Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Kwiecień: prawdziwych drani zacznę dopiero grać

Joanna Weryńska
materiały promocyjne
Gram słodkich drani. Prawdziwych zacznę pewnie grać za jakieś parę lat, kiedy będę śpiewał do werystycznej muzyki. Rzeczywiście jest coś w tym, że śpiewam role łobuzów. Dobrze mi z tym, choć łobuzem nie jestem - powiedział w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Mariusz Kwiecień, światowej sławy baryton z Krakowa.

Nie widzę Pana. Gdzie Pan jest?
Za drzwiami. Bo ja się tak czasami lubię skryć.

To Pana sposób na wielbicielki?
Czasami tak.

Zdarzyło się Panu przed nimi uciekać?
Nieraz zdarzyło mi się wymykać tylnym wyjściem. Nie chodzi tu o to, że nie chcę się z nikim spotkać, tylko po spektaklu jestem tak zmęczony, że marzę tylko o tym, żeby wrócić do domu i położyć się do łóżka. Nie jest to łatwe. Zwłaszcza po spektaklach w Metropolitan Opera. Tam zawsze jest kordon ludzi, którzy na mnie czekają. Szczególnie natrętne bywają kobiety.

Nie najlepsze ma Pan zdanie o płci pięknej. To lepiej porozmawiajmy o tym, ile jest w Panu z Oniegina?
Raczej niewiele, chociaż mam pewne jego cechy. Chyba jestem niepoprawnym romantykiem. A w finale "Oniegina" aż za dobrze widać tę naiwność młodego, romantycznego człowieka. Ale ten sztuczny Oniegin z pierwszej części opery to nie ja. Podobnie jak niewiele jest we mnie z Don Giovanniego.

A jednak są to Pana najznakomitsze role.
I bardzo się z tego cieszę. Kreując te postacie mogę pobyć sobie kimś innym niż jestem w rzeczywistości. Jest to fajna zabawa. A w przypadku produkcji Michała Znanieckiego w Operze Krakowskiej, jest to jeszcze ciekawy teatr. Na scenie będzie trochę lodu, woda, białe pnie brzozowe, a my będziemy ciekawie ubrani.

Gra Pan tu człowieka trwoniącego miłość. Na dodatek ten Oniegin jest narcyzem.
Podobnie jak Don Giovanni czy Escamillo.

Samych drani Pan gra...
Ale to są takie słodkie dranie. Prawdziwych zacznę pewnie grać za jakieś parę lat, kiedy będę śpiewał do werystycznej muzyki. Rzeczywiście jest coś w tym, że śpiewam role łobuzów. Dobrze mi z tym, choć łobuzem nie jestem.

I nie drzemie w Panu nawet nutka narcyzmu?
Żeby wyjść na scenę i otworzyć duszę przed publicznością, trzeba wierzyć w siebie. Do tego potrzeba odrobiny narcyzmu. Jednak po spektaklu zostawiam go w garderobie.

Po premierze krakowskiego "Oniegina" wróci Pan do tej garderoby przemoczony...
Raczej tak, bo w finale spektaklu Oniegin, będąc po kostki w wodzie, pada na kolana przed Tatianą. To dla mnie nic nadzwyczajnego. Różne rzeczy już robiłem na scenie. Na przykład w zrealizowanym w Amsterdamie "Eliksirze miłości" spadałem na scenę na spadochronie. A w Hamburgu pływałem w slipkach w basenie i równocześnie śpiewałem.

Niezłe umiejętności musi mieć śpiewak operowy.
Podstawą jest oczywiście głos i dobra technika, żeby go z siebie wydobyć. Nie ma mowy o katarze czy chrypce. Wielu z nas jest również znakomitymi aktorami. Poza tym musimy dbać o linię i starać się wyglądać młodo, przynajmniej dopóki śpiewamy role amantów.

A jak dba Pan o głos?
Najgorsza jest rozmowa. Wtedy głos się bardzo męczy i matowieje, więc staram się nie mówić zbyt wiele już dzień przed spektaklem.

W czwartek nikt nie będzie mógł się do Pana odezwać?
Poniekąd tak. To jest dzień przeznaczony w całości na odpoczynek.

Co Pan wtedy robi?
Siedzę w domu i oglądam filmy, bądź internetowe TVN24. Denerwuję się oglądając je, ale krzyczę tylko w myślach.

A gdzie Pan mieszka, w Nowym Jorku czy w Paryżu?
W Krakowie. Chociaż rzadko tu bywam. Nie jestem związany stałym kontraktem z żadną operą, więc ciągle podróżuję.

Nie kusiło Pana, żeby na stałe przeprowadzić się do USA?
Można powiedzieć, że jestem nowojorczykiem, bo tam mam mieszkanie i tam płacę podatki. Tam jest mój finansowy dom, a tutaj rodzinny.

Więc to w Krakowie ma Pan garderobę?
Tak. Dlatego, że tutaj mam duży dom, w Nowym Jorku tylko apartament.

To ile ma Pan par butów?
Był czas, że miałem ich około 200, ale części musiałem się pozbyć, bo nie było ich gdzie trzymać. Zresztą w połowie z nich nie chodziłem. W tej chwili wystarcza mi 30 par.

To i tak dużo. Po co Panu tyle?
Na całym świecie artyści używają własnej garderoby. Ona szybko się niszczy. Wobec tego cały czas kupuję nowe ubrania.

A co Pan jeszcze lubi robić poza zakupami?
Jak byłem młodszy, sporo imprezowałem. W tej chwili lubię fotografować. A latem spędzam czas w ogrodzie.

Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Pana koszącego trawę...
A żeby pani wiedziała, że koszę. I to namiętnie.

Z Pana ani Oniegin ani Don Giovanni, tylko fajny facet.
Skoro tak pani mówi. (śmiech)

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Rzucił się z nożem na kolegę przy grillu
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska