MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koty naprawdę mają duszę

Joanna Weryńska
Anna Dymna ze swoją właścicielką Cha Chą
Anna Dymna ze swoją właścicielką Cha Chą ARCHIWUM ZNAKU
Od pewnego czasu furorę na świecie robi książka "Dewey - wielki kot w małym mieście", autorstwa Vicki Myron i Bred Witter. Opowieść o psotnym, ale i rezolutnym kocie, który całkowicie odmienił życie w Spencer, niewielkim amerykańskim miasteczku, wydał właśnie Znak.

Pod wpływem książki krakowscy artyści postanowili trochę opowiedzieć o swoich pupilach. Okazuje się, że wielu z nich przepada za kotami. Nie tylko chętnie je przygarniają, ale nawet piszą o nich wiersze i piosenki, malują je i... demoralizują.

Wisława Szymborska w swoim słynnym wierszu "Kot w pustym mieszkaniu" pisała tak: "Umrzeć, tego się nie robi kotu, bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu". Sama kota jednak nie posiada. Bohater tego utworu, to kot jej przyjaciela. Za to, kiedy mieszkała w krakowskim Domu Literatów przy ul. Krupniczej, często dostawała pod opiekę zwierzaki przyjaciół, którzy akurat gdzieś musieli wyjechać.

- Ulubionym zajęciem pani Wisławy było przeprowadzanie tzw. intensywnej kociej demoralizacji. Rozpieszczała je do granic możliwości, pozwalając im na wszystkie możliwe psoty. Kiedy właściciele zwierzaka wracali, nie poznawali swojego pupila. Stawał się kompletnie rozbrykany. A to strącił łapką spodek od herbaty, a to wyprawiał inne swoje kocie harce w kuchni - opowiada Michał Rusinek, sekretarz poetki.

Jak nietrudno się domyślić, następnym razem przyjaciele noblistki dwa razy się zastanowili, zanim podrzucili jej zwierzę. Jednak Rusinek zapewnia, że poetka nie robiła tego celowo czy złośliwie.
- Pani Szymborska uważa po prostu, że kot jest stworzeniem, które najlepiej się Bogu udało
- opowiada Rusinek.

Także prawdziwym wielbicielem kotów jest Grzegorz Turnau, właściciel dwóch kocich braci, Tofiego
i Cofiego.

- Te zwierzaki to prawdziwe koty podróżnicze. Poczęte zostały pod Warszawą. Urodziły się
we Włoszech, a zaraz po urodzeniu odbyły z całą rodziną wycieczkę na Sycylię. Dopiero w listopadzie zeszłego roku na dobre zadomowiły się w naszym domu - opowiada muzyk. - Jeśli chodzi o gatunek, są to koty ogrodowo-leśno-dachowe.
Przede wszystkim jednak, to urodzone koty wokalne. Bardzo często przemawiają do mnie w swoim kocim języku, a ja staram się je zrozumieć. Uwielbiają też przechadzać się po fortepianie i tworzyć swoje "kocie melodie" - opowiada artysta.

Turnau przyznaje, że koci przyjaciele bywają inspiracją dla tworzonych przez niego utworów. Pod ich wokalnym wpływem skomponował utwór "Kotek wziął skrzypce". Bywa jednak, że przeszkadzają.

- Najgorzej, kiedy usadowią się na klawiaturze komputera, zasłaniając mi sobą cały ekran. Robią
to akurat wtedy, kiedy muszę szybko coś ważnego napisać - wyznaje twórca, który mimo tego uwielbia swoich pupili.

Zdanie Turnaua w pełni podziela Anna Dymna. Aktorkę można nazwać prawdziwą kocią mamą. Jej dom w podkrakowskiej Rząsce to istne kocie królestwo.

- One towarzyszą mi przez całe życie. Przynosząc mi w prezencie myszy i inne swoje zdobycze.
Są też moimi prywatnymi terapeutami. Zawsze potrafią wybadać, co i w którym miejscu mnie boli
- wyznaje Dymna.
Kocia menażeria artystki stale się powiększa. - Najpierw pojawiła się Cha Cha. To kotka śpiewająca. Następny był Haszysz. To z kolei najsłodszy czarny skurwiel świata. Gdybym jadła to, co on mi przynosi, wystarczyłoby dla mnie i jeszcze dla połowy miasta. Jest prawdziwym łowcą. Czasami jednak potrafi być przymilny niczym mały kociaczek - opowiada aktorka.

- Jest jeszcze Książę. Tego z kolei nazwać można najłagodniejszym kotem świata. Najbardziej lubi leżeć sobie spokojnie i drzemać. Ostatnio znalazłam kolejnego kociego przyjaciela. Był bardzo chory. Postanowiłam go przygarnąć. Zwie się Hamlet - dodaje.

Koty Anny Dymnej zachwyciły nawet Czesława Miłosza.
- Zanim poeta wygodnie usadowił się w moim fotelu, na jego kolana wskoczyła Cha Cha. Pomyślałam, że pan Czesław może sobie tego nie życzy. Próbowałam ją odpędzić. Wtedy Czesław Miłosz powiedział: "Pani ją zostawi. Ja kocham koty, bo one mają duszę".

Nie wszyscy jednak za kotami przepadają. Krytyczny wobec kotów jest Andrzej Sikorowski, lider grupy "Pod Budą", autor piosenki "Cha cha dla Anny Dymnej", w której "zaśpiewała" tytułowa Cha Cha, kotka aktorki.

- Znając zamiłowanie Ani do kotów, postanowiliśmy jakiś czas temu z grupą Pod Budą ułożyć taką piosenkę-prezent specjalnie dla mojej ukochanej sąsiadki, której dom widzę z mojego okna. Tak właśnie powstał ten utwór. Osobiście jednak za kotami nie przepadam. Odnoszę wrażenie, że nie mógłbym się z nimi zaprzyjaźnić. Są dla mnie za bardzo nieprzewidywalne i pozwalają na pieszczoty tylko wtedy, kiedy mają na to ochotę. Wolę psy - mówi Andrzej Sikorowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska