Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Majchrowski: myślałem, że moja władza będzie większa

red
Prof. Jacek Majchrowski: Nie ukrywam, chcę coś po sobie zostawić
Prof. Jacek Majchrowski: Nie ukrywam, chcę coś po sobie zostawić Wojciech Matusik
Twierdzi, że nie lubi blichtru i jest prostym człowiekiem. Swój pomnik najlepiej by jednak widział na Rynku Głównym. O rządzeniu, ideałach i władzy z prezydentem Jackiem Majchrowskim rozmawia Marek Bartosik.

Wyobraźmy sobie Kraków za kilkadziesiąt lat. Na środku placu Szczepańskiego stoi pomnik, a na postumencie inskrypcja: Prezydent prof. Jacek Majchrowski. To dla Pana do pomyślenia?
Wolałbym na Rynku Głównym. (uśmiech)

Ale tam trudno o centralne miejsce. Jakieś wyburzenia Pan planuje?
Niech już będzie na Szczepańskim, ale pod warunkiem, że monument będzie w klimacie secesyjnym. Poważniej: nigdy nie robiłem niczego dla podobnych rzeczy, ale nie ukrywam, że jak każdy, chcę po sobie coś wymiernego zostawić. Trochę mi się nawet udało zrobić, choć niektórzy politycy czy pseudopolitycy usiłowali zablokować inwestycje niezbędne dla mieszkańców miasta motywując to właśnie tym, by nie stawiać Majchrowskiemu "pomników". Ten sposób myślenia trwa zresztą u niektórych do dziś.

Zobacz także: Te tory zmienią życie Podgórza

Ale podobne doświadczenia mieli Dietl czy Leo, wielcy prezydenci Krakowa, którzy pomniki mają.
Rzeczywiście też mieli twardą opozycję, ale historia o ich przeciwnikach raczej milczy. Wiadomo tylko, że byli. Szkoda, bo czasami warto by może przypominać ich nazwiska i dorobek.

Jednak, jak każda opozycja, trochę racji mieć musieli?
Jeśli podejmuje się decyzje, to trzeba się liczyć z tym, że część osób będzie im przeciwna dla samej zasady, a inna część czasami w poczuciu zagrożenia swych interesów. Kiedy buduje się drogę, zwykle narusza się czyjąś własność, aby osiągnąć cele wyższe. Trzeba wybierać mniejsze zło.

Panu łatwo przychodzi wybierać?
Nigdy, ale trzeba to robić.

Ale lubi Pan ten kawałek swojej władzy?
Władzy nie traktuję w kategoriach: lubię - nie lubię. Nie przejawia się to tak, że jak coś mówię, to się staje. Wynikające z mojej władzy kroki wymagają często akceptacji Rady Miasta Krakowa, rozmaitych konsultacji. Władza podzielona jest więc między różne podmioty, z których część do odpowiedzialności za skutki często się nie poczuwa.

Nie ma Pan wrażenia posiadania realnej władzy w milionowym mieście?
Mam taką władzę, jaką może mieć prezydent miasta.

To co Pan tu właściwie robi, jeśli nie rządzi?
Ja tych wszystkich zadań nie wykonuję dla próżnej radości, że moje pomysły czy fantazje zamieniają się w konkret. Jeżeli uważam, że coś jest słuszne i leży w interesie miasta, to wbrew przeciwnościom to forsuję. Najlepszym przykładem było muzeum pod Rynkiem, gdzie wszyscy, razem z organami władz czy tzw. ekspertami byli przeciw. Dziś przeciwników tego muzeum można policzyć na palcach jednej ręki.
Z jakim stosunkiem do władzy startował Pan jako prezydent?
Przyznaję: myślałem, że moja władza będzie większa. Ustawodawca wykonał pewien krok, ustanawiając powszechne wybory prezydentów dużych miast, ale nie wyposażył ich w realne narzędzia realizacji władzy. Człowiek poparty przez ponad połowę wyborców powinien być rozliczany z tego, co zrobił i czy zgodnie z przepisami wykonuje budżet. Teraz Rada Miasta Krakowa wprawdzie nie może prezydenta odwołać, ale przy okazji udzielania mu absolutorium zawsze urządza polityczne harce.

Jak się ma radę przez 8 lat przeciwko sobie, to może łatwo o radykalne wnioski. Jednak ta rada jest po to, by krzyczeć i Pana kontrolować.
Organów kontrolnych mamy nadmiar. A wykonanie budżetu bada bardzo kompetentna Regionalna Izba Obrachunkowa.

Trudno radę porównać z sanepidem.
Ktoś, kto kontroluje, powinien być fachowcem. Nie rozumiem dlaczego w sprawie budżetu i pieniędzy mają mnie oceniać ludzie, którzy nigdy publicznego grosza nie wydawali.

Zobacz także: Te tory zmienią życie Podgórza

Pan chyba nie jest demokratą?
Jestem. Ale w demokracji nie można powierzać ważkich zadań osobom przypadkowym. Trzeba kierować się kompetencjami.

Rozumiem, że rządowi Sejm też jest niepotrzebny, bo też nie składa się z fachowców?
Kontrola parlamentarna rządu jest w dużej mierze fikcyjna. Jeżeli rząd jest wyłaniany przez Sejm, to znaczy stoi za nim sejmowa większość. Trudno sobie wyobrazić, że będzie ona negatywnie oceniała własny rząd.

Pan naukowo zajmował się tymi sprawami. Jaki więc ideał władzy jest Panu najbliższy?
Optymalna jest sytuacja, gdy rządzi ktoś fachowo przygotowany, uczciwy i ma do pomocy fachowców. Mnie zarzucają, że mam pełnomocników. Pomija jąc, że krytycy na ogół nie rozu mieją ich roli, to lubię się otaczać ludźmi, którzy w danej dziedzinie są mądrzejsi ode mnie. I jestem ewenementem.

Wracając do ideału. Cesarz Franciszek Józef?
O nie. Przypisują mi Piłsudskiego. Ale którego? Tego z 1918 roku czy z połowy lat trzydziestych? Nie, nie mam tu ideału.

Czy ta władza, której podobno Pan nie ma, zmieniła Pana?
Kiedyś powiedziano Cyrankiewiczowi, że premier się nie zmienia od lat. Odpowiedział: Jak to? Ja się nie zmieniam?
Bliska jest Panu ta anegdota.
Tak, bo człowiek zmienia się pod wpływem sytuacji, wieku. Kiedy się jest młodszym, to chce się być prężnym i dynamicznym, ale decyzje wydaje się częściej w sposób nieprzemyślany. W pewnym wieku zaczyna się je ważyć.

Ale rośnie ryzyko, że człowiek skupia się na ważeniu. Nie zauważył Pan tego?
Biorę to pod uwagę. Jeżeli jednak nie chodzi o coś, co wymaga natychmiastowej reakcji, wolę stracić trochę czasu, ale podjąć decyzję z przekonaniem, że jest rzetelnie przygotowana. Kanał ulgi na przykład...

... czyli decyzja, która czeka na podjęcie już sto lat, a ma służyć temu, by odciążyć od ryzyka fali powodziowej pod Wawelem.

Jestem przeciwnikiem jego budowy. Ale by odmówić, chcę mieć niepodważalne dowody nieracjonalności pomysłu. Jak będę miał tego typu dowody, to podejmę taką decyzję.

Ale po co? Kanał od stu lat nie powstaje. Jeśli Pan podejmie decyzję negatywną, nie będzie powstawał jeszcze bardziej?
Jeśli sto lat wstrzymywano się z decyzją, to moich 12 nic nie zmieni. Idą za nią poważne konsekwencje tak dla miasta: uwolnienie dużych obszarów pod inwestycje, jak i dla mieszkańców terenów, znajdujących się w pasie zarezerwowanym pod kanał, którzy nie dostają zgody na budowę czy rozbudowę domów.

Obrósł Pan sojusznikami. Bierze Pan pod uwagę, że rządzi pańskie zaplecze, nie Pan?
Nie mam takiego wrażenia, mimo że część uprawnień scedowałem na niższe szczeble. Jak więc pan widzi, już to jest przyczynek do tego, że jestem demokratą.

Broni się Pan świadomie przed takim rozwojem sytuacji?
Staram się kontrolować wszystko, ale nie do końca jest możliwe pilnowanie wszystkich decyzji, bo wiele z nich podejmują w moim imieniu urzędnicy niższego szczebla. Decyzji w sprawach strategicznych staram się nie wypuszczać z rąk.

Pan nie wyrzuca ludzi. Bronił Pan do końca np. dyrektora Tajstera. Jaka kalkulacja się za tym kryje?
Prosta. Nie można ludzi obrzucać błotem bez ostatecznego udowodnienia im winy. Mam w urzędzie przykłady ludzi oplutych, oczernionych przez media, a potem przez sąd uniewinnionych.

W naszych sądach lata mijają, a wyroków nie ma. W tym czasie ludzie oskarżeni pode jmują w Pańskim imieniu decyzje.
Z reguły odsuwam ich od decyzji. Za łatwo szafuje się oskarżeniami, a media potrafią zniszczyć błyskawicznie. Za mało jest etyki na studiach dziennikarskich.

Tylko na dziennikarskich?
Nie tylko, ma pan rację.

Marilyn Monroe mówiła, że najlepszym przyjacielem kobiety są diamenty. Pan zgadza się z tezą, że najlepszą przyjaciółką mężczyzny jest władza?
Zależy, co kto lubi. Jest wielu, takich ludzi, co władzę kochają i korzystają z niej. U nas większość ludzi, także urzędników, pokazuje władzę w ten sposób, że odmawiają. To dla mnie dyskusyjny sposób sprawowania władzy.

Pan woli dawać?
Wolę rozstrzygać na tak, gdy ktoś prosi czy się domaga. Ale proszę wziąć pod uwagę, że przeciwników jakichś rozwiązań lepiej słychać, bo się organizują. Znakomita większość, która jest na tak, milczy.

Miewa Pan nocami prezydenckie lęki?
Nie. Nigdy nie podejmowałem takich decyzji, żebym musiał się bać ich skutków. Najtrudniejsze jest, kiedy trzeba rozstawać się z ludźmi, gdy coś zawalili.

Dlaczego nie chce Pan zostać ostatnią nadzieją polskiej lewicy?
Jestem przekonany, że samorząd powinien być apolityczny.

Można zamknąć ten rozdział i przyjąć propozycję kandydowania na prezydenta RP?
Nie miałem nigdy takich ambicji. Mimo otrzymania propozycji, nie wyraziłem zgody na ka ndydowanie. W wypadku wygranej, co raczej wątpliwe, musiałbym przeprowadzić się do Warszawy, zostawiając synów i wnuka. Potem do końca życia chodziliby za mną borowcy. Już nie mówię o tym, że nie lubię blichtru. Jestem prosty człowiek.

Miewał Pan dość władzy?
Tak, ale nie z powodu konkretnych spraw. Czasem zaczynam się zastanawiać, czy naprawdę muszę pracować przez 7 dni w tygodniu po 12 godzin, czy nie mógłbym się zająć na przykład pisaniem.

Jak Pan rozwiązuje ten dylemat?
W końcu zawsze wraca ten sam argument: jak sobie odpuszczę, to wszystko, co zacząłem, pójdzie wniwecz. Dlatego też zdecydowałem się startować trzeci raz w wyborach.

Co chciałby Pan, aby Panu z okresu władzy zostało?
Poczucie, że nie zmarnowałem czasu i nie zawiodłem krakowian. Choć politycy, którzy w życiu niczego nie zrobili, z lubością powtarzają, że moje rządy to same zmarnowane szanse. Wiem, że jest inaczej.

Ciągle krytykuje Pan swoich krytyków. Nie powstrzymuje Pana świadomość, że gdyby nie oni, to Pańska władza już dawno by się wyrodziła i spadła Panu na głowę?
Reaguję na krytykę moich działań. To normalny element dyskusji publicznej. Nie demonizowałbym tego.

A tak między nami: czeka Pan na ten pomnik, choćby na placu Szczepańskim?
Zapewniam: nie powstanie.

Pańscy wyborcy nie upomną się o taki monument?
Mieliśmy za komuny prezydenta Zbigniewa Skolickiego, który w tamtej epoce zrobił najwięcej dla Krakowa. Później odebrało się ulicy jego imię, bo był niesłuszny politycznie. Myślę, że niektórzy mnie też tak będą chcieli potraktować. Ale będzie z tym problem - jestem pierwszym prezydentem wybranym przez mieszkańców. I to trzykrotnie.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Grali w karty. W ruch poszedł scyzoryk**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska