Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W czasie snu spadamy, latamy, uciekamy... Tylko co to znaczy?

Maria Mazurek
Snów nie można odbierać dosłownie - mówi w rozmowie z Marią Mazurek, dr Piotr Passowicz, psychoterapeuta, naukowiec Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauka odnotowuje przypadki, że ludzie właśnie poprzez sen dowiadują się czegoś, czego jeszcze nie są świadomi. Na przykład, że są chorzy. To intuicja przez sen.

Piotr Passowicz
Doktor, wykładowca Instytutu Psychologii Stosowanej UJ; psychoterapeuta, analityk grupowy. Zainteresowania naukowe: psychologia kliniczna z uwzględnieniem kontekstu społecznego, interwencja kryzysowa.

Sen
Zapotrzebowanie na sen u ludzi zależy od wieku. Generalnie im młodsza jest osoba, tym więcej snu potrzebuje. U noworodka i małego dziecka sen jest podzielony na kilka części - u osoby dorosłej taki podział raczej nie występuje.
Długość snu u zwierząt znacznie się różni. U żyraf wynosi 2 godziny na dobę, u nietoperzy 20 godzin.

***

Czy nauka wyjaśnia, po co śnimy?
Nauka - w rozumieniu neurobiologii czy neurofizjologii - o marzeniach sennych mówi niewiele: że to reset naszego mózgu, oczyszczenie go z niepotrzebnych „resztek”, które nazbierały się w czasie dnia. Ale nie wyjaśnia, czy i jaki wpływ sny mają na funkcjonowanie naszej psychiki. O tym więcej do powiedzenia mamy my, psychoterapeuci, korzystający z teorii psychodynamicznych - wywodzących się od Zygmunta Freuda i jego następców.

Freud twierdził, że podczas snu śpi nasza świadomość, więc do głosu dochodzi to, co normalnie z niej wypieramy. Ale nauka do dzisiaj - a minęło sto lat - założeń Freuda nie potwierdziła.
Pewne fragmenty są weryfikowane. Ale one i tak odsyłają nas do całej teorii, od której nie ma ucieczki - i której nauka, tak jak dzisiaj jest ona rozumiana, nie jest w stanie sfalsyfikować, bądź potwierdzić.

Działanie akupunktury wytłumaczyła niedawno, choć ludzie nakłuwali się igłami od kilku tysięcy lat.
Dlatego trzeba zachować otwartość i pokorę, choć i potrafić się przyznać: nie wiem, jak coś działa. Psychoterapeuci nie rozstrzygają, czy założenia, na których opieramy swoją pracę, są prawdziwe. Ale skoro w pewnym kontekście działają i są użyteczne - a tym kontekstem jest zawsze praca z pacjentem - to z nich korzystamy.

Więc jakie to są założenia?

Że podczas snu następuje regresja, czyli powrót do zachowania charakterystycznego dla wczesnego dzieciństwa. Mówiąc obrazowo, dojrzalsza, racjonalna część nas śpi, podobnie bardziej intelektualny system obronny,a ze świadomości wypierane jest to, czego nie chcemy przyjąć. W naszych snach na przykład kontaktujemy się z naszymi pragnieniami, które nie były realizowane.

Miałam tak - przez jakiś czas uparcie śnił mi się koń, którego chciałam kupić. To mnie aż dręczyło. Ale myślałam sobie racjonalnie: po co mi koń? Te sny minęły dopiero, jak w końcu go kupiłam.

I jest pani zadowolona ze swojej decyzji?
Zdecydowanie.

Tak myślałem. To dobry przykład na to, że sny mogą mieć charakter rozwojowy. Skoro jakieś pragnienie przez sen mocno się do nas dobija, to czasem warto za nim pójść. Oczywiście, to kwestia kontekstu - ale często dobrze jest snu posłuchać, bo on odzwierciedla tę bardziej wrażliwą część nas, zorientowaną na doświadczanie świata, a nie na instrumentalno-zadaniowe podejście do życia.

Dlaczego, według założeń terapii, spychamy te pragnienia?
Na przykład dlatego, że nie mamy odwagi się do nich przyznać, bo stoją one w konflikcie z naszymi „wewnętrznymi rodzicami”, czyli - mówiąc freudowsko - z naszym superego, krytycznym rodzicem. Często spychamy pragnienia stojące w sprzeczności z naszą kulturą.

Czyli na przykład erotyczne?
Taki jest stereotyp. I o tym mówił Freud. O tyle, że od czasów, w których żył, wiele się zmieniło. Paradoks naszej kultury polega na tym, że teraz hamowane są raczej impulsy prowadzące do bliskości, zależności, powierzenia się drugiemu człowiekowi - bo nasza kultura promuje indywidualizm, samowystarczalność, samodzielność. I teraz mamy odwrotną sytuację niż w czasach Freuda - częściej niż o realizacji pragnień seksualnych śnimy o bliskości, budowaniu więzi, bezpiecznej, dobrej relacji.

Jeśli przychodzi do pana pacjent i mówi, że ma sny o bezpiecznej relacji, to dla pana jest wiadomość o jego potrzebach, tęsknotach, o jego psychice?
Jak najbardziej. Sny są źródłem zrozumienia siebie, a dla terapeuty - zrozumienia pacjenta. Ale pamiętajmy: ten sam sen będzie oznaczał coś innego u jednego, a coś innego - u drugiego pacjenta. Stąd potrzebny jest kontekst, znajomość tego człowieka, jego sytuacji życiowej, krócej: głęboka relacja między terapeutą a pacjentem. Tak naprawdę dopiero wtedy marzenia senne mają wartość poznawczą - w innym przypadku zawsze będziemy uogólniać.

Są sny, które pojawiają się u wielu ludzi. Na przykład o spadaniu.
Któremu towarzyszą nieprzyjemne wrażenia kinestyczne - jakbyśmy naprawdę spadali. Bardzo nieprzyjemne doświadczenie. Ten sen, praktycznie u każdego identyczny, bez fabuły, pojawia się bardzo często. Teoria psychodynamiczna sugeruje, iż takie marzenie senne może wiązać się z przetwarzaniem sytuacji z wczesnego dzieciństwa, kiedy byliśmy trzymani przez rodziców na rękach. Psychoterapeuci, z angielskiego, mówią na to holding. I dotyczy to nie tylko fizycznego trzymania na rękach, ale też „trzymania”emocji dziecka.

No dobrze, ale co ten sen oznacza? Że mamy problem z uzależnieniem od rodziców, czy przeciwnie - że jesteśmy z nimi w dobry sposób związani? Czy w ogóle odnosi się do rodziców?
Tu dochodzimy do momentu, w którym nie ma jednej odpowiedzi na pytanie. Ogólnie można powiedzieć tyle, że taki sen ma związek z powierzaniem się w czyjeś ręce, z zaufaniem, wręcz - z ufnością. Ale weryfikujemy to zawsze w kontekście konkretnego pacjenta.

A latanie?
To potrzeba wolności, swobody, przekraczania granic narzucanych przez kulturę, próba wyjścia poza ego, swoje świadome ja. Ale to znów tylko uogólnienie, robocza hipoteza - w nurcie psychodynamicznym zawsze jest tak, że od tego, co jest indywidualne, wychodzimy do tego, co wspólne. Czyli jeśli jakiś schemat się powtarza u wielu pacjentów, możemy dokonać pewnych uogólnień, ale zawsze musimy być w tym bardzo ostrożni. Jeśli chodzi o latanie, można też dojść do psychologii głębi Junga, ucznia Freuda - on mówił o uniwersalnych symbolach wspólnych dla całego gatunku.

Tak. I że mamy jakąś zbiorową świadomość i zbiorową nieświadomość.
Tak, i że one komunikują się z nami nie tylko na poziomie indywidualnym, ale i całej grupy.

Teorie Junga były jeszcze bardziej pokręcone niż Freuda. Jung w ogóle do mnie nie przemawia.
Mnie osobiście też bliższe są teorie Freuda. On był ostrożniejszy. Ale proszę pamiętać o tym, że nie mamy narzędzi do empirycznego weryfikowania teorii żadnego z nich. Możemy tylko przyjąć pewne założenia i włączyć do pracy z pacjentem…

O ile ten w ogóle ma sny - bo niektórzy twierdzą, że nie śnią. Czy to możliwe?
Wszyscy śnimy - tu nawet nie musimy opierać się na założeniach nurtów terapeutycznych, a sięgnąć do ustaleń z neurobiologii. Krótko: jeśli zachodzi faza paradoksalna, czyli REM, to znaczy, że śnimy. A jeśli takie zjawisko zachodzi na poziomie neurofizjologicznym, to i na poziomie psychicznym. Wszyscy śnią, choć wiele ludzi tego nie pamięta - i to również może być dla terapeuty wskazówką.

Czy śnimy w kolorach?
Rzadko.

Od czego to zależy?
Antoni Kępiński, krakowski wybitny psychiatra, mówił, że ludzie dzielą się na myślicieli i artystów. Jeśli ktoś jest bardziej sensualny, wrażliwy zmysłowo, skoncentrowany bardziej na obrazach i dźwiękach, a mniej na myśleniu i analizowaniu - to wtedy jego sny będą barwniejsze, bardziej zmysłowe, będą odzwierciedlać twórczą naturę.

Inni zaś mają sny z bardzo rozbudowaną fabułą, z wieloma wątkami, które nadawałyby się na scenariusz filmowy.
Freud nazwał to „udramatyzowaniem” snu, co jest charakterystyczne dla pewnej grupy osób. Tak samo, jak dla innych charakterystyczne są doznania zapachowe w snach, a dla innych - kinestetyczne. Śnimy, by radzić sobie z bodźcami z życia, z ich intensywnością - widzimy to doskonale przed przełomowymi w życiu wydarzeniami, jak ślub, obrona pracy magisterskiej, rozwód, śmierć kogoś bliskiego… Ale już to, jak te sny wyglądają, jakie towarzyszą im doznania - to już odzwierciedla naszą osobowość; to, jak odbieramy świat. Jest nawet takie powiedzenie: Jeśli poeta śpi, to znaczy, że pracuje. Sen w tym kontekście, może być twórczym procesem, przekształceniem treści, które później mogą być dostępne dla naszej świadomości przez intuicję. Czyli potem, na jawie, mamy pewien efekt „aha”.

Weźmy Duńczyka Nielsa Bohra, osobę bardzo wrażliwą sensualnie, ale też - naukowca, fizyka, noblistę. Gdy pracował nad swoją koncepcją budowy atomu, miał bardzo obrazowy sen, w którym zobaczył, jak wygląda struktura atomu.
Podobnych przypadków wśród naukowców było więcej: Albert Einstein i teoria względności, Otto Loewi i działanie neuroprzekaźników…

Owszem. Nawet jeśli część z nich jest legendą, to i tak pokazuje, jak twórcze potrafi być śnienie, jak fantastyczny to proces. A nasz Stanisław Wyspiański? Jaką on miał wyobraźnię, jakie sny! Łącznie z tym, że potrafił rzecz bardzo rzadką - śnić na jawie.

Może dlatego, że Wyspiański akurat brał narkotyki, i to niektóre silnie halucynogenne.

No tak. Ale intensywny proces twórczy, który toczy się w snach, wpływa na nasze życie i w pewnym sensie organizuje potoczne czynności - i niekoniecznie musi to być związane z przyjmowaniem psychoaktywnych substancji.

Wracając do snu jako procesu, już Freud mówił o sześciu fascynujących zjawiskach snów. Powiedzieliśmy sobie o udramatyzowaniu. Mamy też symbolizację - a więc jeśli coś śnimy, to pojawia się w ukrytej formie; pod symbolem kryje się inna treść. W snach występuje również zjawisko odwrócenia: impulsu, znaczenia, osoby, obiektu - czyli, mówiąc przykładowo, ktoś może nam się śnić jako oprawca, mimo że to bliska, kochana przez nas osoba. Mamy tzw. przemieszczenie - czyli np. „podróżowanie w czasie”- cofanie się do przeszłości, obrazowane jest jako podróż w przestrzeni, przemieszczanie się - w czasie snu sięgamy bowiem tzw.procesu pierwotnego, a tam nie mamy doświadczania czasu. Występuje też rozcieńczanie - a więc jedna rzecz lub osoba może śnić nam się pod różnymi postaciami i występuje wreszcie zjawisko odwrotne - zagęszczanie, gdzie jeden symbol może oznaczać kilka ważnych rzeczy.

Zagęszczanie, rozrzedzanie - brzmi abstrakcyjnie. Co konkretnie to oznacza?
Nie można nam odwoływać się do pacjentów, więc odwołam się do sztuki. Widziała pani film „Sekret jej oczu”?

Nie.
Rzecz dzieje się w Argentynie, podczas rządów junty wojskowej. Główny bohater śni powtarzający się sen, w którym pisze tekst na maszynie, a ta sama wystukuje mu słowo„te mo” - boję się. Ten strach oznacza zarówno lęki związane z sytuacją polityczną i społeczną, opresją, bezradnością, ale też jego lękiem przed związkiem z ukochaną kobietą, to zagęszczenie. Gdy wreszcie zaczyna uzmysławiać sobie - po latach - że to miłość jego życia, zapisane na kartce, powtarzające się w snach słowo „te mo” świadomie modyfikuje, wypełniając pustkę między słowami, nie pojawiającą się we śnie literą „a” i otrzymuje „teamo”, czyli kocham cię - tym samym odsłaniając znaczenie symboliczne słowa „boję się”. Jest to też przykład jak powtarzający się wątek ze snu, zwiastuje zmaganie się z impulsem, uczuciem, które jest na razie w jego przedświadomości - a więc sen toruje drogę do tego uczucia, przygotowuje na podjęcie w odpowiednim czasie świadomej decyzji życiowej.

A jeśli śni nam się śmierć, to sen również pełni rolę przygotowującą na nią?
Tego typu snów nigdy nie możemy odbierać dosłownie. Śmierć jest w nich symbolem; raczej oznacza jakiś rodzaj utraty, separacji. Szczególnie, jeśli dotyczy rodziców - możemy go wtedy, choć nie musimy, interpretować jako domykanie procesu separowania się od rodziców, uzyskiwania autonomii. Sny nie mają na pewno charakteru magicznego, tzn. że gdzieś szóstym zmysłem przeczuwamy, że za dwa lata ktoś umrze.

Nie mają mocy proroczej?
To raczej wątek dla teologów, niż psychoterapeutów. Natomiast są odnotowane przypadki, że to poprzez sen dowiadujemy się czegoś, czego jeszcze nie jesteśmy świadomi. Na przykład pozyskujemy w śnie jakąś informację o naszym stanie zdrowia - w tym bierze udział nasza intuicja, a więc rodzaj pierwotnego myślenia. Czyli intuicja, przez sny, podpowiada nam, że jesteśmy chorzy - idziemy do lekarza i rzeczywiście słyszymy niepokojącą diagnozę. Za proroctwa w snach próbował zabierać się Jung, ale to już inny nurt.

Co Jung mówił na ten temat?
Twierdził, że jako zbiorowość, również na poziomie nieświadomym, jesteśmy w stanie na przykład „wyczuć” i obrazować w snach nadchodzące konflikty. Jung przed I wojną światową miał wrażenie niepokoju i sny o destrukcji, rozpadzie - później zinterpretował to jako proroctwo wojny. Już wstecznie.

Tylko że, po pierwsze, wsteczna interpretacja wiarygodna nie jest. Po drugie zaś przed I wojną światową nastroje nacjonalistyczne, ksenofobiczne i prowojenne nie były chyba trudne do wyczucia. Nawet bez udziału intuicji.
Widzę, że jest pani w stosunku do Junga krytyczna. I ma pani sporo racji: często nie trzeba sięgać do snów ani do intuicji, żeby widzieć, że pewien porządek się zmienia… Tak jak teraz, ale to już temat na zupełnie inną rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska