Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Pokora pożegnał się z nami na zawsze

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
„Z głębokim bólem zawiadamiamy, że dziś nad ranem w wieku 83 lat odszedł nasz wielki przyjaciel, wybitny aktor pan Wojciech Pokora. Składamy kondolencje i łączymy się w bólu ze wszystkimi widzami i wielbicielami talentu pana Wojciecha” – taka informacja pojawiła się wczoraj wczesnym popołudniem na Facebooku Och–Teatru w Warszawie.

To nie Dustin Hoffman w „Tootsie”, ani Robin Williams w „Pani Doubtfire” stworzyli na dużym ekranie najbardziej pamiętną postać mężczyzny udającego kobietę. Najlepiej poradził z tym sobie Wojciech Pokora w pamiętnym filmie Stanisława Barei „Poszukiwany, poszukiwana”. Aktor wcielił się w postać historyka sztuki, Stanisława Marii Rochowicza, który na skutek różnych życiowych perypetii zmuszony jest podjąć pracę gosposi domowej i w kobiecym przebraniu funkcjonować jako Marysia. 

– No tak, tamten film był przełomowy, ale jakoś szczególnie tego nie konsumowałem, właśnie z braku czasu. Widownia mnie wtedy zaakceptowała, przyklasnęła mi i można powiedzieć, że od tamtej pory moja popularność trwa. Wydawało się, że film jak film, a okazało się, że w pamięci widza bardzo się utrwalił. Takich rzeczy nie da się przewidzieć. Bo to się trochę spod kontroli wymknęło. Raz, że wszyscy nagle mnie rozpoznawali, dwa – co chwilę słyszałem na ulicy teksty w stylu: „Dzień dobry Marysiu”, „Cześć Marysiu”. Oszaleć można było! – mówił Wojciech Pokora wiele lat później w Onecie.

Współpraca z mistrzem polskiej komedii zaowocowała potem kolejnymi znakomitymi rolami. Aktor zagrał też u Barei m.in. w „Nie ma róży bez ognia” (1974), „Brunecie wieczorową porą” (1976), „Misiu” (1980) i serialu telewizyjnym „Alternatywy 4”, To właśnie w tych filmach Wojciech Pokora stworzył najbardziej pamiętne role, dzięki którym w latach 70. i 80. nie miał sobie równych na komediowym rynku.

Mechanik na scenie

Urodził się w 1934 roku w Warszawie. Po wojnie wyjechał do Wrocławia, aby uczyć się w Technikum Budowy Silników we Wrocławiu. Kiedy je skończył, znalazł pracę w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu. Za dnia majstrował przy autach, a wieczorami występował w zorganizowanym przy zakładach kółku teatralnym. Szło mu tak dobrze, że postanowił zdawać do stołecznej akademii teatralnej. I udało się. Dzięki temu trafił pod opiekę przedwojennych aktorów, którzy przekazali mu ogromną wiedzę i doświadczenie.

Karierę aktorską rozpoczął w Teatrze Dramatycznym w 1958 roku. Grał tam prawie ćwierć wieku. Publiczność zapamiętała go m.in. jako Horacego w „Szkole żon” Moliera w reżyserii Jana Świderskiego i Harolda w „Czarnej komedii” Petera Shaffera z 1969 roku, wyreżyserowanej przez Piotra Piaskowskiego. W latach 80. związał się z Teatrem Nowym, a potem z Teatrem Kwadrat. Ostatnie lata spędził w Och-Teatrze. Swoje teatralne doświadczenia Wojciech Pokora spożytkował występując w telewizyjnym kabarecie Olgi Lipińskiej.

– Wojtek należał do naszej wspólnoty, nawet rodziny, ponieważ pracowałam z nim całe życie. Tacy aktorzy jak on, rodzą się raz na sto lat. Zawsze liczyłam na to, że jak coś jeszcze będę robić, to Wojtek będzie pierwszym, do którego się zwrócę – zaznacza reżyserka w TVN24.

Pół wieku razem

Wojciech Pokora pamiętne role stworzył także w serialu „Czterdziestolatek” w reżyserii Jerzego Gruzy i „Karierze Nikodema Dyzmy” Jana Rybkowskiego i Marka Nowickiego, według prozy Tadeusza Dołęgi–Mostowicza. Młodsze pokolenie może go kojarzyć z popularnych polskich seriali: „Kryminalnych”, „Tygrysów Europy” oraz z „Na Wspólnej”, gdzie wcielił się w postać zgryźliwego emeryta. W kinie znów pokazał wielkość w komedii „C.K. Dezerterzy”.

– Kiedy Janusz Majewski do mnie zadzwonił, informując, że będzie to kręcił na podstawie powieści Kazimierza Sejdy, i pytając, czy bym wziął w tym udział, naturalnie się zgodziłem. Chciałem tylko wiedzieć, kto w tym będzie uczestniczył. Bo ważne jest, w jakim towarzystwie będzie się film produkować. Kiedy wymienił mi nazwiska Marka Kondrata czy Wiktora Zborowskiego, a zwłaszcza dwóch Węgrów, wiedziałem, że muszę w to wejść – wspomina w Onecie.

Prywatnie był zawsze skromnym i pogodnym człowiekiem. Poświęcał się pracy, a wolny czas lubił spędzać na działce. Wraz z żoną Hanną, z którą przeżył wspólnie ponad 50 lat, mieli dwie córki – Annę i Magdalenę, które nie poszły w jego ślady. Aktorką jest za to wnuczka aktora – Agata Nizińska.

W 2015 roku ukazała się książka „Z Pokorą przez życie”, pełna humoru i anegdot opowieść o jego karierze i życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska