Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jasiek murarz, co groził cegłą łamistrajkowi

Artur Drożdżak
Jan Z. siał postrach w Krakowie w czasie strajku murarzy. Wszyscy bali się nie tylko jego porywczego charakteru, ale przede wszystkim wulgarnego języka. W końcu chłop przeholował, gdy groził publicznie cegłą koledze po fachu.

Czytaj także: Miłosny bilecik zdradził ukochaną komunisty

Donos do prokuratury z policji dotarł 26 września 1927 r. Z pisma wynikało, że trzy tygodnie wcześniej, 6 września, dokładnie o godzinie 11.30 zgłosił się do funkcjonariusza policji Tomasz S. lat 22, pomocnik murarski zamieszkały na os. Oficerskim, a zatrudniony przy budowie willi Arendta przy ul. Mogilskiej.

Pomocnik pożalił się funkcjonariuszowi, że dzień wcześniej w godzinach popołudniowych w czasie strajku krakowskich murarzy doszło do nieprzyjemnego incydentu. Z relacji 22-latka wynikało, że jego kolega, także pomocnik zatrudniony przy budowie stropów, został pobity do krwi przez jednego ze strajkujących murarzy.

Tomasz S. przyznał uczciwie, że samego zajścia nie widział, miało do niego dojść gdzieś na Woli Duchackiej, a on dowiedział się o nim od znajomych robotników i podejrzewa o to pobicie Jana Z., murarza z Dąbia. - A to z tego powodu, że ów Jan Z. przyszedł także na budowę przy Mogilskiej, gdzie i ja byłem w pracy. I wołał do mnie wulgarnie: "Ty s...nie, jak będziesz dalej robił to ci łeb rozbiję, jak temu wczoraj".

Posterunkowy przeprowadził dochodzenie w sprawie Jana Z. i faktycznie się potwierdziło, że "mężczyzna w czasie strajku chodził po budowach i odganiał ludzi od pracy, którzy do protestu murarzy się nie przyłączyli". Po nitce do kłębka policjant dotarł do majstra murarskiego 36-letniego Franciszka S., który z dwoma pomocnikami pracował koło domów oficerskich przy ul. Mogilskiej.

- Faktycznie było tak, że jednego dnia przyszedł Jan Z. i groził moim robotnikom słowami "Wy s....syny jak nie przestaniecie pracować, to wam głowy wyrozbijam". Oni z obawy o swoje życie z miejsca pracy zbiegli. Franciszek S. nadmienił, że w pewnej chwili Jan Z. zamierzał i jego niemiło potraktować.
- Złapał ciężką cegłę i zamierzał mnie nią uderzyć. Wtedy i ja uciekłem. Z oddali widziałem, że dopiero wtedy cegłę wyrzucił - zeznał majster murarski.

Jan Z., lat 30, syn Józefa i Rozalii rodem z Mogiły, żonaty, ojciec trojga dzieci, zamieszkały przy ul. Grzegórzeckiej 214, nie przyznał się do winy.

Potwierdził jedynie, że podczas strajku murarzy został wysłany przez swój związek zawodowy na liczne miejsca budowy "celem poinformowania pracujących robotników o strajku". Dlatego był przy ul. Mogilskiej, ale jednak nie przypomina sobie co mówił do pracujących, bo jak to odnotowano w aktach "był wówczas w stanie pijanym".- Z tego powodu nie pamiętam nawet, czy tamtego dnia brałem do ręki cegłę i czy groziłem majstrowi - usprawiedliwiał się skruszony. Krakowski sąd skazał go na trzy tygodnie aresztu.

Ta sprawa pokazuje, że Temida nie rozumie i szykanuje fachowców z branży budowlanej. Bo co to za zwyczaje, by skazywać człowieka za to, że zmusza innych do nicnierobienia.

Zabłyśnij w naszym konkursie! **Zostań Miss Lata Małopolski 2011! Czekają atrakcyjne nagrody!**

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska