Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeśli chcesz być pisarzem, musz znać odpowiedź

Halina Gajda
Od lewej siedzą: Michał Sufin, Jakub Żulczyk, Kazik Malinowski i Stanisław Łubieński - znajomi i przyjaciele Mirosława Nahacza. Opowiadali o Mirku jak o przyjacielu, którego się nie zapomina
Od lewej siedzą: Michał Sufin, Jakub Żulczyk, Kazik Malinowski i Stanisław Łubieński - znajomi i przyjaciele Mirosława Nahacza. Opowiadali o Mirku jak o przyjacielu, którego się nie zapomina fot.halina gajda
Przyjaciele wspominali Mirosława Nahacza. Było magicznie, bez zbędnych uniesień, egzaltacji, po przyjacielsku z ciepłem i swobodą.

Dzisiaj miałby trzydzieści lat i zapewne nie jedną literacka nagrodę na koncie. Tymczasem pozostało nam tylko pilnować pamięci o nim. W sobotę, w Centrum Kultury im. Bohdana Antonycza, Mirosława Nahacza wspominali przyjaciele ze studiów, koledzy po piórze, rodzina. Sentymentalny wieczór wspomnień zdawał się nie mieć końca. Zwłaszcza, że na "ludwiczkowej" kanapie usiedli: Andrzej Stasiuk, Stanisław Łubieński, Jakub Żulczyk, Michał Sufin i Kazik Malinowski. Była mama Mira, jak mówili do niego koledzy - Helena Nahacz, rodzina.

Andrzej Stasiuk ze znanym sobie dystansem i humorem jednocześnie mówił: każecie mi mówić o nim jak o pisarzu, a przecież jako szczyl przyjeżdżał do nas do Czarnego. Zjawiał się jako jedyny kumpel naszych dzieci - jedyny, który załapał się na bliski kontakt z nimi. Jeden rok, drugi rok, Mirek przychodzi. Potem pożycza książki, bo u nas nic nie było, ale książki zawsze były. Czyta, oddaje, czyta oddaje...

Moderatorem, a raczej cichym "wodzirejem" był Kazik Malinowski, krytyk literacki, przyjaciel Nahacza z Lublina.
- Już gdy przyjechał do Warszawy na studia jego nazwisko było znane ludziom, którzy interesowali się współczesną literaturą polską - przypomniał. - Dzisiaj spotkaliśmy się w gronie ludzi, którzy znali Mirka osobiście - podkreślał.

Andrzej Stasiuk przypomniał początki młodego pisarza - Jakiś wieczór był. Pamiętam, że dzieciaków nie było w domu. Czasem wpadał, żeby pogadać o literaturze, o życiu, w ogóle po świecie. W miarę doroślenia stawał się dla nas partnerem. Jakiś niespokojny wtedy był. Kiedy wychodził rzucił mi na stół teczkę. Pomyślałem: wiersze, wiersze, na pewno wiersze. Wkurzony otwieram, a tam równo zapisane strony, porządny maszynopis, żadnych wersecików. Zacząłem to czytać. Monika (Monika Sznajderman - przy. red) przyjechała, mówię do niej: coś nam się tutaj fajnego wydarzyło. Trzeba coś z tym zrobić. I zrobiliśmy.

Bez żadnych wstępów. To była gotowa książka: Osiem Cztery - opowiadał.
Nie brakowało humorystycznych akcentów, jak choćby tych związanych ze słynną torbą-mapnikiem Nahacza, która była ciągłym obiektem zainteresowania ze względu na swój ciężar. Co za tym idzie, wielu snuło rozmaite domysły, co bohater w niej nosił.

Niezwykle spotkanie, więc i niezwykła scenografia - ściany centrum oklejone były kopiami krzyżówek, które rysowali sobie wzajemnie podczas wykładów Nahacz i Dorota Masłowska. Wśród zabawnych zapisków i pytań krzyżówkowych jest jedno bardzo wdzięczne, ale i znamienne zdanie: Jeśli chcesz zostać pisarzem musisz znać odpowiedź na co najmniej 80 procent pytań.
Wszyscy, którzy przyjechali na spotkanie byli zgodni: Mirek nałogowo czytał, był nałogowym pisarzem. Wciąż opowiadał o nowych pomysłach, a rzeczywistość przetwarzał na frazy potrzebne do kolejnej książki. Dzisiaj takich jak on jest coraz mniej.
Bardzo nam go brakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska