MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto jest winny, czyli drożdże na wokandzie

Artur Drożdżak
Właścicieli firmy Spiss i Wassung z ul. Sławowskiej w Krakowie zaskoczyło to, że w 1927 roku znaleźli się pod czujnym okiem zagranicznej konkurencji. Poszło o drożdże

Najpierw donos na firmę złożył Robert P. z ul. Lubicz 10 i zarzucał jej naruszenie patentu i wyłączności znaku towarowego. - Chodzi o podręcznik opracowany przeze mnie, pt. "Wino domowego wyrobu", w cenie 30 gr. - nie krył Robert P. Żalił się, że Firma Spiss i Wassung wydała książeczkę o tym samym tytule, a "samo przeczytanie jej tekstu okaże prawie że dosłowne przepisanie treści z mojej broszury. Jako charakterystyczne cechy podniósłbym ten sam format, przepisy na wina z fig, daktyli, ekstraktu słodowego, buraków cukrowych. Przepisów takich nie spotyka się nigdzie prócz mojego podręcznika i oparte są na pismach laboratorium firmy Sauer (Niemcy)"- przekonywał.

Swój podręcznik wydał po raz pierwszy w 1925 roku. Publikacja doczekała się trzech wznowień. Okazało się także, że ten 43-latek, żonaty, na co dzień urzędnik PKP, jest też przedstawicielem firmy Sauer na Małopolskę i w jej imieniu złożył kolejne doniesienie do prokuratury na krakowską firmę o "jawne oszustwo i kradzież patentu". - W niemieckim urzędzie patentowym jest chronione postępowanie co do wyrobu drożdży winnych, a krakowska firma zgłosiła to samo postępowanie do opatentowania jako własny wynalazek w Warszawie - grzmiała konkurencja. Załączono wzory własne drożdży winnych Vierka i rzekomo te podrobione w Polsce - Vinum.

Firma Sauer podkreślała, że "wcześniej znano tylko drożdże płynne, nienadające się do handlu, a dopiero przez nasze drożdże trwałe, według własnej metody sporządzane, stał się wyrób win domowych ogólnem dobrem ludu i narodów". Zauważono, że w Niemczech już dwa raz próbowano sporządzać drożdże winne suche i w obu przypadkach producenci skazani zostali przez prokuraturę na wyższe kary pieniężne. Ludwig Spiss, lat 38, żonaty, wykształcony na UJ, zamieszkały przy ul. Szlak 38, współwłaściciel krakowskiej firmy, słuchany w sądzie dał odpór zarzutom.- Nie ma racji Robert P., bo moja broszura o winach jest innego koloru, ma większy o 2 cm format, zawiera 115 str., a jego 64, kosztuje 4 zł. O pomyłce przy zakupie nie da się pomyśleć - podkreślał.

Wykpił też treści zawarte w publikacji Roberta P., bo zawiera szereg nonsensów i błędów przyrodniczych. Choćby to, że różne gatunki drożdży w różny sposób fermentują, np. kwaśne mleko, kwaśna kapusta, ogórki, a zasady fermentologii uczą, że fermentację powodują bakterie, a nie drożdże. Odniósł się też do argumentów firmy Sauer. - O podszywaniu się pod wyroby niemieckie nie może być mowy, bo na każdym kroku podkreślamy, że nasz polski wyrób jest inny i lepszy. Zarzut kradzieży patentu jest gołosłowny, bo nasz wyrób jest zgłoszony w urzędzie patentowym - zauważył. Takie tłumaczenie wystarczyło, by sprawę umorzyć. Dobrze, że problemem zajmowała się Temida, bo zarówno przy używaniu drożdży, jak i w pracy sędziów cała sprawa kręci się wokół tego, kto jest winny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska