MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kosztowne golenie

Artur Drożdżak
Pewne jest, że ludzkość wyginie nie z powodu wybuchu bomby atomowej, ale w wyniku banalnej pomyłki jakiegoś durnia. W mikroskali taka tragedia omal nie wydarzyła się w Świątnikach Górnych, której mieszkańcy prawie nie zniknęli z powierzchni ziemi, bo Serafin K…. postanowił się ogolić.

Szczegóły tego zdarzenia są znane do dziś, bo zachował się raport przodownika policji państwowej, który 2 lutego 1933 r. zanotował, że dzień wcześniej, około godziny 22.00, wybuchł pożar w domu w Świątnikach Górnych. Ogień zniszczył doszczętnie drewnianą chałupę składającą się z ubikacji, sieni, komory, izby, komórki. Straty oszacowano na 800 zł, pożar ugasiła miejscowa straż pożarna przy pomocy okolicznej ludności.

- Ogień zagrażał nieomal całej gminie, bo budynki są gęsto ułożone obok siebie i kryte słomą. Najbliższe domy znajdowały się 2-3 metry od palącego się budynku. Na szczęście mieszkańcy jeszcze nie spali i pierwsi zauważyli języki ognia - raportował przodownik policji. Nie ustalono na jaką kwotę dom był ubezpieczony w PZU, a domownicy tego nie wiedzieli.

Wstępnie stwierdzono, że pożar powstał na skutek wadliwych przewodów od pieca kuchennego, bo wystająca od niego rura przechodziła przez zbutwiałą ścianę i bezpośrednio się z nią stykała. I dalej rura wystawała nad sufit, a tam nie było żadnego komina. Dym więc stale rozchodził się po strychu i przenikał przez słomiany dach. Już z historii wiadomo, że wystarczy jedna iskra, by wybuchła rewolucja, a co dopiero kilka ognistych chochlików. Pożar był więc nieunikniony.

Policyjne dochodzenie postępowało w tempie japońskiego ekspresu. Ustalono, że właścicielką domu jest Anna K., chwilowi zamieszkała u córki w Krakowie.
Pod jej nieobecność urzędował w chałupie Serafin K., lat 30, stanu wolnego, kawaler, domokrążca, karany w przeszłości za opilstwo. Podał do protokołu, że celem ogrzania izby i ugotowania sobie kolacji zapalił w piecu. Policja sporządziła na 30-latka zawiadomienie do prokuratora w Podgórzu za nieumyślne sprowadzenie pożaru.

Tym bardziej, że Serafin K. był już pouczony przez przodownika policji, by przewody od pieca kuchennego zabezpieczył, bo to grozi niebezpieczeństwem zaprószenia ognia. Wtedy 30-latek odpowiadał, że pożaru nie będzie, bo w tym piecu się nie pali, a ponadto nie ma funduszy na naprawę. Jednak 1 lutego zapalił w piecu i wywołał pożar, który zagroził całej gminie. Kataklizm był realny, bo tego dnia wiatr był taki, że utrudniał akcję gaśniczą w położonej na wzgórzu gminie.

Policja zawnioskowała też, by w trybie administracyjnym ukarać zarówno Serafina K., jak i jego 65-letnią matkę, Annę. Rozprawa u starosty odbyła się w kwietniu 1933 r. oboje zostali ukarani grzywnami po 20 złotych z zamianą na cztery dni aresztu za nieostrożne obchodzenie się z ogniem.

Po apelacji sprawa trafiła przed oblicze krakowskiego sądu. Anna K. do winy się nie poczuwała i tłumaczyła, że od pięciu miesięcy nie była w domu w Świątnikach, a bawiła u córki w Krakowie. Serafin K. też nie przyznał się do winy.

- Do pożaru doszło przez czysty przypadek, a nie przez moją nieodpowiedzialność. Wróciłem do domu i chciałem zagrzać wodę na piecu, ale nawet nie na kolację, tylko, by się ogolić - zmienił wersję zdarzeń. Sąd uniewinnił Annę K., tylko jej synowi przypisał winę i skazał na 20 zł grzywny z zamianą na 10 dni aresztu i obciążył kosztami procesu w wysokości 3 zł 85 gr. To na pewno było dla Serafina K. najdroższe golenie w życiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska