Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kino społeczne

Jerzy Stuhr
Michał Gąciarz / Polska Press
Czy to prawda, że w kinematografii włoskiej powraca termin „film społecznie zaangażowany”? Dawno go nie było, chyba od lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, gdy powstawały arcydzieła w rodzaju „Salvatore Giuliano”, „Ręce nad miastem”, „Szacowni nieboszczycy” i tyle innych o mafii, przekrętach budowlanych, o korupcji władzy… czy takie tytuły są dzisiaj możliwe?

Możliwe są na pewno. A czy jest to wielki powrót takiego społeczno-politycznego widzenia, tego nie wiem. Akurat po śmierci mistrza tego gatunku, Francesco Rosiego, może byłoby to uzasadnione. W każdym razie ja dostałem ciekawą propozycję, by zagrać w opowieści o firmach windykacyjnych. To pojęcie znane jest także i u nas. Prywatne firmy windykacyjne skupują długi z banków. Masz kredyt, nie możesz go spłacić, to taka firma wykupuje twój dług. Ale dlaczego banki je sprzedają - i to za grosze? Za 10 procent, a w Polsce podobno nawet za 5 procent? Otóż banki nie chcą mieć długów. Bo jak są czyste, to podnosi się ich wiarygodność.

W takim momencie zaczyna się scenariusz. Pewien młody człowiek ma niespłacony kredyt, wyrzucają go z kolejnej pracy, więc wtedy wymyśla, że się zaangażuje w takiej firmie, za darmo, byleby tylko mu ten kredyt umorzyli.

I oni, ta firma windykacyjna, się na to zgadzają.

Jego nowa praca jest trzystopniowa: człowiek nie płaci kredytu, więc idzie do niego i rozmawia, aby rzecz uregulował. Facet takiego natręta wyrzuca. Drugi etap jest najciekawszy: grupa zaczyna chodzić za facetem. Oto człowiek siedzi w restauracji, a oni wpadają i przez megafon ogłaszają: przy stoliku pod oknem siedzi człowiek, który jest winien firmie windykacyjnej tyle, a tyle euro, nie płaci od trzech miesięcy, proszę uważać. Na skrzyżowaniu ulic wołają za nim, do pracy mu przychodzą, do dzieci do szkoły… Ośmieszają gościa, nękają go, upokarzają! Trzeci etap to pobicie. Jak przejdziesz Golgotę tych trzech etapów - to ci odpuszczają. Bo zabić nie zabiją. Ale, jak mówią, rzadko kto te trzy etapy zdoła przejść.

Włosi są uwrażliwieni na wszelką operowość, więc filmowo może taka fabuła być ciekawa. Zwłaszcza że ten młody człowiek, który zaangażował się w tę pracę z rozpaczy, wykazuje nagle zadziwiającą inwencję w wymyślaniu sposobów nękania. I to jest w tym scenariuszu najciekawsze.

A moja rola?

Mieszkam w tej samej kamienicy, co bohater. Jestem emerytowanym profesorem. I trochę opiekuję się tym chłopakiem. Wiem, że został wyrzucony z pracy, że go nękali i np. wyłączyli mu prąd, więc w lodówce przechowuję jego produkty, jakimiś pieniędzmi go wspomagam. No, takim dobrym, starym sąsiadem jestem. Ale nie wiem tego, gdzie ten młody pracuje.

Ten profesor jest lekko zbzikowany i ma bilardową teorię na urządzenie świata. Ma stół bilardowy, na nim bile, jedna bila to Stany Zjednoczone, inna Niemcy, jeszcze inna Grecja, Hiszpania, Italia itd. A na środku, niby grzybek stawia: portfel, lekarstwa, mały pistolecik i paczkę papierosów. I mówi: to jest przemysł zbrojeniowy, to jest papierosowy, to jest farmaceutyka i finanse. Jedna z zasad mówi, że nie możesz uderzyć wprost w te „wartości”, które tkwią na stole, bo się wtedy wszystko rozpadnie...

To bardzo miła rola, plastyczna. Nie zdradzę, jak się film kończy, bo kończy się efektownie i dzięki profesorowi morale młodego Guido, bo tak się nazywa bohater, zostaje uratowane. Roboczo ten film nazywa się „I odpuść nam nasze winy”. Scenarzystą i reżyserem jest młody człowiek, Antonio Moravito, dla którego jest to drugi film.

Czy można powiedzieć, że taki scenariusz zapowiada reaktywację filmów społecznych? Może i tak. Ale musiałoby się szykować przynajmniej dziesięć podobnych, lub jeszcze dosadniejszych, społecznych tematów. Włosi mają dobrą tradycję takich filmów! Więc może?

WysłuchałA: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kino społeczne - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska