MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Guzik: To był dobry bieg. Fajnie, że nie musiałam walczyć z lodem [ROZMOWA]

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Krystyna Guzik podczas biegu długiego w Oestersundzie
Krystyna Guzik podczas biegu długiego w Oestersundzie Damian Graf
Biathlonistka KRYSTYNA GUZIK opowiada o udanej inauguracji sezonu Pucharu Świata. W czwartkowym biegu na 15 km w szwedzkim Oestersundzie zajęła 11. miejsce.

- Zadowolona?
- Jasne, że tak. To był chyba mój pierwszy długi bieg, w którym naprawdę biegłam. Bieg, który był naprawdę dobry.

- Ostatni raz na podobnym poziomie otwarcie zimy miała Pani trzy lata temu, w najlepszym sezonie w karierze. A Oestersund nie jest chyba Pani ulubionym miejscem.
- Lubię Oestersund, tylko zawsze tak się składa, że mamy tu trasę albo oblodzoną, albo zaczyna sypać śnieg, który później się ubija i robi się klepisko. Takie warunki nie sprzyjają mojej technice biegania. Ja mam bardzo mocne nogi i biegam właśnie raczej „z nóg”. I jak jest lód, jak jest klepisko, to nie potrafię w pełni wykorzystać swojego biegu. Na szczęście wczoraj warunki na trasie były korzystne, fajne. Mogłam normalnie biec, nie musiałam walczyć z lodem. Dobrze mi się biegło. Inna sprawa to taka, że nie potrafię biegać długich biegów. Nigdy nie potrafiłam rozłożyć w nich sił, zawsze potrzebowałam się kogoś zaczepić, żeby nadać sobie tempo. Przeważnie biegnąc na 15 km jest tak, że za wolno zacznę, gdzieś się guzdram... Ja wolę biegi, w których są koło mnie inne zawodniczki, jest walka, rywalizacja. Zupełnie inaczej mi się wtedy biega, niż gdy sama biegnę cały dystans.

- Mimo to w czwartek wypracowała sobie Pani 13. czas biegu, to chyba powód do satysfakcji. Tym bardziej że pierwsze starty są formą sprawdzianu pracy wykonanej w okresie przygotowawczym.
- I tym bardziej że my nie miałyśmy wcześniej sprawdzianów, zawodów wewnętrznych w naszej kadrze. Ukrainki, Norweżki czy zawodniczki innych ekip przystępują do sezonu będąc po kilku takich startach. My pierwszy taki bieg miałyśmy dopiero w Sjusjoen (21 listopada, odbyły się tam zawody z udziałem światowej czołówki – przyp. boch). I każda z nas była ciekawa, na jakim będzie poziomie, bo szybkie treningi, które przeważnie realizujemy, nie odzwierciedlają tego, jak biega się później w trakcie całego dystansu. Dam przykład: na takim treningu biegniemy trzykilometrową pętlę w tempie szybkim, startowym, później strzelamy, mamy kilka minut przerwy i biegniemy kolejny raz... Trudno było więc określić, jak będziemy biegać. I myślę, że trochę ciężko nam się jeszcze teraz startuje, bo trzeba się przestawić na tryb rywalizacji w zawodach. W takiej sytuacji całkiem inaczej się strzela. Na treningach nie ma stresu, nie ma tej odpowiedzialności, że jeżeli coś się zepsuje, zawali, to z dobrego wyniku będą nici. Powtarzam więc: na razie musimy się wdrożyć w starty. Ja myślę, że wszystkie dziewczyny są bardzo dobrze przygotowane i każda mogła mieć taki początek sezonu jak ja.

- Biorąc pod uwagę start w Sjusjoen i ten czwartkowy w Oestersundzie można odnieść wrażenie, że Pani dobrze zareagowała na tegoroczny okres przygotowawczy, w którym obciążenia treningowe były większe, niż przed kilkoma poprzednimi sezonami.
- To prawda. Powiem tak: bardzo się ucieszyłam, kiedy dowiedziałam się, że będzie z nami pracował Tomek Sikora. To jedno. I uważam też, że musieliśmy coś zmienić w treningach. Ja się cieszę, że poszedł bodziec na większe obciążenia, i cieszę się, że byłam w stanie wytrzymać cały okres przygotowawczy. Jestem zadowolona, że tyle przepracowałam i że jestem w stanie biegać tak jak teraz, że mam na to siły. Zobaczymy, jak będzie później, ale w tej chwili mogę powiedzieć, że czuję się bardzo dobrze.

- Proszę wyjaśnić, na czym polega rola Sikory. W telewizji widzimy, że to on teraz obserwuje Was na strzelnicy, a nie Adam Kołodziejczyk, który w poprzednim roku był jedynym trenerem kadry.
- Oni pracują wspólnie. Wcześniej trener Adam miał dużo osób w reprezentacji, a ogarnąć wszystkich na pewno jest ciężko. Teraz jest Tomasz, dla nas to korzystna sytuacja, bo trenerzy więcej czasu poświęcają zawodnikom. Jest możliwość dodatkowej pracy. Jest inaczej. Poza tym Tomek był dobrym zawodnikiem i może już sama świadomość tego, że pracujemy z osobą, która wie, jak powinno wyglądać przygotowanie zawodnika z czołówki światowej, nam dużo daje, jest jakąś dodatkową motywacją.

- Bieganie po zmroku, przy jupiterach – tak jak w czwartek – to coś, co Pani lubi?
- Jeżeli chodzi o bieg, to jak najbardziej mi to odpowiada, dobrze się czuję. Ale jest coś, co mi bardzo przeszkadza: ciężko mi się strzela przy takim oświetleniu. Nie mam pełnego obrazu, nie widzę dobrze pierwszych kół na tarczy i czasami z tego powodu popełniam błędy na strzelnicy. Oczy inaczej reagują na sztuczne światło, niż na naturalne. A tutaj są strasznie mocne jarzeniówki. Jak zaświecą wszystkie te lampy, to aż rażą w oczy. Problemem jest kontrast... Bo tarcze, do których celujemy, są trochę słabiej oświetlone i mi brakuje światła na drodze pomiędzy mną a tarczą.

- Po czwartkowym strzelaniu chyba nie ma Pani powodów do narzekań. Było bardzo przyzwoite, trafiła Pani 18 z 20 strzałów.
- Tak, tylko ja zazwyczaj strzelam dużo szybciej. Na treningach, przez cały okres przygotowawczy - naprawdę szybko. Wczoraj strzelałam jednak z zupełnie innym podejściem – wolniej, doszedł stres startowy, odpowiedzialność. Dlatego strzelałam wolniej niż zazwyczaj, pilnowałam każdego strzału. Uciekły mi dwa. W pozycji stojąc popełniłam malutki błąd, a w „leżaku” zaważyło to, że jak się złożyłam, to nie sprawdziłam dokładnie wszystkich kół – to była kwestia niewystarczającego dostosowania się do tego światła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krystyna Guzik: To był dobry bieg. Fajnie, że nie musiałam walczyć z lodem [ROZMOWA] - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska