Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszałka - człowiek niezwykle zapracowany

Maria Mazurek
Marcin Makówka
Da się nakręcić dobry filmowy dokument o Euro? Pokazać każdy mecz, każdy triumf i porażkę reprezentacji, emocje piłkarzy, oczekiwania kibiców? Marcin Koszałka uważa, że tak - pisze Maria Mazurek

Z Koszałką umówić się nie jest łatwo. Równolegle kręci dwa dokumenty i przygotowuje się do swego fabularnego debiutu. Zmienia termin spotkania, potem jego miejsce. W końcu znajduje pół godziny gdzieś między rozmową z producentką a szukaniem lokalu, w którym nakręci scenę swojego filmu.

Uprzejmy i konkretny, ale dość zamknięty. Raczej szorstki - takie sprawia wrażenie podczas rozmowy. A może po prostu ma myśli zaprzątnięte tysiącem innych spraw? W końcu jest nieźle zapracowanym reżyserem i operatorem filmowym.

Burzliwy debiut

Kiedyś tak nie było. Dwudziestokilkuletni Koszałka nie bardzo jeszcze wiedział, co zrobić z życiem. Jak przyznaje, był typową krakowską ćmą barową - w knajpach kontemplował rzeczywistość. Trochę się wspinał, ale wtedy, w latach 90., to był sport raczej bez przyszłości.

W końcu wziął się za siebie. Skończył Wydział Radia i Telewizji na Uniwersytecie Śląskim. Jego debiut filmowy "Takiego pięknego syna urodziłam", opowiadający o mrocznych stronach jego własnej rodziny, wywołał burzę.
Równolegle z reżyserowaniem filmów dokumentalnych pracował jako operator filmowy. Robił zdjęcia m.in. do "Pręgów" Magdy Piekorz i "Rewersu" Borysa Lankosza.

Piłkarz też człowiek

Teraz żyje na wysokich obrotach. Obowiązki ojca dwójki dzieci łączy z rozwojem zawodowym. Aktualnie pracuje nad dwoma dokumentami. Zdjęcia do pierwszego z nich - "Zabójcy z lubieżności" - skończą się już za miesiąc. To opowieść o instynktach, które są nas w stanie pchnąć do zbrodni. Raczej mroczna, odważna, nieuciekająca od trudnych tematów.

Drugi film - "Będziesz legendą, człowieku" - ma dokumentować przebieg Euro 2012. Kamera już towarzyszyła polskiej kadrze na meczach m.in. z Niemcami i Portugalią. Ale kwintesencja dokumentu ma dopiero nadejść - będą to rozgrywki futbolowe w ramach Euro. Koszałce, po długich negocjacjach m.in. z trenerem Franciszkiem Smudą i UEFA, udało się załatwić wszelkie pozwolenia, m.in. na wejście na płytę boiska podczas meczów.

Ale Koszałka zagorzałym kibicem nie jest. Interesuje się futbolem jak każdy facet. To, czego szuka w tej opowieści, to psychika ludzka. Emocje, walka - to one fascynują w tej historii. Bo wielkiego sukcesu po naszych piłkarzach niby nikt się nie spodziewa. Ale jednak jest presja społeczna. Ta nadzieja, że przynajmniej uda im się wyjść z grupy. Życie z taką odpowiedzialnością łatwe nie jest. Koszałka chce pokazać emocje piłkarzy. To, jak radzą sobie z porażkami, a jak z triumfami.
I to, że bądź co bądź, są przecież ludźmi. Którzy oprócz biegania po boisku mają też inne życie, mają rodziny, swoje historie, jakoś radzą sobie ze stresem, wiecznie narażeni na krytykę, nie mogą przecież tak łatwo się poddać.

Pomysł ryzykowny, ale reżyser wierzy, że mu się uda. Tą wiarą zaraził producentów i innych ludzi, którzy go wsparli. Film, jak na dokument, ma spory budżet - już w tym momencie przekroczył on dwa miliony złotych. Zdjęcia potrwają do lipca, a film zobaczymy w kinach najpewniej zimą.

Władza totalna

Po zakończeniu pracy nad oboma dokumentami Koszałka nie ma zamiaru brać wolnego. Pod koniec roku ruszy praca nad jego kolejnym filmem. To będzie opowieść luźno inspirowana postacią Karola Kota, krakowskiego seryjnego mordercy z lat 60. Stanie się debiutem fabularnym filmowca. - To dla mnie wyzwanie - nie ukrywa Koszałka. - W dokumencie nie da się wykreować rzeczywistości, zawsze wynikają jakieś nieprzewidziane sytuacje, dokument żyje swoim życiem. Fabuła daje władzę totalną, władzę całkowitego decydowania o losach bohaterów, tworzenia historii od początku do końca.

Z pracą operatora Koszałka żegnać się jednak nie zamierza. - Bo w filmie pociąga mnie też kreowanie obrazu. Lubię panować nad światłem. Niestety w polskim przemyśle filmowym, w przeciwieństwie do amerykańskiego, nie można mieć wszystkiego. Nie mogę być odpowiedzialny zarówno za reżyserię, jak i za zdjęcia. Liczę więc, że inni twórcy filmów wciąż będą chcieli ze mną pracować - opowiada.

Do Stanów Koszałka przeprowadzać się nie zamierza. Tam liczy się produkt, nie człowiek - tłumaczy. A kino autorskie praktycznie nie istnieje. Pozostaje mu zatem zostać tu, w Polsce i nadal lawirować między reżyserią a zdjęciami. Traktuje to zresztą jako rodzaj intelektualnej rozrywki. - Zupełnie się przy tym przestawiam. I, muszę przyznać, bardzo mi z tym dobrze - uśmiecha się filmowiec.

Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie

Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska