Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem trochę jak Piotruś Pan

Paweł Gzyl
Paweł Małaszyński od  sierpnia 2002 roku jest żonaty z Joanną Chitruszko, tancerką, choreografką i pedagogiem
Paweł Małaszyński od sierpnia 2002 roku jest żonaty z Joanną Chitruszko, tancerką, choreografką i pedagogiem fot. Szymon Starnawski
Paweł Małaszyński był ulubieńcem fanek telewizyjnych seriali. Teraz odsłania inną naturę - dziką i tajemniczą. To dzięki zespołowi Cochise, który wydał właśnie płytę „The Sun Also Rises For Unicorns”

Ostatnio stajesz się bardziej rozpoznawalny jako wokalista rockowy niż aktor...

Nadal uprawiam wyuczony zawód - i gram w teatrze Kwadrat. Jestem po październikowej premierze spektaklu „Medium” i zaczynam z nim jeździć po całej Polsce. Rzeczywiście, zniknąłem z telewizji i kina. Ale to z prostego powodu - nie dostaję ciekawych propozycji. Wolę nie grać w ogóle, niż grać w czymś, co nie przyniosłoby mi satysfakcji. Wykorzystałem ten czas na nagranie nowej płyty z zespołem Cochise. Oczywiście z prasy kolorowej dowiaduję się, że zrezygnowałem z aktorstwa. To absolutna bzdura.

Co było pierwsze: aktorstwo czy muzyka?

Muzyka to moja pierwsza miłość. Kiedy byłem nastolatkiem, nie myślałem o aktorstwie. Chciałem iść w stronę muzyki. Zacząłem pisać teksty, zakładać pierwsze zespoły, ale nie spotkałem ludzi, którzy też myśleliby poważnie o graniu, tak jak ja. To był początek lat 90. i wielka eksplozja polskiego rocka - Hey, Wilki, Illusion, Flapjack, Kasia Kowalska, Edyta Bartosiewicz. Byłem gówniarzem, ale w głowie miałem plan poświęcenia się muzyce. Ponieważ nie było z kim - zwróciłem się w stronę drugiej pasji. Pół mego życia spędzałem bowiem w garażu, grając rocka, a drugie pół - oglądając filmy w kinie. Zdecydowałem się zdawać do szkoły teatralnej - i udało się.

Pochodzisz z wojskowej rodziny. Rock był dla Ciebie sposobem na wyzwolenie się z jej rygorów?

W domu nie mieliśmy rygoru. Mój tata był pułkownikiem, ale w moim wieku też miał długie włosy i zespół bigbitowy. Wybrał jednak podtrzymanie tradycji rodzinnej i poszedł do wojska. W kwestii swoich wyborów życiowych miałem zawsze w rodzicach wsparcie. Pozwalali mi spełniać marzenia. Ale ponieważ marzenia nie zawsze się spełniają - trzeba mieć wyjście awaryjne. Z tą dewizą idę przez życie.

Na początku lat 90. rock miał mocno buntowniczy charakter. Tymczasem Ty powiedziałeś kiedyś o sobie: „Jestem z usposobienia miły”.

Jest taki kontrast. Wewnętrzne zwierzę, które cały czas trzymam na łańcuchu, spuszczam zeń jedynie na koncertach. Nie potrafiłbym żyć prywatnie tak destrukcyjnie, jak opisuję to w swoich tekstach. Tam jest moje drugie ja - moja ciemna strona, którą kocham i szanuję. Moja żona wie o tym, że czasem potrzebuję chwili dla siebie, by siąść nad tekstami czy wyżyć się na koncercie, by w ten sposób wyrzucić z siebie złość i nienawiść. To nie znaczy, że w moich piosenkach nie ma światła i miłości. Łapię się na tym, że coraz więcej piszę o tym, o czym nigdy nie chciałem pisać - właśnie o miłości.

Z czego to wynika?

Pewnie z tego, że nie jestem sam na tym świecie. Mam żonę i dzieci. Jestem nudnym i odpowiedzialnym facetem - i to pewnie moja wada. Nie taki wedle stereotypu powinien być wokalista rockowy (śmiech). Zresztą mam już 40 lat, a nie 20. Uwielbiam czytać biografie gwiazd muzyki, opisy tych wszystkich ich szaleństw i wolności w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ale czasy się już zmieniły. Większość gwiazd rocka jest dziś vega i fit. Dbają o siebie. Muzyka stała się bowiem wielkim biznesem. Nie można sobie dzisiaj pozwalać na takie wybryki, jak kiedyś Guns N’Roses, Nirvana, Black Sabbath, Metallica czy Pearl Jam na początku - bo nie zapłacą (śmiech).

Trudno było Ci się otworzyć przed widownią?

Bardzo. Walczyłem ze sobą długi czas. Przez pierwsze pięć lat istnienia Cochise nie koncertowaliśmy, bo... się bałem. Przyznaję się do tego bez bicia. Cochise według mnie miał być zespołem nagrywającym płyty, a nie koncertującym. W końcu gitarzysta Wojtek powiedział: „Jeśli kapela nie koncertuje, to kapela nie istnieje. Jeśli przeszkadza ci aktorska popularność, to rozwiążmy zespół”. Postawił mnie przed jednym z najtrudniejszych wyborów w życiu. Nie chciałem tracić zespołu, tej możliwości spełniania marzeń - i powoli, powoli zacząłem się przełamywać.

Z aktorstwem było podobnie?

Tak. Dostałem się do szkoły teatralnej - i trzeba było „zacząć się otwierać, panie Małaszyński” (śmiech). Łatwo nie było. Nawet po szkole, będąc już na etacie w Teatrze Kwadrat, cały czas uczyłem się obycia z publicznością, funkcjonowania na scenie, wyrażania swoich uczuć, emocji i... poczucia humoru. To trwa latami i pewnie nigdy się nie skończy.

Kilka lat temu byłem na koncercie Cochise w krakowskim klubie Drukarnia. Na widowni były prawie same dziewczyny. A teraz?

Zbyt wiele się nie zmieniło. Mamy grupę wiernych fanek, które potrafią przejechać setki kilometrów, by być na każdym naszym koncercie. Fajnie mieć taką grupę. (śmiech). Są też i mężczyźni na koncertach - ale w mniejszym procencie.

Żona ma do Ciebie pełne zaufanie?

Myśmy wychowali się na tym samym osiedlu. Przeszliśmy wspólnie wszystkie burze, wzloty i upadki. Doświadczenie życiowe, które w ten sposób zdobyliśmy, sprawia że patrzy na takie rzeczy z dystansem. Zawsze stała murem za muzyką - bo wie, że jest dla mnie ważna. Podobnie jest z resztą chłopaków z zespołu. Żony nas rozumieją.

Swojemu synowi dałeś na imię Jeremi - od tytułu słynnej piosenki zespołu Pearl Jam - „Jeremy”. Jest dzisiaj fanem rocka?

Mój syn jest na etapie hip-hopu, rock go nie zachwyca. Uwielbia Kalibra 44 i Paktofonikę. Ale to dobrze - kiedyś też słuchałem ich muzyki, poznałem tych muzyków wiele lat temu i bardzo ich szanuję.

Kiedy zaczynaliście z Cochise, to, że jesteś popularnym aktorem, było ułatwieniem?

Tylko utrudnieniem. Musieliśmy walczyć z etykietą zespołu będącego „fanaberią telewizyjnego aktora”, która przylgnęła do Cochise. Zresztą to dzieje się cały czas. Na pewno w mniejszym stopniu niż kilka lat temu, jednak jest to ciągle odczuwalne.

Nowa płyta Cochise jest mroczna. Powiedziałeś, że to dlatego, iż otaczają Cię „ludzie, którym przestałeś ufać”. Co się stało?

Chciałbym podziękować wszystkim tym osobom: byliście moją największą inspiracją! (śmiech) Tak czasem bywa. Wybierając takie, a nie inne drogi w życiu, w pewnym momencie zauważyłem, że ci, z którymi się liczyłem i którym wierzyłem, okazali się kłamcami. Kiedy jesteś potrzebny, ludzie cię otaczają i klepią po plecach. Gdy wycisną z ciebie wszystkie soki - wyrzucają cię, bo jesteś im niepotrzebny. Czułem podskórnie, że tak się wydarzy. Tylko nie sądziłem, że będą to te osoby, na których mi tak bardzo zależało. Wszystkie te historie kończyły się podobnie lub tak samo - rozczarowaniem. Byłem widocznie ślepy. Teraz jednak widzę, na które mosty wchodzić i je przekraczać, a które palić za sobą.

W nowych piosenkach Cochise jest mocno podkreślony mistycyzm - ale ten mroczny, ekstatyczny, transowy. Z czego to wynika?

Staram się wracać do korzeni. Świat leci na oślep do przodu, a to, co teraz dzieje się wokół, jest przerażające. Będę się bał zostawić moje dzieci same na tym świecie, kiedy przyjdzie mi przenieść się do krainy wiecznych łowów. Dlatego w tekstach lubię sięgać do źródeł. Stąd odwołuję się często do klimatów indiańskich. Chodzi mi o wartości, o których coraz częściej zapominamy: szacunek dla drugiego człowieka i dla Ziemi. To dla mnie cholernie ważne. Dlatego buduję w tekstach utopijne światy, które pozwalają mi choć na chwilę odlecieć w krainę wyobraźni. To pomaga mi przetrwać. Jestem trochę jak Piotruś Pan (śmiech). Howgh!

***

Paweł Małaszyński aktor filmowy, teatralny i wokalista. Na dużym ekranie zadebiutował rolą Marcina Kruka w filmie „Świadek koronny”. Wystąpił także m.in. w „Magdzie M.”, „Oficerze”, „Oficerach”, „Twarzą w twarz”, „Katyniu” i „Skrzydlatych świniach”. Otrzymał Telekamerę 2007 w kategorii Najlepszy Aktor oraz Telekamerę 2008 w tej samej kategorii. W 2004 roku założył zespół Cochise, w którym jest wokalistą i autorem tekstów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska