MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krnąbrny kelner

Artur Drożdżak
Wstręt do regularnej służby wojskowej i munduru Polacy mają od wieków. Wolą udział w partyzanckich bojach, w wojnie podjazdowej, spiskach i tajnych porozumieniach. Żywym przykładem takiej postawy był 27-letni Stanisław Ś. kelner, kawaler i birbant.

Stanisław Ś. został wezwany stosownym pismem, że 25 lipca 1938 r. ma stawić się przed władzą wojskową przy pierwszym baonie mostów kolejowych do pracy w celu odbycia zastępczej służby wojskowej. Jakoś zaniedbał ten patriotyczny obowiązek, ale państwo za to nie zapomniało o swoim obywatelu. Tym bardziej że zza obu granic Polski docierały niepokojące sygnały, że Sowieci zbroją się na potęgę, a hitlerowskie Niemcy też nie inwestują w budowę orlików i podwyższenie jakości bawarskiej golonki, ale w czołgi, samoloty, bunkry ubooty i bagnety.

Drugie wezwanie dla kelnera z kawiarni Rogal przy ul. Gertrudy 26 przyszło już z krakowskiego sądu, gdzie miał się odbyć proces obwinionego o zaniedbanie obowiązku zastępczej służby wojskowej. Stanisław Ś. bronił się, że owszem, zawsze i wszędzie, bez względu na pogodę, warunki bytowe i marne posiłki, poczuwa się do wytężonej pracy na rzecz obronności kraju, ale po prostu nic nie wiedział, że ojczyzna go potrzebuje.

- Wezwanie odebrała za mnie bufetowa w kawiarni, ale mi go nie oddała. Nie wspomniała, że jest dla mnie takie ważne pismo - usprawiedliwiał się mężczyzna. Wezwano na przesłuchanie w charakterze świadka Helenę Z., lat 26, kasjerkę i bufetową w kawiarni. Przyszła wystrojona jak na bal, pachnąca, ufryzowana, w najlepszej sukni, nawet nogi wydepilowała, ubrała świecące rajstopy, na stopy założyła szpilki, co podkreśliło jej liczne krągłości. To zrobiło wrażenie na sądzie zazwyczaj nieczułym na kobiece wdzięki. Taki świadek był nie tylko piękny, ale wiarygodny.

- Odebrałam wezwanie dla naszego pracownika i osobiście oddałam je do kuchni, gdzie Stanisław Ś. na stałe jest zatrudniony. Nie było go na miejscu, więc powiedziałam pracującym tam dziewczętom, że gdy przyjdzie, niech mu dokument przekażą. Twierdzę, że Staszek je otrzymał, a gdy mówi, że nie, to zwyczajnie chce się wykręcić - zeznała przed sądem.

Na podstawie relacji kobiety sąd 17 marca 1939 r. uznał kelnera za winnego i wymierzył mu grzywnę w wysokości 3 zł z zamianą na jeden dzień aresztu za to, że "nie stawił się do pracy w wyznaczonym dniu bez udowodnionych i istotnych usprawiedliwień". Z akt sądowych wynika, że Stanisław Ś. uiścił grzywnę dopiero tuż przed rozpoczęciem wojny, bo 27 lipca 1939 roku.

Jego przykład pokazuje, że wojsko wcale nie jest takie groźne, jak je malują. A strach przed spędzeniem jednego dnia wśród żołnierskiej braci jest niczym w porównaniu z groźbą pobytu 24 godzin między facetami, którzy noszą więzienne drelichy i robią sobie tatuaże nawet tam, gdzie słońce nie dochodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska