Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katował kobiety, obcinał włosy i poniżał. Leszek K. - damski bokser i sadysta

Artur Drożdżak
Leszek K. ps. Bociek po ogłoszeniu wyroku przed krakowskim sądem. Został skazany na 11 lat więzienia za zakatowanie  Anny O.
Leszek K. ps. Bociek po ogłoszeniu wyroku przed krakowskim sądem. Został skazany na 11 lat więzienia za zakatowanie Anny O. Artur Drożdżak
W życiu 57-letniego Leszka K. liczyło się sześć kobiet., Katował je, obcinał włosy by poniżyć. Cztery od niego uciekły, dwie kolejne nie zdążyły. Obie zabił w tym samym mieszkaniu przy ul. Szlak - pisze Artur Drożdżak.

Maria K. poznała go na boisku w Nowej Hucie, był 3-4 lata starszy, 190 cm, kawał chłopa. Mieszkał z rodzicami i trzema starszymi siostrami. Taki wychuchany, najmłodszy. Jedyny chłopak w normalnej, porządnej rodzinie. Z Marią wzięli ślub w 1977 r., gdy dziecko już było w drodze. Gdzieś po roku było źle między nimi. Wulgarne słowa bolały bardziej niż przemoc fizyczna. Pracował w kombinacie i regularnie przynosił wypłatę. Brał tylko trochę grosza na papierosy i wódkę. Gdy wypił to stawał się agresywny i brutalny.

Intuicja żony

Żonie wydawało się, że ma jakiś kompleks i przez przemoc chce pokazać kim to on jest. Podczas ataków agresji bił po głowie, wyrywał włosy. Siadał na klatce piersiowej, dusił. I puszczał wtedy głośno muzykę. Raz pijany wygonił ją z mieszkania w piżamie.
Żona panicznie się go bała. Na jego widok przechodziła na drugą stronę ulicy. Kiedy kładła się spać, a wiedziała, że ma wrócić pijany, to zawsze budziła się 15 minut przed jego przyjściem. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale jakby jej organizm wyczuwał, że tyran się zbliża. W jednym z ostatnich aktów przemocy przystawił żonie nóż do szyi, rozciął skórę i obiecał, że zabije. Zaraz potem wyprowadziła się i wniosła o rozwód.

Nina, Maria, Renata...

Po rozstaniu z żoną Leszek K. poznał Ninę H.
Byli krótko, bo ją bił i zdradzał, więc uciekła przed nim do Włoch. Wtedy związał się z Marią G. Chodziła posiniaczona, ale za żadne skarby nie była skłonna przyznać się, kto i dlaczego ją tak traktuje. Gdy ją zostawił zapiła się na śmierć.

W tamtym czasie Leszek K. zajął się "opieką" nad prostytutkami koło placu Biskupiego, Nowego Kleparza. Sypiał z nimi, a w nocy wyganiał do roboty, by dla niego pracowały. Oporne bił.

Poznał Renatę D. i zamieszkali przy ul. Szlak. Sąsiedzi słyszeli krzyki bitej, ale nie reagowali. Nie kiwnęli palcem, gdy w nocy z 12 na 13 lipca 2005 r. Leszek K. katował 29-latkę. Bił pasem i sprzączką, a potem młotkiem po całym ciele. To była masakra: siniaki w okolicach łonowych, rany podudzia, wybite zęby, złamany nos i kość podudzia. Miesiąc wcześniej było preludium tego katowania. Wtedy Renatę D. zmasakrował tłuczkiem do mięsa. Przeżyła, ale ponownego bicia już nie... Przed sądem opowiadał, że zrobił to, bo był pijany.

- Stłukłem Renatę, bo uciekła na jeden dzień z mieszkania, a potem wróciła. Zdenerwowało mnie nawet to, że zaczęła mnie przepraszać za swoje zachowanie - opowiadał. Nigdy się nie zgadzał, by kobiety odchodziły od niego z własnej woli. Odbierał to jako zniewagę, rysę na jego męskim ego.

Sąd skazał go na 7 lat więzienia za zabicie Renaty D.

Strzały obok Anny S.
Na tym procesie odpowiadał też za krzywdy, jakie wyrządził kochance Annie S. Byli parą osiem lat, od 1996 r. Wiedziała, że bywa agresywny, ale wierzyła, że uda się go zmienić. Dwa lata było normalnie, w końcu zamieszkali przy ul. Szlak.

Anna S. w ciągu trzech ostatnich lat związku boleśnie doświadczyła przemocy. Bił, a każdy powód był dobry. Bo krzywo się popatrzyła, bo nie uśmiechnęła się. Potrafił zostawić ją skatowaną na podłodze i rzucić: "A, zdychaj". Groził jej pistoletem. Gdy coś mu się nie podobało strzelał obok głowy partnerki. Jednak preferował tradycyjne katowanie. Kijem od miotły, skórzanym pasem. Czasem żądał wtedy seksu, nie było dyskusji.

Udręczona kobieta była w psychicznej matni, we władaniu "pana i władcy" i godziła się na wszystkie jego żądania. Raz podjęła próbę odejścia. Pobił ją, wyrzucił na ulicę, a znajomy wywiózł Annę S. Po kilku dniach odezwała się do Leszka K., bo myślała, że wszystko między nimi skończone i chciała odebrać swoje rzeczy osobiste. Zachęcił ją do wizyty, uspokoił, że nic jej nie grozi. Tylko porozmawiają.

Uwierzyła. W mieszkaniu na siłę upoił ją alkoholem, obciął grzywkę przy skórze "by się nikomu nie podobała". To wtedy straciła wzrok w jednym oku. Uciekła, zmieniła adres, cudem przeżyła.

Karę więzienia Leszek K. odbył w Tarnowie, Krakowie, Nysie. Co do jednego dnia. W celi grypsował, dorobił się pseudonimu "Bociek" i wyszedł w lipcu 2012 r. Wrócił do mieszkania przy ul. Szlak. W remoncie i zmywaniu krwawych śladów pomógł mu znajomy. Znali się 20 lat, razem pijali wódkę w restauracji Europa przy ul. Mogilskiej.

Skatowana Anna O.

Znajomemu towarzyszyła Anna O. Wpadła w oko Leszkowi K. I to z wzajemnością. Wiedziała o jego kryminalnej przeszłości, ale jej to nie przeszkadzało.

Zaczęli się spotykać, Anna O. zaczęła zostawać u niego na noc. Nie minęły dwa tygodnie, a znajomi zauważyli, że ma na twarzy siniaki. Kłamała, że uderzyła się o szafkę w kuchni. Myślała o zerwaniu znajomości, ale bała się konsekwencji tej decyzji. Podczas kolejnej awantury Leszek K. pobił ją pięścią i wyrwał jej włosy w głowy. Usłyszała groźby z jego strony, że jeśli będzie chciała odejść, to "jej up..li łeb". 7 października 2012 r. udała się do jego mieszkania przy ul. Szlak.

Sąsiadka słyszała tego dnia przekleństwa, krzyki bitej kobiety, słowa: "ratunku", "Leszku proszę", "ty szmato", "żebyś zdechła". Sąsiadka miała oryginalne hobby i na fiszkach notowała wszystkie odgłosy z mieszkania Leszka K.

Znów zabija

W tamtym czasie do mężczyzny dodzwoniła się jego znajoma, a on potwierdził, że Anna O. jest u niego. Dodał, że miał kaprys i tej k... obciął włosy. Dlatego potrzebuje dla niej peruki.

Dopiero po trzech dniach katowania Anny O. wezwał taksówkę, by ją zawieźć do szpitala. Kobieta zemdlała na klatce schodowej.
Pomocy udzielili jej przypadkowi przechodnie i trafiła na oddział intensywnej terapii Szpitala im. L. Rydygiera, gdzie zmarła po kilku dniach.

Leszek K. zdążył zniknąć przed przyjazdem policji. Przenocował u znajomej, sam się zgłosił na komendę. Z jego relacji wynikało, że Anna O. przyszła do mieszkania na ul. Szlak, krwawiła, była pobita, nie chciała mówić, kto jej to zrobił. Nie przyznał się do winy. Jak zauważa autor aktu oskarżenia prokurator Wacław Wiechniak, w tej sprawie szczególnie bulwersuje, że Leszek K. zabił kobietę trzy miesiące po wyjściu z więzienia. Kluczowym dowodem winy był ślad nr 12, czyli krew i włosy Anny O., ujawnione na drewnianym wieszaku, który był w szafie Leszka K.

Sędzia Wojciech Kolanko mówił w uzasadnieniu wyroku, że to oskarżony m.in. wieszakiem pobił kobietę. Ślady krwi były też na ścianach i piecu. W mieszkaniu nie było innej osoby, więc to Leszek K. jest sprawcą śmierci Anny O.

Zmasakrowana ofiara

O jego brutalności świadczyły wyniki sekcji. Kobieta miała rany twarzy i złamane żebra. W udowodnieniu winy ważne były zeznania trzech świadków. Leszek K. opowiedział im szczegóły katowania Anny. Jeden z nich usłyszał o tym, gdy z "Boćkiem" był w izbie zatrzymań. Dwaj pozostali dowiedzieli się co zaszło w mieszkaniu przy ul. Szlak kilka dni później, gdy już siedzieli w jednej celi z Leszkiem K. Chwalił się im, że policja nic mu nie zrobi, bo nie ma osoby, która widziałaby bicie Anny O.

Sąd uznał, że wina 57-letniego oskarżonego nie budzi wątpliwości i skazał go na 11 lat więzienia. Wyrok jest nieprawomocny.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska