Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas braci Rasiów? (III)

Redakcja
Ks. Dariusz Raś dzień rozpoczyna od mszy u sióstr prezentek. Potem pracuje w kurii. Z bratem Ireneuszem spotyka się raz na 2-3 tygodnie
Ks. Dariusz Raś dzień rozpoczyna od mszy u sióstr prezentek. Potem pracuje w kurii. Z bratem Ireneuszem spotyka się raz na 2-3 tygodnie Wojciech Matusik
Młody polityk i niewiele starszy ksiądz. Wiceprzewodniczący największego klubu parlamentarnego i osobisty sekretarz najbardziej wpływowego hierarchy polskiego Kościoła. Ireneusz Raś i jego brat ks. Dariusz Raś. Takiego rodzinnego układu w Polsce jeszcze nie było.

- Ks. Raś jest bardzo skoncentrowany na wspieraniu kariery politycznej brata - ocenia jeden z najważniejszych polityków małopolskiej Platformy Obywatelskiej. - To, że Irek może tą drogą zdobyć poparcie krakowskiego Kościoła, to czysta iluzja.

Przy Franciszkańskiej są znacznie bardziej wpływowi zwolennicy PiS czy jeszcze dalszej prawicy. To po pierwsze. A po drugie, takie nachalne poparcie może tylko politykowi zaszkodzić - tłumaczy ktoś zorientowany w subtelnościach rozkładu politycznych sympatii wśród krakowskich duchownych.

- Kiedy zaczynałem budować swoją polityczną pozycję, Darek najpierw był w seminarium, a potem w Rzymie. Posłem zostałem w tym samym czasie, kiedy ksiądz kardynał mianował go sekretarzem - tak Ireneusz Raś, poirytowany próbami kwestionowania jego osobistych osiągnięć, odpowiada na pytanie o poparcie brata.

Dwa lata temu po raz kolejny dostał się do Sejmu. Zebrał ponad dwa i pół raza głosów więcej niż w 2005 r. Dało mu to indywidualnie czwarte miejsce w krakowskim okręgu. Jego prawie 16 tys. głosów to było o wiele za mało, by mierzyć się ze Zbigniewem Ziobrą czy Jarosławem Gowinem, ale dość, by zostawić daleko z tyłu np. Zbigniewa Wassermanna.

W tym czasie jego brat bardzo okrzepł na stanowisku kardynalskiego sekretarza. Początkowo w opanowaniu tajemnic tego zajęcia, co zauważają kurialni obserwatorzy jego kariery, pomagał mu sam szef, najlepiej w tym fachu przecież zorientowany.

Codziennie średnio około 60 osób i delegacji stara się o audiencję u metropolity krakowskiego. Przez poczekalnię przewijają się anonimowi wierni i księża, ale też dostojnicy Kościoła z całego świata, mnóstwo dziennikarzy, dla których dawny osobisty sekretarz Jana Pawła II jest bardzo atrakcyjnym rozmówcą. No i politycy. Z zagranicznych był np. Hans Poetering, poprzednik Jerzego Buzka na stanowisku przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, czy Jose Aznar, były chadecki premier Hiszpanii. Krajowi niemal wszyscy, od Andrzeja Leppera po Lecha Wałęsę.

Oprócz organizacji audiencji sekretariat, którym ks. Raś kieruje, musi zadbać o załatwienie całych ton korespondencji, jaka przychodzi do kurii. W porównaniu z czasami kard. Franciszka Macharskiego, sekretariat się rozrósł, część jego dawnych funkcji przejął też utworzony za czasów obecnego metropolity sekretariat rzecznika prasowego.

Pracują w nim również siostry sercanki, które wróciły z Rzymu ze Stanisławem Dziwiszem. Od niedawna kardynał ma też młodego świeckiego asystenta. A jakim sekretarzem jest ks. Raś w porównaniu np. z ks. Andrzejem Fryźlewiczem, wieloletnim sekretarzem kard. Macharskiego? - Różnica jest taka jak między ich szefami - odpowiadają w kurii. - Ks. Andrzej był właściwie niewidoczny, całkowicie oddany pracy. Darek ma inną pozycję - dodają.

Przy Franciszkańskiej nie mogło przejść niezauważone, że jeszcze jako dyrektor Radia Plus ks. Raś ubierał się w garnitury, a swój duchowny stan zaznaczał koloratką. Teraz bardzo rzadko można go zobaczyć ubranego inaczej niż w sutannę. - Tak przystoi sekretarzowi metropolity - tłumaczy ks. Robert Nęcek, rzecznik kardynała.

Ale także sutanna sutannie nierówna. Po tych, które nosi ks. Raś, ludzie zorientowani podobno bez trudu poznają (np. po sposobie wszywania guzików), że zostały kupione u krawca gdzieś przy Via Conziliazione. - On w ogóle zrobił się taki rzymski - można usłyszeć od kolegów o ks. Rasiu. Mówią to z lekką złośliwością, lecz i zazdrością, którą trudno im ukryć.
Sekretarz zaczyna swój każdy krakowski dzień od odprawienia mszy u sióstr prezentek przy ul. św. Jana. Potem je u nich śniadanie i wraca na Franciszkańską. Do 13.30 stara się sterować ruchem interesantów kardynała. Później w refektarzu uczestniczy we wspólnym obiedzie metropolity i jego najbliższych współpracowników.

Następnie jest godzinna przerwa i kardynał znowu zaczyna przyjmować interesantów. Zwykle do godz. 18. Pół godziny później rozpoczyna się wieczorne nabożeństwo. Dalej przychodzi czas na kolację spożywaną w podobnym gronie co obiad. Potem zwykle sekretarz może wrócić do swego niedużego, ale wygodnego dwupokojowego mieszkania, które znajduje się w pobliżu apartamentów kardynała.

Do sposobu wywiązywania się przez ks. Rasia z obowiązków sekretarza nie ma zastrzeżeń. Jest taktowny, dobrze zorganizowany, elokwentny i oczywiście lojalny wobec szefa. I wszystko wskazuje na to, że kard. Dziwisz w ważnych sprawach słucha rad swego sekretarza.

Tak było podobno np. w czasie głośnego kryzysu lustracyjnego, jaki poprzedził wydanie słynnej książki "Księża wobec bezpieki" ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. W kurii ścierały się wówczas dwa stanowiska. Według jednego, forsowanego przez starszych i wyższych rangą kurialistów, ks. Zaleskiego należało ukarać z całą stanowczością.

Sekretarz był wśród tych, którzy doradzali kardynałowi wydanie komunikatu ostrego, jednak niewypychającego ks. Zaleskiego poza Kościół. - Czarne birety wygrały z czerwonymi - mówi osoba znająca kulisy tej sprawy, bo z tych przetargów wyszedł dokument ponoć w kurii uznawany za kompromisowy.

Ale taki nie jest on z pewnością dla ks. Zaleskiego, który dalej jest głęboko dotknięty jego treścią: w dokumencie tym zarzucono mu bowiem rozbijanie jedności Kościoła. Ks. Raś odegrał też istotną rolę w przygotowaniu stanowczego wystąpienia wygłoszonego kilka lat temu przez kard. Dziwisza podczas obrad Konferencji Episkopatu na Jasnej Górze, a dotyczącego Radia Maryja.

Nic więc dziwnego, że kiedy pozycja kardynalskiego sekretarza odbierana jest jako coraz poważniejsza, mnożą się pytania o jego wpływ na karierę Ireneusza Rasia. Bracia spotykają się raz na dwa, trzy tygodnie. Choć przeszli podobną ścieżkę wychowania, jednak ich poglądy różnią się w istotnych szczegółach. Np. w sprawie in vitro poseł Raś wydaje się bardziej konserwatywny niż brat duchowny.
Teraz, kiedy zbliża się moment, gdy Platforma będzie musiała wskazać kandydata na prezydenta Krakowa, pojawia się pytanie o znaczenie poparcia kurii dla Ireneusza Rasia. Ten nie ukrywa, że jego ambicją jest start. - Kraków zasługuje na młodego prezydenta - mówi i zaraz pokazuje jako pozytywne przykłady Rafała Dutkiewicza rządzącego od dwóch kadencji Wrocławiem czy Pawła Adamowicza, od 1998 r. prezydenta Gdańska.

- W pewnym wieku startowanie w wyborach na takie stanowisko jest już oszukiwaniem wyborców, że coś się zrobi dla Krakowa - mówi o obecnym prezydencie miasta Jacku Majchrowskim. Uważa, że dla zwycięstwa w tych wyborach kluczowe jest poparcie nie "krakówka", lecz dzielnic, które są na marginesie zainteresowań Majchrowskiego, czyli Nowej Huty i Podgórza.

A tam czuje się silny. No i uważa, że ma kompetencje, by rządzić Krakowem. Tu zgadza się z nim m.in. prof. Andrzej Gołaś, który był prezydentem miasta przed Jackiem Majchrowskim. Szefem jego kancelarii w 1999 r., a więc w wieku 26 lat, został właśnie Ireneusz Raś.

Czy Platforma może wystawić przeciwko Majchrowskiemu właśnie jego? We własnej partii ambicje posła bywają nawet ośmieszane. Wytyka mu się, że historia na Papieskiej Akademii Teologicznej to za mało na prezydenturę, a nowohucka popularność nie wystarczy na zwycięstwo w całym Krakowie.

- Fakt, że jego brat jest sekretarzem krakowskiego biskupa, ma znaczenie ograniczone. Wielu księży, tak naprawdę poglądami zbliżonych do Ligi Polskich Rodzin, nigdy się do nich nie przyzna. Publicznie raczej powiedzą: "Jak ten brat Darka Rasia mądrze mówi". O tyle Irkowi może być łatwiej w namawianiu księży na jakieś przedsięwzięcia. Jeśli to przekłada się na politykę, to słabo - ocenia jeden z duchownych.

Poseł twierdzi, że woli być na stanowiska wybierany niż namaszczany. Na dowód przypomina, jak wygrywał wybory do rady miasta, jak z 10. miejsca na liście PO dostał się Sejmu, a zaraz potem, jako kandydat zgłoszony z sali, wybrany został do prezydium klubu Platformy.

Czy to oznacza, że gdyby partia zdecydowała się wystawić w przyszłorocznych wyborach na prezydenta Krakowa np. Stanisława Kracika, to on gotów jest startować jako kandydat niezależny? - O nie! To byłoby nie fair wobec partii. W polityce nie należy się obrażać - odpowiada.

Teraz przygotowuje dla parlamentarzystów PO kolejne dni skupienia, czyli partyjne rekolekcje. Tyma razem na Jasnej Górze. Poprzednie odbyły się w Łagiewnikach i w zakopiańskiej Księżówce. Tylko w pierwszych uczestniczył kard. Dziwisz wraz ze swoim sekretarzem Dariuszem Rasiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska