Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmówki polsko-polskie

Redakcja
Gdy zobaczyła na drzwiach kartkę: Kulturalnych ludzi zamykanie drzwi nie trudzi - zostawiła je otwarte
Gdy zobaczyła na drzwiach kartkę: Kulturalnych ludzi zamykanie drzwi nie trudzi - zostawiła je otwarte Wojciech Matusik
Nigdy nie umówi się z kimś, kto zaczyna mail od słowa "witam". Nie pójdzie na farmę piękności, bo się boi. Nie siedzi też na komputerze. Dlaczego? W nieekskluzywnym wywiadzie wyjaśnia Pawłowi Paciorkowi dr Aneta Załazińska, językoznawczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Czytaj także: Jerzy Trela, aktor z zeszłego tysiąclecia

Boję się z Panią rozmawiać.
Dlaczego?!

Bo będzie mnie Pani napominać, jak coś brzydko powiem.
Proszę się nie bać. Proszę spróbować.

No to spróbujmy. Witam, czy umówi się Pani ze mną pod galerią kominków, żeby pójść na kanapkę do restauracji McDonald's lub na schab z indyka? Mówię Pani, to będzie spoko event!
Co za przedziwna kumulacja! Na pewno nie umówiłabym się, gdybym usłyszała lub przeczytała "witam panią".

Nie można tak zacząć?
Nie powinno się. Tak może przywitać swoich gości gospodarz domu, który wita ich u siebie. Jedna ze studentek powiedziała mi, że to forma grzeczna, a przy tym nie tak sztywna jak "szanowna pani". Moim zdaniem bardzo dobrym rozpoczęciem oficjalnego maila jest "szanowna pani". Forma "witam" wyraża wyższość nadawcy wobec odbiorcy.

Czyli witamy w domach, nigdy w mailach. A czy "mail" się odmienia?
Tak, można to słowo odmieniać: mail, maila, mailowi itd.

Ale skąd mamy to wiedzieć?
Pyta pan, skąd wiedzieć, że mówimy poprawnie? Sprawdzić zawsze możemy w słownikach, a w dobie internetu - także w internetowych poradniach językowych. Nasza sprawność i poprawność językowa kształtuje się pod wpływem wielu różnych czynników, np. lektur i kontaktu z różnymi typami dyskursów.

Czyli?
Czyli z tym, jak się mówi w telewizji, na ulicy, a jak na uczelniach wyższych. Na nasz język w oczywisty sposób wpływa także to, jak mówią nasi rodzice lub dziadkowie. Sądzę, że istnieje też coś takiego, jak wrodzona wrażliwość na piękno języka.

Gdzie szukać wzorców, skoro nawet prezenterzy telewizyjni mówią coraz gorzej?
Rzeczywiście, swego czasu można było wzorować się na języku telewizji publicznej. Teraz to media wzorują się bezkrytycznie na tym, jak mówi się na ulicy, w internecie. Często ci tzw. celebryci celowo mówią niepoprawnie, żeby pokazać swoje więzi z tak zwanymi zwykłymi ludźmi.

A "celebryci" to poprawnie?
To słowo weszło na stałe do naszego słownika i nie bardzo mamy je czym zastąpić. Większym nadużyciem byłoby nazwać kogoś takiego gwiazdą. Słowo "celebryta" ma wydźwięk ironiczny, nie do końca pozytywny. I o to chodzi.

Na które niedociągnięcia językowe przymyka Pani oko?
Język wciąż żyje i się zmienia. Kiedyś jedyną dopuszczalną formą było "podaj mi tę książkę", teraz coraz częściej językoznawcy dopuszczają formę "tą" w tekstach nieoficjalnych. Dzieje się tak właśnie pod wpływem użytkowników języka. Wiele kwestii rozstrzyga i opiniuje Rada Języka Polskiego.

Jak Kmicic broni Pani polszczyzny własną piersią?
Prywatnie dbam o przestrzeganie norm, ale nie jestem purystą językowym. Sądzę, że niektóre mody językowe trzeba przeczekać. Moim zdaniem język się z wielu z nich oczyści. Weźmy dla przykładu te wszystkie młode anglicyzmy w naszym języku typu: "firma poszukuje sales managera" lub "junior accountant".

Proszę być adwokatem diabła i wytłumaczyć, po co tak kaleczymy nasz język?
W takich przypadkach - mam na myśli teksty ogłoszeń prasowych - może chodzić o uniwersalne terminy, zrozumiałe na całym świecie. Pracodawca może też powiedzieć: potrzebujemy pracownika, który zna to branżowe określenie i zna język angielski. W dużej mierze chodzi jednak o wrażenie prestiżu i profesjonalności. Na przykład nasz rodzimy "kadrowiec" nie brzmi już tak dobrze jak "haerowiec", od angielskich słów "human resources" (czyli, brr!, "zasoby ludzkie"). Są też polskie, bardziej "prestiżowe" zawody, takie jak: "asystent klienta" zamiast "sprzedawca", "florystka", a nie "kwiaciarka" czy "kreator fryzur", a nie po prostu "fryzjer". Bo teraz chodzimy do "salonu".

I nie mamy już mieszkań, tylko apartamenty.
I to takie, które mają zaledwie 25 metrów kwadratowych.

Czy to wyjście naprzeciw tworzącej się w Polsce klasie średniej?
Na pewno jest to także snobowanie się.

Czy język nie jest tutaj narzędziem manipulacji?
Oczywiście. Już za pośrednictwem samego słowa podnosimy wartość produktu lub usługi. Język ma funkcję magiczną. Tworzy rzeczywistość. Człowiek woli się nazwać "konserwatorem nawierzchni płaskich" niż "sprzątaczem".

Ale czy to nie jest już zwykłe kłamstwo, kiedy ktoś sprzedaje schab z indyka?
Na pewno tak. Wiadomo, że jak schab, to tylko z konkretnej części wieprzowiny. Pytanie, czy to jeszcze nadużycie czy już kłamstwo? Widziałam kiedyś "salon mięsny", a nawet "salon nagrobków".

I co w tym złego?
Salon to duże i eleganckie pomieszczenie. Bawi mnie "salon opon" lub "salon podróży". Obok salonów mamy też studia. Moim ulubionym jest "studio paznokcia". Jednego. Ostatnio byłam w salonie fryzjerskim, gdzie stylistka fryzur zapytała mnie: "czy zaaplikować pani rytuał piękna?" Okazało się oczywiście, że chodzi o zwykłą maseczkę nawilżającą włosy. Można się poczuć lepszym, prawda?

Oszukano Panią dla Pani lepszego samopoczucia.
Moja studentka znalazła w sklepie "wodę dietetyczną". Droższą od tej zwykłej. Ja nie tylko schab z indyka, ale i z ryby. Zżymam się, kiedy takie coś widzę. Jednak proszę pamiętać, że kiedyś "bielizna" mogła być tylko biała, "miednica" tylko z miedzi, a "pisarz", to był ten, który umiał stawiać litery. Takie zmiany znaczeń wymagają czasu. Nigdy jednak nie pójdę na (!) "farmę piękności". Kiedy wyobrażam sobie farmę, i kobiety na niej, wolałabym tam nie być.

Czytaj także: Maciej Friedek: Czasem szarpię sie na planie i ręka mi się omsknie

Ale w czasie drugiej wojny światowej naziści tworzyli "farmy" dla czystej krwi Aryjek, które miały rodzić dzieci niemieckim żołnierzom.
No właśnie. Dla kogoś, kto ma szerszą wiedzę, może to brzmieć o wiele straszniej.

Narobiła Pani komuś wstydu, poprawiając go publicznie?
Zwracam uwagę mężowi, choć tego nie lubi. I córce. Ale publicznie nigdy. Zawsze to naruszenie twarzy takiej osoby.

Wścieka się Pani czasem na to, co słyszy u innych?
Czasami tak. Drażni mnie, jeśli ktoś używa języka w pretensjonalny sposób lub ze szkodą dla innych manipuluje nim.

Pamięta Pani taką sytuację?
Wchodziłam do ośrodka zdrowia i na drzwiach zauważyłam kartkę: "Kulturalnych ludzi zamykanie drzwi nie trudzi!".

To chyba szantaż językowy?
Właśnie takie coś mnie drażni: protekcjonalne i niepoważne traktowanie odbiorcy.

Zwróciła im Pani uwagę?
Nie.

Dlaczego?
Chyba emocje wzięły górę. Zostawiłam drzwi otwarte.

W pracy dziś do każdego mówi się po imieniu.
To tylko nowa konwencja, nowa gombrowiczowska gęba. Młody pracownik często jest zmuszony ją zaakceptować. Kiedyś w sklepach sieci Empik sprzedawcy oddając klientom karty kredytowe, musieli mówić: "dziękujemy, panie Stanisławie", "dziękujemy, pani Ewo". Chociaż klientów nie znali i często byli dużo od nich młodsi. A teraz "panie Pawle", ja pana przepytam jak studenta na egzaminie.

Miałem rację, że się bałem.
Media używają określenia "wywiad ekskluzywny", właściwie?

Chyba tak, ale pewnie nie, skoro Pani pyta.
A widzi pan: nie. Mamy przecież polski "wywiad na wyłączność". "Ekskluzywny", czyli nie dla wszystkich, elitarny, ale także - kojarzący się z bogactwem i luksusem. Ekskluzywny to może być samochód.

Teraz Pani. Wchodzi Pani na stronę, wysyła na maila?
Zaglądam na stronę. Choć, szczerze, także "wchodzę" na jakąś stronę. Śmieszy mnie natomiast, gdy ktoś "siedzi na komputerze". Jak to robi?

Co to jest kompetencja językowa?
Wrażliwość i wyczucie, a nie tylko wiedza ze słownika. Kiedy mamy odczucie, że tak można, a tak już nie bardzo.

Jak ją nabyć?
Wsłuchiwać się i wczytywać w to, co dookoła. Nie ulegać modom językowym. Mieć świadomość, że mody językowe istnieją, ale warto być wobec nich krytycznym. A już na pewno wobec tego, jak mówi się w telewizji. Myślę, że ktoś jest kompetentny językowo, kiedy umie dostosować to, jak mówi, do konkretnego rozmówcy i sytuacji. Bo tak samo niewłaściwe jest mówienie potocznym językiem podczas oficjalnej uroczystości, jak i używanie języka oficjalnego przy gotowaniu pomidorówki.

Chyba nawet Miecugow nie mógłby sobie pozwolić na tak ekskluzywny, ponadgodzinny wywiad.
Dziękuję, że pozwolił mi się pan wygadać.

Zabłyśnij w naszym konkursie! **Zostań Miss Lata Małopolski 2011! Czekają atrakcyjne nagrody!**

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska