Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to się robi w Jurgowie

Redakcja
Z Jurgowa rozpościera się jeden z piękniejszych widoków na Tatry
Z Jurgowa rozpościera się jeden z piękniejszych widoków na Tatry FOT. paweł sołtys, www.jurgowski.pl
Dziesięć lat temu Białka Tatrzańska pokazała, że górale mogą się pogodzić i zrobić coś razem. Białczańska stacja narciarska wciąż jest najbardziej imponującym tego przykładem. Ale już niejedynym. Małe Ciche, Witów, Czarna Góra - przybywa naśladowców. Jurgów dołączył do nich niedawno, ale zrobił to z przytupem - pisze Marek Lubaś-Harny.

Jurgów to wieś szczególna. Położona tuż przy granicy ze Słowacją, w historii kilka razy zmieniała przynależność państwową. W okresie zaborów Białka i Bukowina Tatrzańska leżały po galicyjskiej stronie granicy, Czarna Góra i Jurgów - po węgierskiej. Sytuacja powtórzyła się podczas okupacji hitlerowskiej, kiedy polska część Spisza została przyłączona do Państwa Słowackiego. Bliskość granicy, jak wiadomo, wyzwala w mieszkańcach przedsiębiorczość.

Jurgowianie sami przyznają, że do działania pobudził ich przykład sąsiadów zza rzeki. Kiedy rodziła się jurgowska inicjatywa, Józef Milan Modła był wójtem gminy Bukowina Tatrzańska. Dziś wspomina: - Wszyscy patrzyli na Białkę. Widzieli, jak Białka się rozwija. I myśleli: Dlaczego jedni mogą, a drudzy nie?

Pomógł im halny
Wreszcie doszli do przekonania, że oni przecież też by mogli. Pomógł im w tym halny wiatr, który jesienią 2002 roku ogołocił z lasu Górków Wierch. Drzewa powaliło akurat na zboczu jakby stworzonym do tego, by wytyczyć na nim trasy narciarskie.

- Rzeczywiście, natura jakby sama wskazała teren na inwestycję - przyznaje Modła.
Grzechem byłoby nie wykorzystać takiej okazji. W roku 2004 jurgowianie zawiązali spółkę. Wśród jej założycieli znaleźli się sołtys Andrzej Pawlak, radny powiatu tatrzańskiego Józef Górka, a także Edward Tybor, Janusz Bonarski i inni.

Pewnego dnia ruszyli na wieś, żeby się zorientować, ilu sąsiadów dałoby się wciągnąć do przedsięwzięcia. Okazało się, że jurgowianie tylko czekali, aż ktoś pierwszy zacznie. Już na starcie zebrali ponad pół miliona złotych kapitału. Do spółki przystąpiło ponad dwieście osób. Można powiedzieć, że cały Jurgów, bo trudno byłoby znaleźć we wsi rodzinę, która w swoim gronie nie miałaby jakiegoś udziałowca.

Potrzebny był ktoś, kto zapanowałby nad wszystkim organizacyjnie. Józef Milan Modła kończył akurat kadencję wójta Bukowiny i nie miał zamiaru ubiegać się ponownie o tę funkcję. Myślał o innej pracy, ale kiedy zaproponowano mu pokierowanie nową spółką, nie wahał się. Miał nie tylko doświadczenie samorządowe, ale i narty we krwi.

- Z nartami jestem zżyty od małego, choć w tamtych czasach dzieci na wsi nie miały wiele czasu na własne przyjemności - opowiada. - Pamiętam, że jako chłopcy wymykaliśmy się wieczorami z domów i przy świetle księżyca do późnej nocy śmigaliśmy po przymarzniętym stoku Kozińca nad Czarną Górą. Wiedziałem, że po powrocie dostanę lanie, ale pokusa była silniejsza.

Czasy, kiedy na Podhalu śnieg padał za darmo z nieba, a narciarze zadowalali się byle czym, odeszły w przeszłość. Kiedyś wystarczyło na górce postawić byle wyrwirączkę, żeby przyciągnąć klientów. Dziś inwestycja narciarska to duże i skomplikowane przedsięwzięcie. Na śnieg z nieba raczej nie można liczyć, a turyści robią się coraz bardziej wybredni. Już nawet na tradycyjne orczyki kręcą nosami, każdy chce jechać do góry na wygodnej kanapie, najlepiej z osłoną przeciwwiatrową. Bez instalacji do sztucznego naśnieżania w ogóle lepiej nie zaczynać. A do tego jeszcze często dochodzą rozbieżne zdania zainteresowanych, z których każdy ciągnie w swoją stronę.

Działek czterysta

- Okazało się, że teren planowanej inwestycji zajmuje ponad czterysta działek, a każda z nich jest strategiczna, bo wszystkie biegną w poprzek stoku - mówi Modła. - Trzeba było rozmawiać nawet z właścicielami kawałków liczących nie więcej niż pół ara. Ale od początku wszyscy mieli chęć się dogadać.
Ani jeden metr kwadratowy nie jest własnością spółki, cały teren jest dzierżawiony. Mimo to zatargów nie ma. Może również dlatego, że od pierwszego roku bez opóźnień są wypłacane czynsze, uczciwie wynegocjowane.

Początki nie były łatwe. Można nawet powiedzieć, że pechowe. 25 stycznia 2008 roku nastąpiło uroczyste otwarcie stacji narciarskiej Hawrań, ksiądz kardynał Stanisław Dziwisz pokropił pierwszą w Jurgowie trasę narciarską i wyciąg orczykowy, jednak sezon okazał się nieudany. Zawiodła informacja, być może konkurencja Białki była jeszcze zbyt mocna.

Siły nieczyste
Na tym nieszczęścia się nie skończyły. 22 kwietnia piorun ominął wysoki maszt przekaźnika sieci komórkowych na Górkowym Wierchu i uderzył w położoną niżej rozdzielnię prądu, dewastując instalację elektryczną stacji. Kilka tygodni później powódź zniszczyła ujęcie wody do sztucznego naśnieżania pod dnem Białki. Likwidacja szkód pochłonęła 600 tysięcy dodatkowych złotówek. - O pomoc zwróciliśmy się nawet do kard. Dziwisza - uśmiecha się Modła. - Mówiłem: Trzeba kropić, księże kardynale, mocno kropić, żeby pogonić siły nieczyste, które się chyba na nas uwzięły.

Pomogło. Kolejne sezony były już o wiele bardziej udane. Do orczyka dołączyła kolej krzesełkowa, wyposażona w wygodne, czteroosobowe kanapy. Rozpoczęto budowę karczmy.
Warto tu parę minut odpocząć, bo rozpościera się stąd niepowtarzalny widok na Tatry, poczynając od Tatr Bielskich z wznoszącym się tuż-tuż na wprost Hawraniem, aż po Czerwone Wierchy i Giewont daleko na zachodzie.

Potem można znowu śmigać w dół. Narciarze mają do dyspozycji cztery trasy, w sumie około czterech kilometrów. To wprawdzie wyraźnie mniej niż w Białce, ale tutejsze stoki są też dobrze przygotowane, a tłok mniejszy.

Modła mocno wierzy, że Jurgów ma przyszłość.Kolejna trasa z własnym wyciągiem powstanie na północnym zboczu wzgórza. Pod szczytem powstać ma druga restauracja, której atrakcją będzie wspaniały widok.

Czuć się właścicielem
Okolica staje się modna, przyciąga ludzi. Stojąc obok górnej stacji, można w dali zobaczyć dom, który kupił Michał Żebrowski. Nieco dalej kryje się w lesie posiadłość ojca dyrektora Rydzyka. Na narty do Jurgowa często wpada kardynał Stanisław Dziwisz, choć w narciarskim stroju i kasku nie wszyscy go rozpoznają. Rośnie liczba gości, bo choć jest po drodze Białka, Górków Wierch ma swoje niezaprzeczalne walory. Przekonali się o tym nawet goście ze Słowacji, samochody i autokary ze słowacką rejestracją coraz częściej można zobaczyć na tutejszym parkingu.

Stacja Hawrań zatrudnia już 37 osób, w większości miejscowych. Jak na Jurgów, nie jest to mało. Coraz więcej jurgowian wynajmuje pokoje. I oni mają nadzieję, że wieś będzie się rozwijać.

- Ważne, żeby ludzi nie skłócić - mówi Modła. - W tak niedużej spółce trzy zamożniejsze osoby mogłyby z łatwością przechwycić kontrolę nad całością. Dlatego w statucie zawarliśmy dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, aby zostać udziałowcem, trzeba mieszkać w Jurgowie albo mieć jurgowskie korzenie. Po drugie, nikt może posiadać więcej niż trzysta udziałów. Działa.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: 11 lat za próbę zabójstwa córki
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Skok do celu Adama Małysza: czytaj wszystko o ostatnim występie najlepszego polskiego skoczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska