Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kogo nie dotyczą Zaduszki?

Jan Poprawa
Polskapresse
Gdy przychodzą polskie Zaduszki, zawsze staje się to samo. Jakbyśmy na chwilę wrócili w miejsce niegdysiejszych pożegnań. Jakbyśmy po raz kolejny widzieli i przeżywali spektakl, w którym jesteśmy tylko statystami. Cmentarze rozświetlają się żywym ogniem świeczek i zniczy.

Tłumy, spokojne i ciche, jakby na chwilę zapomniały o swoim codziennym wyścigu szczurów - nieśpiesznie snują się po cmentarnych uliczkach. Myśli cofają się w przeszłość, która jeszcze tylko na cmentarzach przetrwała naprawdę.

Najczulsza, rodzinna czy przyjacielska pamięć nie zmienia faktu, że Ich - bohaterów tego spektaklu - nie ma. Że realnie istnieją tylko w kamiennej bryle, w ziemnym kopczyku. I im więcej czasu mija, tym częściej kopczyk ten staje się jedynym znakiem czegoś nierzeczywistego. Życia. Ich, takich jacy byli ongiś, żywi i niepowtarzalni - nie ma. Nieobecni, krok po kroku, rok po roku oddalają się, coraz rzadziej budzą pamięć. Stają się przeszłością, która na co dzień naprawdę niewiele nas obchodzi. Którą co najwyżej ktoś kiedyś odtworzy słowem, opisze, zinterpretuje wedle własnej wiedzy, wyobraźni i wrażliwości. Być może tak staje się historia? Może jej narodzin jesteśmy wciąż mimowolnymi świadkami?

Jest wszakże jeden wyjątek w tej smutnej regule nieodwracalnej nieobecności ludzi, którzy kiedyś byli nam bliscy, czy niechby tylko obecni w jakimś fragmenciku naszego własnego życia. To sztuka. Nie od parady przez tysiące lat wciąż aktualne jest rzymskie powiedzenie "Ars longa, vita brevis". Bo czasem po człowieku zostaje dzieło, które długo i samodzielnie świeci światłem odbijającym wyobraźnię i wrażliwość autora, choć już nieobecnego. Które budzi uśmiech lub łzę, rodzi myśli ważniejsze niż ich wymaga codzienna rutyna.

Czas najsurowiej weryfikuje wartość sztuki. Po większości ludzi, którzy zajmowali się pisaniem, malowaniem, komponowaniem itp. - nie zostało nic. Jakże smutno wygląda dziś wizytówka sprzed lat: "NN, literat". W jakie zawstydzenie wprawia nas nagrobna inskrypcja, powiadamiająca o tym, że pod nią spoczął nieznany nam kompozytor, poeta czy rzeźbiarz. Czas unieważnił sens ich istnienia? Nie, tylko zweryfikował etykiety, jakimi się kiedyś okleili. Gdy po niegdysiejszym kompozytorze nie przetrwała muzyka, a po poecie wiersze - wiemy niemal na pewno, że współcześni mylili się w rozpoznaniu wartości ich dzieł. Przypadki zapomnianych geniuszy już się nie zdarzą, nie odkryjemy już Bacha. Dziś dzieła nie powstają do szuflady, niemal natychmiast stają się dostępne. Nawet jeśli zamierzeniem ich autorów była dyskrecja, nawet jeśli powstawały nie na sprzedaż. Pamiętamy niedawną publikację intymnych zwierzeń Jeremiego Przybory. Wiemy o kontrowersyjnej być może, ale z ludzkiego punktu widzenia zrozumiałej decyzji kardynała Dziwisza, który nie zniszczył notatek osobistych swego Mistrza...

Życie mija, dzieła zostają. W światku polskiej sztuki estradowej, który od półwiecza obserwuję - zrodził się specyficzny sposób przedłużania życia (czy raczej istnienia) artystów. Powstało sporo festiwali, konkursów, cyklicznych lub jednorazowych projektów artystycznych, naznaczonych imieniem jakiegoś twórcy. Niektóre służą sentymentalnemu przedłużaniu jego obecności, niektóre mają zapominaną wartość podtrzymać, są powołane do popularyzowania tego co z oddalenia słychać coraz ciszej. Czasem o powstaniu tego lub owego festiwalu tematycznego, dedykowanego konkretnej osobie, decyduje koleżeński sentyment, gust lub przyzwyczajenie. Tak jest zdaje się w przypadku najrozmaitszych imprez wywołujących ducha zmarłych piosenkarzy, interpretatorów. Tak jest więc zapewne w przypadku spotkań noszących imiona Mieczysława Fogga, Anny German, Anny Jantar, Łucji Prus, Andrzeja Zauchy itd. Ich sztuka wykonawcza zmarła wraz z nimi. Festiwale ku ich pamięci co najwyżej ją przypominają. Ale nie daj Boże, jeśli sugerują naśladownictwo. Wtedy mijają się z samym sensem sztuki, jakim jest oryginalność...
Znacznie więcej uwagi przykładam więc do festiwalowo-konkursowych manifestacji środowiska, dedykowanych poetom i kompozytorom piosenek. Tekst i muzyka piosenki to tylko kartka papieru, ale dzięki jej istnieniu każdy interpretator tworzy zawsze dzieło oryginalne. Piosenka - ją przecież tylko za przykład bierzemy - jest w rzeczywistości utworem synkretycznym, w którym wyraz, emocje, czyli to, co jest jej życiem, staje się, powstaje na nowo, gdy do muzyki i słowa dołącza się jakikolwiek (byle twórczy) wykonawca. Człowiek.

Mamy przynajmniej kilka takich ślicznych i mądrych festiwali. O niektórych pisałem. Zamojski festiwal poświęcony Markowi Grechucie, warszawsko-sopocki oddany Agnieszce Osieckiej, kutnowski - Jeremiemu Przyborze, kołobrzeski - oparty na wyjątkowej twórczości Jacka Kaczmarskiego. W Warszawie rozwija się festiwalowy kult Jonasza Kofty, w Busku-Zdroju trwają usiłowania jakościowego dorównania do Wojtka Bellona. Nawet Kozienice starają się o zachowanie przy życiu dzieł i dziełek swego rodaka, Bogusława Klimczuka.

Dzięki takim inicjatywom, zwłaszcza dobrze przemyślanym, można powiedzieć że Jonasz, Agnieszka, pan Jeremi, Jacek czy Wojtek - w jakiś sposób żyją nadal. Nie przestali być wśród nas. Nie trzeba im zadusznego święta wspomnień. Ono przecież dotyczy tylko nieobecnych. Tych, którzy już są jedynie historią. Światem oddalającym się, blednącym, aż w końcu obojętnym...

Pokaż, kogo popierasz. Już dziś oddaj głos na prezydenta Krakowa
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Powiat dąbrowski: łupili sprzęt AGD, są już w rękach policji
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu
A może to Ciebie szukamy? Zostań miss internetu województwa małopolskiego
Zobacz co mają do powiedzenia krakowianom kandydaci na prezydenta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska