Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mówią o sobie NIEZATRZYMYWALNI

Katarzyna Janiszewska
Od lewej: Konrad Wieczorek „Wieczor”, Konrad Czapeczka „Czapa”, Mikołaj Kijewski „Miki”, Damian Romanek „Romek”, Wojtek Szkotak „Szkoti” tuż przed swoją wyprawą marzeń
Od lewej: Konrad Wieczorek „Wieczor”, Konrad Czapeczka „Czapa”, Mikołaj Kijewski „Miki”, Damian Romanek „Romek”, Wojtek Szkotak „Szkoti” tuż przed swoją wyprawą marzeń Andrzej Banaś
O tym, jak pięciu Niezatrzymywalnych postanowiło spełnić swoje marzenia. W środę zagrali na swoim Euro w Pradze, dziś grają w Weronie. A przy okazji spełniają dobry uczynek...

Opowiem wam historię o męskiej przyjaźni. Takiej prawdziwej, na dobre i na złe. O dziecięcych marzeniach, które warto spełniać w każdym wieku. O tym, że z pobudek egocentrycznych może wyniknąć coś altruistycznego. I o paru jeszcze sprawach. Posłuchajcie historii o Niezatrzymywalnych.

Przyjaciele z boiska

Ta opowieść zaczyna się dziesięć lat temu w pewnym pokoju w internacie. Albo jeszcze wcześniej: na podwórku przed domem, na łące, szkolnym boisku, gdzie piłka nożna jest dla młodych chłopaków całym światem. Mamy tu więc czwórkę przyjaciół: dwóch Konradów, Wojtka i Damiana, mają po 13 lat, dzielą ze sobą pasje, marzenia i wspomniany pokój w internacie. Uczą się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Krakowie, szerokie perspektywy rysują się przed nimi, są wyróżniającymi się zawodnikami w swoim roczniku. Wieczorem, leżąc w łóżkach, marzą o przyszłości, w której będą gwiazdami zagranicznych klubów.

Później dołącza do tej zgranej paczki Mikołaj, trener umiejętności biznesowych.

Pojawi się i szósty bohater, ale na tym etapie historii za wcześnie o nim wspominać.

Pomysł (jeszcze wam nie zdradzę jaki) wyszedł odKonrada Czapeczki, dlatego opowiem najpierw onim. Miał 10 lat idobrze się uczył, więc tata zabrał go wnagrodę natrening wBochni. Pewnego dnia na zgrupowanie przyjechał dyrektor Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Krakowie. Opowiadał o indywidualnym toku nauczania, o tym, że treningi, że dietetyk, no po prostu super! Takie wizje roztoczył przed chłopakami, że od razu ze dwudziestu zapisało się do szkoły.

- Jak dziś pamiętam ten pierwszy dzień: siedzimy w pokoju na łóżkach i śmiejemy się do siebie, że mamy tu spędzić kolejne sześć lat - wspomina Konrad. - Ja, niespełna 13-letni brzdąc, z małej wioseczki, pojechałem sam do wielkiego Krakowa!

Pojawiły się pierwsze sukcesy: powołania do kadry, zwycięstwo w mistrzostwach Polski z kadrą Małopolski, gra dla najlepszych krakowskich klubów: Wisły i Cracovii.

A później trochę się to wszystko rozmyło.

- W moim przypadku z powodu kontuzji barku, który nadaje się do operacji - tłumaczy Konrad. - Zdecydowałem, że kończę z piłką. Mam 24 lata, więc nie jestem już młodym, perspektywicznym zawodnikiem.

Damian Romanek „kopie” w A klasie. Trenuje młodych zawodników. - Mnie zawsze motywował tata, pchał, by iść do przodu - mówi. - Ale wyszło tak, że trafiłem do niższej ligi. Postawiłem na co innego. Poszedłem na studia, zrobiłem kurs trenerski. Nie odszedłem od piłki. Po prostu w innej formie realizuję swoją pasję.

Wojtek Szkotak i Konrad Wieczorek i grają w III lidze. Ale nigdy nie zrezygnowali z marzeń.

Szalona podróż przez Europę
Jeszcze winternacie Konrad obejrzał film oszalonej podróży przyjaciół przez Europę. Zamarzył, aby samemu też tak zwiedzać, poznawać ludzi, nowe kraje. Ale jak się gra wpiłkę, nie ma wakacji. Chwila przerwy iznów treningi, przygotowania dosezonu. Dwa lata temu skończył grać i pomyślał, że to idealny czas, by zrealizować marzenia schowane doszuflady.

- W listopadzie zadzwoniłem do chłopaków, mówię: jedziemy w podróż po Europie - przypomina sobie. - A oni, dobra, nie ma problemu. Nie wiedzieli, gdzie, kiedy, za ile, skąd pieniądze. Ale od razu się zgodzili, nie musiałem ich namawiać.

Damian: - Konrad zna nas dobrze, wie, że wiele nam mówić nie trzeba. Każdemu się pomysł spodobał.

Przygotowali się profesjonalnie. Konrad opracował szczegółowy biznesplan: gdzie pojadą, jaki jest cel ich podróży, do kogo chcą dotrzeć i z czym, jak pozyskać sponsorów.

Stworzyli grupę - trochę głowili się nad nazwą - Niezatrzymywalnych. Konrad sprawdził, czy takie słowo w ogóle istnieje w języku polskim. Nie, takiego słowa nie ma. Tym lepiej, stwierdzili, będą oryginalni.

- Chcemy spełnić własne marzenia, a tym samym zainspirować ludzi do tego, by spełniali swoje: małe, duże, sportowe, podróżnicze, nieważne jakie. Chcemy pokazać, że piłka łączy, jest ponad podziałami - wylicza Konrad. - Udowodnić wszyskim, że Polacy to najodważniejsza i najbardziej kreatywna nacja na świecie. A przy okazji pomyśleliśmy, że jak już będziemy to wszystko robić, możemy też komuś pomóc.

W internecie Konrad trafił na Fundację Cor Infantis. Nie przypadkiem, bo nie wierzy w przypadki.

I tak oto, w tym miejscu opowieści pojawia się ten szósty: mały Olivier z połową serduszka.

Ten szósty
Olivier Słonka urodził się w lipcu 2014 roku z wadą HLHS. Nie ma lewej komory serca. Pierwszą operację przeszedł, gdy miał zaledwie kilkanaście dni. Dzięki niej prawa komora przejęła też funkcje lewej. W drugim etapie lekarze jeszcze usprawnili to małe serduszko. Teraz Oliviera czeka trzeci, ostatni etap, tym razem w Niemczech, u prof. Edwarda Malca. Koszt: 36,5 tys. euro.

- Całą ciążę przepłakałam - mówi Aneta Markiewicz. - Ale później pomyślałam sobie, że przecież nie jestem jakąś wylęknioną egoistką i muszę podjąć walkę. Więc walczę. I jestem najszczęśliwszą mamą na świecie. Patrząc na Oliviera, nikt by nie powiedział, że jest tak ciężko chory. Ma mnóstwo energii, jest pogodny, uwielbia stawiać baby w piaskownicy, to jego żywioł. Rano budzi się i jest: mamiku, uju, uju! - bo chce iść na huśtawki. Dla tego małego faceta zrobiłabym wszystko.

W pomoc zaangażowało się ponad dwudziestu sportowców, przekazali gadżety na licytację. Ambasadorem projektu jest Bartosz Kapustka, gwiazda Euro, nowa nadzieja polskiego futbolu. Arek Milik, zdobywca pierwszego gola dla Polski w meczu z Irlandią, podarował na licytację koszulkę Ajaksu Amsterdam. Łukasz Jurkowski przekazał rękawice z podpisami zawodników KSW. Projekt wspiera też Michał Chrapek, wychowanek Wisły, i Jacek Magiera, szkoleniowiec Legii Warszawa. Dochód z licytacji zostanie przekazany na leczenie Oliviera. Plus połowa tego, co uda się uzyskać od sponsorów.

Nasze Euro 2016
Plan jest taki: chłopaki odwiedzą 10 europejskich krajów: Niemcy, Czechy, Austrię, Włochy, Francję, Hiszpanię, Gibraltar, Portugalię, Belgię i Holandię. W każdym rozegrają mecz przy znanych zabytkach albo w charakterystycznym miejscu. To będą mecze, jakie się grywało dawniej, na podwórku: dwóch na dwóch, z bramkami zrobionymi z tego, co pod ręką: z butelek, plecaków, z kimkolwiek, kto akurat będzie miał ochotę zagrać.

- Najprościej mówiąc: to jest nasze Euro 2016! Zawsze marzyliśmy, aby zagrać na mistrzostwach, w biało-czerwonych koszulkach z orzełkiem na piersi. I zagramy. Tyle że po naszemu, trochę z przymrużeniem oka - śmieje się Konrad. - Pojedziemy do naszych ulubionych klubów, wejdziemy na ich stadiony.

W miesiąc przejadą 10 tysięcy kilometrów. Wydaje się, że to dużo czasu, a wcale tak nie jest, biorąc pod uwagę, ile miejsc chcą zobaczyć. Na dodatek ten plan cały czas dojrzewa, zmienia się.

- Bo dzwoni na przykład Damian i mówi: słuchaj, w Portugalii jest takie fajne miejsce, trzeba je zobaczyć - opowiada Konrad. - No dobra, najwyżej skrócimy pobyt gdzie indziej. Jest ogólny schemat wyprawy, tak na wszelki wypadek, żeby się za długo nigdzie nie zasiedzieć. 1 października biorę ślub i do tego czasu musimy wrócić. To też mnie zmotywowało do działania.

Część noclegów chłopaki mają już zaklepane. A później? Dadzą radę, coś się wymyśli, zobaczą na miejscu. Jakiś kemping, pole namiotowe albo można rozbić się na plaży.

Jadą!
Wszystkiego nie da się zaplanować, przewidzieć. Na przykład tego, że dzień przed wyjazdem jakiś nierozważny kierowca wjedzie w chłopaków i rozbije im auto pożyczone przez jednego ze sponsorów. - Ale jesteśmy Niezatrzymywalni, więc coś musimy wykombinować - powiedział w sobotę Konrad, gdy dzwonił z tą smutną wiadomością.

No i wykombinowali. Już jadą. Busik załadowany aż po dach, bo „Szkoti” wpadł na pomysł, że muszą koniecznie wziąć agregat prądu. Tak na wszelki wypadek, aby byli samowystarczalni. Do tego śpiwory, namioty, karimaty, ubrania, jedzenie, palnik - chcą sobie sami gotować.

W środę popijali czeskiego pilznera w Pradze. Zagrali mecz, zwiedzili miasto. A dziś są w Weronie.

Konrad: Jesteśmy w takim wieku, że nie można siedzieć na tyłku. Musimy mieć co wnukom opowiadać. A to dopiero początek!

Pomoc dla OlivieraMożna wpłacać pieniądze na konto Fundacji Everest, nr 30114011400000382274001010
Tytuł przelewu: Dream Trip Olivier Słonka
Wyprawę chłopaków i licytacje można śledzić na stronie: www.facebook.com/niezatrzymywalni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska