MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koński zad na wokandzie

Artur Drożdżak
Złodziej i drań - tak o Franciszku C. wypowiadał się publicznie Tomasz S., sąsiad z kamienicy przy ul. Basztowej 15 w Krakowie. - A on jest oszustem, kłamcą i oszczercą - bronił się Franciszek C. Oskarżeń było tak wiele z obu stron, że sąd w 1925 r. miał pełne ręce roboty.

Lawina pretensji ruszyła, gdy Tomasz S. wyrzucił na zbity pysk lokatora, który nie chciał płacić za wynajmowany pokój. Wzburzony Franciszek C. szukał sprawiedliwości w sądzie. I znalazł. Zawarto ugodę, na mocy której zobowiązał się do zapłaty połowy czynszu. Po kilku dniach zmienił zdanie i wniósł sprzeciw.

- Bo Tomasz S. to oszust. Zajmuje mieszkanie, które ma 3 pokoje i kuchnię, ja mam jeden pokój i powinienem płacić tylko jedną trzecią czynszu - argumentował. I sprawę wygrał, po czym ruszył do ataku.
- Tomasz S. kłamie, że płaci miesięcznie za mieszkanie 60 koron. Łże też, że mieszka pod tym adresem od 1914 r., a faktycznie wprowadził się trzy lata później - alarmował sąsiad. Na podstawie dochodzeń w tej sprawie proszę o ściganie go o zbrodnię oszustwa - napisał z zemsty.

Policja podjęła dochodzenie, ale zaraz wszczęła i drugie, tym razem w sprawie Franciszka C. Kto był autorem doniesienia? Oczywiście Tomasz S. - W listopadzie 1923 r., w trakcie rozruchów na ulicach miasta, sąsiad kradł rozmaite rzeczy. Jednego konia wojskowego wprowadził na podwórze i rozebrał go z uzdy, rzemieni i siodła. Ponadto jego kompan wyciągnął z kieszeni siodła bieliznę wojskową - twierdził Tomasz S.
Franciszek C. odbił piłeczkę: Siodło zdjęli bojowcy, zanim konia wprowadziłem do bramy domu. Siodło nie miało bocznych kieszeni, więc nie można było nic z nich wyjąć.

Na jego korzyść przemawiały zeznania sąsiadów. - Gdy wróciłam tego dnia do domu widziałam tylko konia uwiązanego do schodów. Kto go wprowadził na podwórze nie wiem. Nie mam pojęcia, kto zdejmował siodło - opowiadała 42-letnia Kunegunda P., sprzedająca zboże na Kleparzu. 49-letni Feliks P. zeznał, że gdy dowiedział się, iż Franciszek C. wprowadził konia z ulicy, kazał się go pozbyć.

- Nie wiem, czy koń miał siodło i co się z nim stało - dodał. Tylko 32-letnia Maria M., gospodyni Tomasza S., potwierdziła, że była świadkiem jak Franciszek C. z kolegą wprowadzili konia, obaj zdjęli siodło, położyli je pod ganek, a wtedy jeden z mężczyzn wyjął z kieszeni siodła bieliznę. - Co się dalej stało z siodłem nie wiem, konia szybko ukryli w sąsiedniej bramie - zeznała.

Dzięki wysiłkom adwokatów znaleziono kluczowego świadka w sprawie. Stefan B. zeznał, że krytycznego dnia to on prowadził ulicą osiodłanego konia i bojowcy chcieli mu go odebrać. - I to oni zerwali siodło, gdy tułów koński jeszcze na ulicy się znajdował, a koń był wprowadzany do bramy. Franciszek C. niczego nie kradł, a bardzo mi pomagał, bo koń był ranny. Konia w końcu oddałem przejeżdżającemu oddziałowi wojskowemu - relacjonował mężczyzna.

To wystarczyło, by oskarżonego oczyszczono z zarzutu. Franciszek C. znów przeszedł do kontrataku i oskarżył Tomasza S. o zniesławienie. Tomasz S. do winy się nie poczuwał, ale musiał tłumaczyć się z opłat za czynsz i wyliczyć ile pokoi ma w mieszkaniu. Okazało się też, że Franciszek C. oskarżył go także o wręczenie fałszywego banknotu o nominale 5 złotych. Z akt wynika, że w 1925 r. telenowela sądowa między sąsiadami z ul. Basztowej dopiero zaczynała się rozkręcać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska