć. Namawiała: Otwórz Asiu buzię, otwórz, nic nie będzie bolało. Nie była taką typową babcią. Zapamiętałam ją jako dostojną, dystyngowaną kobietę. Zawsze budziła we mnie respekt - dodaje.

Babcia miała gabinet w domu. A kiedy zmarła, stał się on pokojem Joanny. Stała w nim stara szafa na leki wbudowana w ścianę i podłoga z elastycznej wykładziny PCV - do dziś można taką spotkać w lekarskich gabinetach. Stary fotel dentystyczny powędrował do piwnicy. Za to Joanna do dziś używa w swoim gabinecie niektórych babcinych narzędzi. Te chirurgiczne, jak kleszcze, lusterka, pęsety, w ogóle się nie zmieniły. A te stare są zdecydowanie lepszej jakości, bardziej trwałe, dużo twardsze.

- Pacjenci mnie pytają, czy będę im wyrywać zęba dźwignią babci - mówi Joanna. - Babcia dużo gromadziła, bo dawniej tak się robiło, i ja teraz z tego korzystam. Z czego się bardzo cieszę, bo sentymentalnie do tego podchodzę. Tata był jedynakiem, ja jedyną wnuczką babci. I ona chyba sobie wymarzyła, że też zostanę stomatologiem. Jej marzenie się spełniło, ale tego nie doczekała.

Pani mi zęba wyrwie?

Joanna pracuje w zawodzie od siedmiu lat. Ale wielu pacjentom nadal trudno uwierzyć, że jest lekarką. „To pani mi będzie wyrywać zęba?” - upewniają się. - „Pani? Taka młoda, taka drobna? Nie będzie pani miała siły”. Pytają, czy skończyła studia albo czy jest pełnoletnia. Często myślą, że jest stażystką. Takie ma geny, że młodo wygląda.

- Mam asystentkę w gabinecie, która jest starsza ode mnie - opowiada. - Zdarza się, że pacjent, który widzi mnie pierwszy raz, idzie do pani Grażyny i do niej mówi „pani doktor”. Albo przychodzi pacjent do rejestracji i pyta mnie, czy fajna jest ta lekarka. Ja na to, że nie wiem, że różnie mówią. A on, że ma zęba do wyrwania i chodzi już z tym zębem od piątej rano, ale nikt mu go nie chce wyrwać, bo wypił sobie trochę dla kurażu. No i że pani doktor już się zgodziła wyrwać mu zęba, więc nie przyzna się, że pił coś, żeby się nie rozmyśliła. Mówię: niech pan lepiej powie, bo to dla pana bezpieczeństwa. A pacjent, że nie, bo wie pani, jak pani mówi, że ona taka nie wiadomo czy fajna, to jeszcze mi nie wyrwie zęba. I tak mi opowiada wszystko jak na spowiedzi. A później w gabinecie zaskoczenie - śmieje się.

Rodzice Joanny mieszkają w Stanach Zjednoczonych. Tata jest mechanikiem, mama opiekuje się osobami starszymi. Nie narzucali córce drogi zawodowej. Zawsze mieli taki system wychowywania, że czego by nie chciała robić, zaakceptowaliby to.

- Nikt mnie specjalnie nie namawiał do tego zawodu, ani mi go nie odradzał - mówi Joanna. - Kończąc liceum mało kto wie, co będzie chciał robić w życiu. Idziesz na pięć lat studiów i nie masz pewności, czy ci ta stomatologia będzie odpowiadała, bo nie możesz wcześniej spróbować, jak się wyrywa zęba. Mnie się udało. Bardzo lubię swoją pracę, chodzę do niej z ogromną przyjemnością.

Nie bez znaczenia są też pieniądze, nie ma co ukrywać. Pozwalają człowiekowi normalnie, spokojnie żyć, robić ciekawe rzeczy, mieć fajne, udane życie poza pracą. Ale pieniądze nie są najważniejsze.

- Moi pacjenci to potwierdzą - mówi Joanna. - Umawiam się z nimi, że mogą płacić, jak im pasuje. Ufam im. Oni też przychodząc do mojego gabinetu, okazują mi zaufanie. Jak pacjent mówi, że przyniesie pieniądze za miesiąc, to przyniesie. I do tej pory jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś mnie oszukał. Dobro powraca.

Z obserwacji pani doktor wynika, że Polacy dbają o zęby. Coraz bardziej. Zdają sobie sprawę, że są ważne i to nie tylko te z przodu, które widać, ale i te z tyłu. Kiedy przychodzi sezon ślubny, modne jest wybielanie. Ortodoncja to dziedzina, która wiedzie prym. Wiek nie jest już przeciwwskazaniem do zakładania aparatu. I nie kojarzy się on dziś z nieestetycznym drutem na zębach.

- Dentysta nie jest już taki straszny - zapewnia. - Stomatologia jest dziś tak zaawansowana, że bólu nie ma, można siadać na fotelu bez stresu. Z dzieckiem sprawa jest prosta: na początku bada, na ile to, co do niego się mówi, jest prawdą. Gdy zobaczy, że jego wola jest szanowana, nabiera zaufania.

Spadochron i samochody

Joanna pracuje od rana do wieczora, sześć dni w tygodniu, przyjmuje w kilku gabinetach. Skończyła staż, chciała się uniezależnić finansowo od rodziców. Rzuciła się w wir pracy i tak już zostało, nie może się z tego wiru wykręcić. Bliscy się przyzwyczaili. Wiedzą, że sprawia jej to dużą przyjemność, nikt nie narzeka.

- Jestem na takim etapie życia, że mogę sobie na takie tempo pozwolić - tłumaczy. - Gdy założę rodzinę, przystopuję z pracą.

Wolny czas spędza aktywnie. Skacze ze spadochronem. Bo lubi adrenalinę, ma w sobie gen ryzykanctwa. A przy tym wszystkim potrafi zachować zimną krew. Motoryzacja to jej druga pasja. Wie (przynajmniej w przy-bliżeniu), jak zbudowany jest silnik, skrzynia biegów. A kiedy wsiada do samochodu, odreagowuje cały dzień pracy.

- Mam to po tacie - twierdzi. - Mama mówi, że jestem identyczna jak on pod tym względem. Wsiadam za kierownicę i buzia mi się cieszy.

Dużo podróżuje po świecie. Pracuje przez dwa, trzy miesiące i jedzie na urlop. Była już w Japonii, na Kubie, w Stanach Zjednoczonych, na Karaibach, w Boliwii, Peru, Tajlandii, Korei Południowej, Wietnamie, Indonezji, Malezji, Singapurze, zwiedziła prawie całą Europę.

- Ale dłużej niż półtora tygodnia bym nie wytrzymała - mówi. - Akurat zdążę odpocząć i zatęsknić za pracą. Już mi się nudzi, już bym zęba wyrwała.

Stara się łączyć te wyjazdy z różnymi kursami zawodowymi. Wtedy nie ma wyrzutów sumienia, że tyle wyjeżdża, bo przy okazji czegoś się uczy. Niedługo wybiera się do Tanzanii.

- Cały świat planuję zwiedzić, ale nie wiem, czy mi wystarczy czasu. Dużo mam marzeń. Ale podobno nie można o nich mówić, bo nie będą się spełniać. Niektóre realizuję. Ale i tak najważniejsza jest droga do tych marzeń. To najbardziej cieszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska