Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękna strona straży miejskiej

Redakcja
Andrzej Banaś
- Nigdy też nie musiałam nikogo gonić. Dziś mam szpilki i spódnicę. Lepsze do pracy w patrolu są spodnie - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" piękna strażniczka miejska, Anna Kisiel-Jelonek.

Ile Pani założyła blokad w życiu?
Niewiele. Z piętnaście.

Ale marny wynik. Nie wywalili Pani z roboty?
Po prostu wyręczali mnie koledzy z patrolu. Lepiej to wygląda, jak mężczyzna zakłada blokadę, a nie stoi nad kobietą, która się z tym męczy. (śmiech)

Ile czasu zajmuje zakładanie blokady?
Zależy, latem, czy w zimie, kiedy w zamrożonych palcach ciężko nawet długopis utrzymać. Myślę, że można zmieścić się w minucie.

A kierowca czeka na ściągnięcie godzinę.
Czeka tyle, ile musi.

Za co najczęściej wypisuje Pani mandaty?
Za niezastosowanie się do zakazu ruchu. Często jednak pouczam.

Tak przyjemnie Pani wygląda, że chyba ciężko skutecznie pouczyć.
Kwestia gustu. Piękno tkwi w oczach patrzącego. (śmiech) Faktem jednak jest, że to czy interweniuje mężczyzna, czy kobieta ma znaczenie. Często mężczyźni nie traktują nas, strażniczek, poważnie. Raz jeden kierowca pouczał mnie, że źle interpretuję przepisy.

I jaki dostał mandat?
Wjechał tam, gdzie był zakaz ruchu. Dostał sto złotych.

A mógł pięćset dostać.
Wszystko zakończyło się przyjemnie. Nie zawsze jednak tak jest. Raz zatrzymałam dwóch chłopców pijących piwo w miejscu publicznym. Zakładałam, że skończy się na upomnieniu, ale zachowywali się tak bezczelnie, że skierowałam wniosek do sądu.

O kurcze! A walnęła kiedyś Pani kogoś tonfą?
Nigdy nie miałam tej wątpliwej przyjemności. Nigdy też nie musiałam nikogo gonić. Dziś mam szpilki i spódnicę. Lepsze do pracy w patrolu są spodnie.

Dlaczego ludzie mają do was tyle pretensji?
Stereotypy i wynik tego, że jesteśmy skuteczni.
Wkurza Panią, gdy mówią: "bandziorów byście ścigali, a nie biegali z bloczkami".
To wynika z niewiedzy o naszych zadaniach i kompetencjach.

A czyta Pani brukowce?
Nie czytam. Wiem, że niektóre gazety piszą o nas niepochlebnie, ale brukowiec nie jest dla mnie wiarygodnym źródłem informacji.

Nie lubi Pani dziennikarzy?
Pana bardzo lubię. Tym bardziej, że nigdy wcześniej nie udzielałam wywiadu i cieszę się, że z panem jest mój pierwszy raz. (śmiech)

Aż mi się gorąco zrobiło. Bo Pani to taka gwiazda straży.
Absolutnie nie.

Ale to Pani była na plakatach z aureolą nad głową w akcji "Straż miejska i święty spokój".
A owszem.

Zazdrościcie policjantom?
Zazdrość to mocne słowo. Może tylko wcześniejszych uprawnień emerytalnych. (śmiech) Mamy wystarczający sprzęt do naszych zadań. Nie potrzebujemy broni.

A nie chciałaby Pani sobie postrzelać?
Nie. Choć wiem, że broń wzbudza respekt i pozwala poczuć się pewniej w sytuacjach konfliktowych.

To co nosi strażnik?
Bloczek mandatowy.

To oczywiste. I dziesięć długopisów.
Poza tym kajdanki, miotacz gazu, paralizator elektryczny, latarkę. Paru strażników ma psy. Korzystamy z aparatów i kamer. No i mamy wielofunkcyjne tonfy.

Wielofunkcyjne?
Służą nie tylko do obrony, ale też do pokonywania przeszkód, blokowania drzwi, stosowania chywtów obezwładniających, uspokajania groźnych zwierząt, usztywniana złamanych kończyn.

A jak się zrobi dziurki, to można grać na flecie.
(śmiech)
Warto ludzi ścigać? Przecież nigdy nie oduczą się źle parkować, przeklinać, śmiecić, pić na Plantach...
Trzeba ich uczyć od małego. Prowadzę zajęcia w szkołach. Uczymy przepisów i przyzwyczajamy do osób w mundurze. Pokazujemy, że one nie tylko straszą, ale pomagają. Przepisów drogowych uczymy autochodzikiem.

Czym?
To taki samochodzik z gąbki zakładany na dziecko, jak strój lajkonika. Maluch staje się autkiem i jedzi po przygotowanym miasteczku. Musi uważać na znaki, pieszych, itd.

Maluje się Pani do pracy?
Tak. Tylko makijaż nie może być wyzywający. Ciągle jestem kobietą, która lubi wyglądać atrakcyjnie.

A jakiś przyłapany próbował się kiedyś z Panią umówić?
Zdarzało się, że proponowali pójście na kawę. Ale absolutnie nie była to korupcja. (śmiech) Bo już po wypisaniu mandatu.

Skusiła się Pani kiedyś?
Nie. Mąż nie byłby zachwycony. (śmiech)

Bywało w pracy groźnie?
Sytuacji mrożących krew w żyłach nie miałam. Za to wiele zabawnych. Raz otrzymałam informację, kiedy mój partner był na przerwie, że mam zatrzymać dorożkę. Ta miała kolizję z samochodem. Pędziła ulicą. Za "Chiny ludowe" nie wiedziałam, jak się za to zabrać. Widziałam woźnicę, ale był ciągle odwrócony do mnie plecami i patrzył na auto, które za nim jedzie. Wyszłam na ulicę z lizakiem. Koń się zbliża. Próbuję sobie przypomnieć jak się mówi "stój" do konia i nic. W ostatniej chwili dorożkarz się opamiętał.

Są wybory Miss strażniczek miejskich?
Nic mi o tym nie wiadomo. Jest to jakiś pomysł.

Bo by Pani wygrała?
Wiek mi nie pozwoli. (śmiech)

Rozmawiał Piotr Rąpalski

Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda prawda o kryminalnej Małopolscekryminalnamalopolska.pl

60 tysięcy złotych do wygrania.Sprawdź jak. Wejdź nawww.szumowski.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska