Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas braci Rasiów? (II)

Marek Bartosik
Ireneusz Raś konsekwentnie wspina się po szczeblach politycznej kariery
Ireneusz Raś konsekwentnie wspina się po szczeblach politycznej kariery Wojciech Matusik
Żeby marzyć o zwycięstwie z Jackiem Majchrowskim, Platforma Obywatelska powinna już za kilka, najdalej kilkanaście tygodni ogłosić nazwisko swojego kandydata na prezydenta Krakowa.

O to kto nim zostanie, zakulisowa walka trwa od wielu miesięcy. Być może będzie nim Stanisław Kracik, ulokowany niedawno w gabinecie wojewody małopolskiego także po to, by łatwiej było mu zdobyć ten po drugiej stronie Rynku, w magistracie.

W tej sprawie jedno jest pewne: od lat swą wolę walki o prezydenturę manifestuje poseł PO Ireneusz Raś. Te ambicje bywają lekceważone, a za jego plecami nawet wyśmiewane. Ale Raś ma też atuty, które budzą respekt sceptyków. Jednym z nich jest starszy od posła o trzy lata brat Dariusz, od czterech lat osobisty sekretarz i najbliższy współpracownik kardynała Stanisława Dziwisza.

Przełomowe dla obecnej pozycji braci Rasiów okazało się lato 2005 r., a decydujące dwie odbyte przez nich wtedy rozmowy. Dariusza - z arcybiskupem Stanisławem Dziwiszem, wkrótce po tym jak został on mianowany przez nowego papieża metropolitą krakowskim. Ireneusza - z Janem Rokitą, gdy ten układał krakowską listę kandydatów do Sejmu.

- Byłem wtedy pewien, że jeśli tylko dostanę jakiekolwiek miejsce na liście, to zdobędę mandat - opowiada Ireneusz Raś. Do dzisiaj uważa Rokitę za polityka niezwykle inteligentnego, który jednak nie potrafi, w odróżnieniu od Donalda Tuska, być liderem. W czerwcu 2005 r. Jan Rokita zaproponował Rasiowi 10. pozycję na krakowskiej liście Platformy.

Kandydat najpierw spokojnie zabrał rodzinę na zaplanowane wcześniej wakacje na Mazury, a po powrocie zaczął kampanię. Jej elementem był oplakatowany podobizną Ireneusza Rasia stolik, jaki zaczął pojawiać się na ulicach Nowej Huty. Przy nim Przemysław, najmłodszy z Rasiów, zbierał podpisy na listach poparcia kandydatury brata.

Ireneusz Raś był już wtedy politykiem po przejściach, a dokładniej po spektakularnym wyjściu. Z Prawa i Sprawiedliwości. Umiejętności pozyskiwania wyborców zaczął się uczyć jako 26-latek. Swoją przygodę z polityką zaczął w 1998 r. od startu w najbardziej lokalnych wyborach, czyli do rady swojej dzielnicy - nowohuckich Bieńczyc.

Wybory wygrał i od razu został przewodniczącym rady dzielnicy. Kiedy wielu innych narzekało na brak pieniędzy, on działał. Załatwiał remonty ulic, chodników, budował parkingi, przyłączał się do protestów przeciwko zamianie skweru na stację benzynową. Mógł dopisywać do swojego konta zasług zamontowane w ciemnych punktach dzielnicy latarnie, wybudowane boiska, zorganizowane koncerty.

- Doceniam go za to, co zrobił dla Nowej Huty. Dlatego przyznaliśmy mu w 2005 roku tytuł Nowohucianina Roku - mówi Jan Franczyk, redaktor naczelny nowohuckiego tygodnika "Głos" i krakowski radny PiS.

Tego typu osiągnięć obecnego posła nikt nie kwestionuje. Inaczej bywa z intencjami. Wielu gotowych jest uznać, że wszystko co Ireneusz Raś od lat robi, jest obliczone na efekt polityczny. Kiedyś ten lokalny, dziś - ogólnopolski. - To bzdura. On jest przede wszystkim społecznikiem. Zawsze taki był - protestuje młodszy o osiem lat brat posła Przemysław.
W kolejnych wyborach dzielnicowych dostał dwa razy więcej głosów. I wystartował też do Rady Miasta Krakowa, już z listy PiS. Zbigniew Wassermann proponował mu wtedy, w 2002 roku, start z pierwszego miejsca, ale w sąsiednim okręgu, w Mistrzejowicach.

- Odmówiłem. Wolałem startować z dowolnego miejsca, ale u siebie, w Bieńczycach - wspomina. Wystartował tam jako wicelider listy i dostał się do Rady Miasta z drugim indywidualnym wynikiem w mieście.

Twierdzi jednak, że politykiem poczuł się dopiero rok później. Raś stanął na czele grupy radnych PiS, którzy wystąpili ze skargą konstytucyjną przeciwko próbie odebrania w połowie kadencji mandatu jednej z radnych - za to, że prowadzi działalność gospodarczą w pomieszczeniach gminy. Radni uważali że przepisy w tej sprawie są niekonstytucyjne, bo działają wstecz. Napisali skargę do Trybunału Konstytucyjnego.

Wywołało to reakcję samego prezesa PiS. Do Krakowa przyjechał Marek Suski, uważany za człowieka od politycznej "mokrej roboty". Raś wraz z trojgiem innych radnych wystąpił z PiS. Władzę w Radzie Miasta przejęła Platforma, która utworzyła koalicję z klubem wygnańców z PiS, któremu przewodził Raś. - To wtedy nauczyłem się, że nie wystarczy coś robić, nawet bardzo dobrze. Trzeba jeszcze budować pozycję w swoim ugrupowaniu, szukać sobie sojuszników - mówi o tamtym doświadczeniu.

Po wyborach do parlamentu, w których frekwencję napędzała perspektywa rządów koalicji PO-PiS, Przemysław Raś nie spał dwie noce. Jeździł między lokalami wyborczymi, by sprawdzać, jak Nowa Huta głosowała na brata. Głosowała, ale czy to wystarczy? Wreszcie padł w ubraniu na kanapę w rodzinnym mieszkaniu na os. Kościuszkowskim i mocno zasnął. Obudził go hałas: Ireneusz Raś został posłem. Był 27 września 2005 r.

Bracia cieszyli się we trzech. Ks. Dariusz Raś wrócił do Krakowa ze studiów w Rzymie kilka miesięcy wcześniej. Jak pamięta Przemysław, najmłodszy z braci Rasiów, Darek bardzo się cieszył na wyjazd do Rzymu i nie narzekał na warunki.
- To właściwie była cela - opowiada Przemysław o rzymskim pokoju, w którym przez cztery lata mieszkał jego brat. Ks. Raś nie miał wpływu na wybór rzymskiej uczelni, ale na kierunek studiów już tak. Do dziennikarstwa ciągnęło go od dawna. Studiował więc komunikację społeczną, napisał doktorat. Nauczył się perfekcyjnie włoskiego. Zawarł mnóstwo znajomości.

Nie tylko wśród watykańskich kurialistów, ale także wśród 120 najzdolniejszych polskich księży, którzy wysłani przez polskie diecezje, w stolicy Kościoła uczą się prawa, języków klasycznych, nauk społecznych.

Ks. Dariuszowi Rasiowi dokuczały we Włoszech upały, ale też zimno. Marzł w konfesjonałach prowincjonalnych parafii, gdzie jeździł przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem, by spowiadać i dorobić do stypendium. Kupił też typowe dla studiujących w Rzymie księży auto - czarnego golfa z silnikiem diesla, które do dzisiaj parkuje na dziedzińcu krakowskiego Pałacu Biskupiego.

Godzina 21.37 2 kwietnia 2005 r. zastała go w Krakowie przy ul. Wiślnej, w siedzibie diecezjalnego radia Plus. Patrzył na siedzące przy mikrofonach zapłakane dziennikarki, które relacjonowały to, co się działo w tych godzinach przed papieskim oknem. Ks. Raś był wtedy dyrektorem krakowskiej rozgłośni radia Plus. Pracował tam krótko. Jak wspomina jedna z dawnych dziennikarek, okazał się niezłym szefem.

Zależało mu na tym, by w programie było dużo informacji z życia diecezji - i potrafił tego dopilnować. Ks. Kazimierz Sowa, wtedy prezes ogólnopolskiej sieci diecezjalnych rozgłośni działających pod tą nazwą, przyznaje, że chciał, by to właśnie ks. Raś kierował krakowskim radiem. Jego dyrektorowanie wypadło w przełomowym dla sieci momencie.

Trwały poszukiwania inwestora, który miałby ją ratować. A w Kościele wielu zastanawiało się, jak to zrobić, by inwestor wyłożył pieniądze, a wpływ na program zachowały kurie. W efekcie tych sporów ks. Raś jako dyrektor był coraz bardziej marginalizowany. - Ale nie chciał umierać za radio. Był z nim związany zbyt krótko - ocenia ks. Sowa.

Kiedy następcą metropolity krakowskiego kard. Macharskiego został Stanisław Dziwisz, w całej diecezji rozpoczęło się wyczekiwanie na zmiany personalne. - Nowy metropolita był w trudnej sytuacji. Wyjechał z Polski razem z kardynałem Wojtyłą jeszcze za późnego Gierka. Wracał do zupełnie innego kraju, a miał kierować bardzo ważną diecezją i nie mógł sobie pozwolić na błędy. Dlatego postawił na ludzi, których dobrze znał, oraz na młodych.

Liderem tej drugiej grupy został ks. Raś - brzmi jedna z interpretacji zmian, jakie Dziwisz wprowadził. - Darek był przekonany, że zostanie rzecznikiem prasowym kardynała. Do tego się przygotowywał - opowiada jeden ze znajomych księdza. Wszystko zmienić miała ostateczna rozmowa młodego duchownego z nowym metropolitą, krótko po jego ingresie. Ks. Raś wyszedł z niej jako osobisty sekretarz kardynała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska