Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podarowane lotnisko (2)

Marek Bartosik
Pojawienie się w stenogramach z podsłuchów w aferze hazardowej nazwiska Andrzeja Stocha, uchodzącego za najbogatszego biznesmena w Zakopanem, zaniepokoiło wielu działaczy Platformy Obywatelskiej.

Stoch wypytywał swojego starego znajomego Ryszarda Sobiesiaka o sytuację w małopolskiej PO. Ale tak naprawdę powody do zmartwień mają także przynajmniej dwie poprzednie ekipy rządzące.

Obecne zainteresowanie Stocha Platformą łatwo wytłumaczyć. Najcenniejsze składniki swego majątku zdobył w 2004 roku, prowadząc interesy z krakowskim oddziałem Agencji Mienia Wojskowego. Nadal jest wspólnikiem Agencji. A w jej radzie nadzorczej zasiada np. Grzegorz Lipiec, do czasu niedawnego rozwiązania przez władze krajowe partii małopolskiego zarządu PO jego sekretarz, bliski i wieloletni współpracownik ministra obrony narodowej Bogdana Klicha i byłego wicepremiera Grzegorza Schetyny. Dyrektorem krakowskiego oddziału AMW jest zaś Grzegorz Stawowy, wpływowy radny PO.

Na stronie internetowej jednego z zakopiańskich biur nieruchomości pojawiła się właśnie zaskakująca oferta. Wystawiona jest tam na sprzedaż potężna działka położona w Rudnikach, zaledwie 16 km od centrum Częstochowy. Ma 272 hektary, z których znaczną część zajmuje długi na 2 kilometry i szeroki na 60 m betonowy pas startowy.

To dawne lotnisko wojskowe. W 2004 roku Andrzej Stoch przejął kontrolę właśnie nad tym lotniskiem i prawie czterema hektarami ziemi w centrum Krakowa. Kosztowało go to wtedy najpierw 50 tysięcy złotych, do których dopłacił potem w ratach niemal 12 milionów złotych. - Niech dziecko ma - wyjaśniać miał niedawno podczęstochowskiemu znajomemu, dlaczego podarował lotnisko córce. Teraz, według oferty przedstawionej przez zakopiańskie biuro nieruchomości, 272 hektary w Rudnikach są do kupienia za 390 milionów złotych!

Samorządowcy z Częstochowy i okolic, a także miejscowy aeroklub, mieli wobec lotniska opuszczonego przez wojsko poważne plany. Sądzili, że betonowy pas w Rudnikach stanie się dźwignią gospodarczą dla ich regionu. Wierzyli, że lotnisko może być wykorzystane jako zapasowe dla podkatowickich Pyrzowic. Według innej wizji, miały tam lądować samoloty z pielgrzymami i turystami zdążającymi na Jasną Górę.

Plany te zawaliły się 2 września 2004 roku. Wtedy to powołana została spółka Bosacka Development Partners. Agencja Mienia Wojskowego wniosła do niej właśnie lotnisko i działkę w Krakowie, których łączna wartość wynosiła nieco ponad 15 milionów złotych. Wspólnikiem Agencji został Andrzej Stoch. On wniósł do spółki 50 tysięcy złotych i został jej prezesem.

Tuż przed Bożym Narodzeniem 2004 r., a więc za ostatnich, jak dotąd, rządów SLD, Agencja Mienia Wojskowego sprzedała zakopiańskiemu biznesmenowi 122 tysiące ze swoich 153 tysięcy udziałów w Bosacka Development Partners za 11,8 miliona złotych. Od tego czasu Andrzej Stoch, jako większościowy udziałowiec, był już panem i lotniska, i działki w centrum Krakowa.
Biznesowo zwłaszcza ta druga nieruchomość była atrakcyjna. Dobiegała wtedy końca budowa ulicy Wita Stwosza, która - wydawało się - otwierała na inwestycje tereny położone między krakowskim Dworcem Głównym PKP a cmentarzem Rakowickim. Wcześniej nawet zasiedziali w centrum miasta krakowianie słabo znali te tereny.

Jeszcze od czasów austriackich należały przecież do wojska. Wzdłuż ulicy Rakowickiej ciągnęły się tereny zakładów zbrojeniowych, a na zachód od nich, wśród drzew, rozsiane były pilnie strzeżone wojskowe magazyny. Wielu architektów widziało w tym kilkunastohektarowym terenie miejsce, gdzie Kraków mógłby się w naturalny sposób rozwijać.

Spółkę Bosacka Development Partners powołano celem "komercyjnego zagospodarowania" prawie czterohektarowej części tych terenów, ale tak naprawdę firma nigdy działalności nie podjęła. Jak podaje Agencja Mienia Wojskowego, w ciągu ostatnich trzech lat przyniosła stratę w wysokości ponad 3,5 miliona złotych, głównie tytułem niezapłaconych podatków od nieruchomości. Agencja włożyła w spółkę majątek i od lat nie ma z niego nic.

Tego nie da się powiedzieć o samym Andrzeju Stochu, nadal prezesie spółki Bosacka Development Partners, która w międzyczasie zmieniła siedzibę z biurowca AMW w Krakowie na adres przy Krupówkach. Jak poinformowała nas AMW, 25 czerwca 2007 roku prezes postanowił wspomóc spółkę swym osobistym majątkiem.

Umowa zawarta tego dnia była oszałamiająco sprytna. Andrzej Stoch, jako osoba prywatna, miał udzielić spółce kierowanej i kontrolowanej przez Andrzeja Stocha, jako prezesa, pożyczki w wysokości 5 milionów 100 tysięcy złotych. Miała ona zostać zwrócona w ciągu tygodnia od zawarcia umowy przez przeniesienie na Andrzeja Stocha własności lotniska. Przypomnijmy - tego samego, które dzisiaj czeka na kupca w zakopiańskim biurze nieruchomości i ma kosztować 390 milionów złotych. Pożyczka na konto spółki nigdy nie wpłynęła. Od transakcji uregulowana została jednak opłata skarbowa.

Walne zgromadzenie wspólników spółki wyraziło zgodę na taką transakcję dopiero 16 lipca 2007 r., gdy cała operacja była już przeprowadzona. Za głosował Andrzej Stoch, a przeciwko AMW, której mocno mniejszościowy głos nie miał już jednak praktycznego znaczenia. Agencja wystąpiła w tej sprawie do sądu i przegrała. W tej sytuacji własnością spółki pozostała jedynie duża działka w Krakowie.

Formalnie już nie jest ona kontrolowana przez Andrzeja Stocha. Jego pełnomocnik poinformował w lipcu tego roku Agencję Mienia Wojskowego, że 122 499 swoich udziałów w Bosacka Development Partners Stoch podarował córce Sabinie. Sobie pozostawił 1 (słownie: jeden) udział i stanowisko prezesa.
Co na to Agencja? (...) "p. Andrzej Stoch miał obowiązek najpierw zaoferować nabycie udziałów wspólnikowi - Agencji Mienia Wojskowego, uprawnionej z prawa pierwszeństwa do nabycia udziałów i dopiero gdyby AMW nie skorzystała z tego prawa, mógł dokonać ich zbycia na rzecz osoby trzeciej.
Wspólnik - p. Andrzej Stoch - nie powiadomił AMW o zamiarze zbycia udziałów na rzecz osoby trzeciej, ani też nie zaproponował Agencji ich nabycia. Transakcja przeniesienia udziałów nastąpiła zatem z naruszeniem ograniczeń ich zbywania, ustanowionych w umowie spółki" - napisała AMW w odpowiedzi na nasze pytania.

Agencja ma czas do 15 stycznia 2010 r. na wystąpienie w tej sprawie przeciwko Andrzejowi Stochowi do sądu. Ale się waha. Bo co za różnica dla mniejszościowego udziałowca, czy decydujący głos w spółce ma Andrzej Stoch czy jego córka, a opłata od ewentualnego pozwu to wydatek 100 tysięcy złotych.
Rudniki i Kraków to niejedyne miejsca, gdzie Andrzej Stoch robił interesy związane z wojskowym majątkiem.

Od 2004 roku dzierżawi za pośrednictwem innej spółki kompleks wojskowych obiektów wypoczynkowych Salamandra w Kościelisku. Na prawie 4 hektarach stoi tam 10 budynków, w tym jeden typu hotelowego, o powierzchni prawie 3 tysięcy metrów kwadratowych. Dwa lata wcześniej AMW utworzyła tam spółkę, której kapitał stanowił czynsz dzierżawny od tej nieruchomości o łącznej wartości prawie 8 milionów złotych. Następnie Salamandra została sprzedana pewnej spółce ze Świdnika, a od niej odkupił ją Andrzej Stoch. Należąca dziś do niego spółka Salamandra, według umowy, będzie dzierżawić nieruchomości w Kościelisku do 31 marca 2027 roku.

W tej sprawie jest jeszcze jedna pokaźna komplikacja. O odzyskanie Salamandry starają się spadkobiercy gen. Tadeusza Kasprzyckiego, przedwojennego wiceministra spraw wojskowych. Osiągają w tych staraniach sukcesy. Swe roszczenia kierują właśnie do Agencji Mienia Wojskowego, choć ta majątek wydzierżawiła. Jeśli ostatecznie wygrają, AMW będzie musiała majątek zwrócić, czyli rozwiązać umowę dzierżawy. A Andrzej Stoch zapewne nie omieszka się postarać o godne odszkodowanie.

Góral z Zębu wszedł w wielkie interesy z Agencją za rządów SLD, kiedy duże wpływy mieli tam ludzie o przeszłości PRL-owskiej, w tym członkowie dawnego partyjnego aparatu. Za rządów Platformy udały mu się kolejne manewry. PiS nie potrafił go powstrzymać. I to mimo głośnej akcji Czesława Ryszki, śląskiego senatora z tej partii. Ten - uważając, że lotnisko w Rudnikach powinno trafić w ręce samorządów - oficjalnie interweniował u ówczesnych ministrów: sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i skarbu Wojciecha Jasińskiego, a nawet u Antoniego Macierewicza, który był wtedy szefem kontrwywiadu. Bezskutecznie.

Warszawska prokuratura od końca 2005 roku prowadzi śledztwo dotyczące działań Agencji Mienia Wojskowego, nie tylko zresztą związanych z interesami Andrzeja Stocha. Ciągle toczy się ono w sprawie, czyli nadal nie ma podejrzanych o ewentualne przestępstwa, w wyniku których państwo straciło potężny majątek.

Jak w tych wielkich interesach znalazło się miejsce dla Andrzeja Stocha? Wystarczyła jego żyłka do interesów. Ludzie znający jego układy z Agencją Mienia Wojskowego są przekonani, że tu nie może być mowy o przypadku. - W pewnym momencie musiał dostać licencję na bogacenie się - mówi jeden z nich.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska