Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak twardziel trafił zza krat do filmu

Marta Paluch
Kiedyś nosił glany i irokeza, chodził na punkowe koncerty. Potem długo siedział w więzieniu. Dziś wstaje o piątej rano, grzecznie idzie do pracy,  a o ósmej wieczorem jest już w piżamce. Robert polubił takie życie
Kiedyś nosił glany i irokeza, chodził na punkowe koncerty. Potem długo siedział w więzieniu. Dziś wstaje o piątej rano, grzecznie idzie do pracy, a o ósmej wieczorem jest już w piżamce. Robert polubił takie życie Andrzej Banaś
32-letni Robert Jurczyga przez sześć lat odsiadywał kolejne wyroki i pił. Dziś gra w piątym z kolei filmie ("Lincz" właśnie wchodzi na ekrany). Nigdy nie przypuszczał, że ekranowa kariera i życiowa zmiana zacznie się od pracy z głęboko upośledzonymi dziećmi w Domu Pomocy Społecznej w Krakowie - pisze Marta Paluch

Niebieskie, hipnotyzujące oczy. Niepokojące. Już nawet nie tatuaże, którymi Robert ma pokryte tors i ramiona, po samą szyję. Tylko te oczy przykuwają uwagę. - Jak u pięknego, dzikiego zwierzęcia. On jest frapujący. Trochę zamknięty w sobie i taki... czujny. Wnosił z sobą klimat przyczajenia - mówi Jan Nowicki, z którym Robert grał w filmie "Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta.

Nieśmiały, choć z miasta

Sad z kwitnącą jabłonią, jasny dom, w tle - błękitne góry. Maksio, mały brązowy kundel kręci się w kółko z radości. Sielanka. Na tym tle wytatuowany i umięśniony Robert wygląda dość oryginalnie. Ale ta sielanka jest teraz właśnie jego. - Robiłem kiedyś przy kablach telefonicznych. Przy bazie były trzy psy przywiązane do budy. Ten mi się spodobał. Pytam właścicielki, czy mogę go wziąć? A ona: Bierz pan, k... wszystkie. Maksiu taki wychudzony wtedy był. Nie, Maksiu? - pyta Robert. Jest skupiony, sympatyczny. Kiedy się uśmiecha, wrażenie niepokoju pryska. I widać, że jego tatuaże są całkiem fajne. Na przykład ten na plecach. Podpisany: Beata T. - Pani Tyszkiewicz mi zafundowała. Świetna babka, choć gdy jej nie znałem, myślałem, że robi się na damę - mówi Robert. Aktorka grała z nim u Bławuta. Tak go polubiła, że postawiła mu tatuaż. Tak jak się komuś stawia piwo. Podpisała się pod tym rysunkiem, a on to nazwisko kazał sobie też wytatuować.

Jednak z początku chłopak miał przy wielkich aktorach straszną tremę. Tyszkiewicz, Nowicki, Kwiatkowska, Kłosowski, Szaflarska... - Masakra. Ja, chłopak z miasta, nagle nieśmiały się zrobiłem - opowiada Robert.

Jacek Bławut: Na początku pytał: Jacek, ale będziesz koło mnie, będziesz? Potem dał sobie radę. Jest inteligentny i bardzo prawdziwy. Aktorzy go uwielbiali. Grał pielęgniarza. Potem był "Chrzest" Marcina Wrony. Robert pojechał na casting i dostał drugoplanową rolę zakapiora - członka mafii. - Fajny, mocny film - mówi chłopak. Potem była rola ochroniarza w "Maratonie tańca" Magdaleny Łazarkiewicz (ma wejść na ekrany w czerwcu) i "Lincz" Krzysztofa Łukaszewicza. Ten ostatni jest oparty na historii samosądu we Włodawie. Robert jest w drugim planie, gra więźnia. - Robię gościowi w celi "rowerek". Wsadzam mu papierki między palce u nóg i podpalam, a on pedałuje - opisuje. - Jak się czułeś w tej scenie? - Trochę jak... u siebie. Przesiedziałem sześć lat, to jak się mogłem czuć? Normalnie.

Najgorsza pierwsza piątka

Ojca nie znał. W domu alkohol był na porządku dziennym. Gdy miał 15 lat, trafił do ośrodka szkolno-wychowawczego. - Na dwa lata, za pobicie i olewanie szkoły. Wolałem od niej winko z kolegami. Na osiedlu chłopaki, punki, były starsze ode mnie. Naśladowałem ich - wspomina. Nosił glany, spodnie pasiaki, irokeza. Do dziś lubi punkowe kapele, szczególnie Włochatego. Niedługo po skończeniu 17-tki - pierwszy wyrok, za rozbój. - Wjechałem do kryminału, chodzę po spacerniaku, wkurzony. Stary recydywista podchodzi do mnie: małolat, nie przejmuj się. Najgorsza jest pierwsza piątka. Potem już leci...

Robert wyszedł na warunkowe zwolnienie po ponad dwóch latach. Potem był kolejny miesiąc do odsiadki za grzywnę. I za kolejny rozbój - trzy lata i trzy miesiące w więzieniu o zaostrzonym rygorze w Strzelcach Opolskich. Siedzenie w 6-osobowej celi, dzień i noc... - Trzeba było się stawiać, prać, jeśli zajdzie potrzeba - tłumaczy oględnie 32-latek. - Nie chcę wracać do tamtego. Chcę zapomnieć, choć proste to nie jest - ucina.

W "Linczu" jest drastyczna scena gwałtu na więźniu. Robert przyznaje, że za kratami takie rzeczy się zdarzają. - Klawisz wchodzi do celi i mówi: chłopcy, przyjdzie tu taki i taki, który zgwałcił dziecko. No i... więźniowie go dojeżdżają. Ale za zwykły włam na kwadrat takich akcji nie ma - mówi Robert. Przez osiem lat, które minęło od pierwszego zamknięcia, Robert pił. Szedł siedzieć, wychodził, znowu pił... Otrzeźwiał, gdy dostał kolejny wyrok. - Jechałem do aresztu i pomyślałem: coś jest ze mną nie tak. Zdecydowałem się na terapię - wspomina.

Dzieci się kleiły

W Areszcie Śledczym Kraków- Podgórze zaczął się leczyć z alkoholizmu. - Wygolony, na czaszce wytatuowane "Born dead" (urodzony martwym). Pierwsze wrażenie? Typowy więzienny bandyta - mówi kpt. Tadeusz Szarek, szef oddziału terapeutycznego w areszcie. Szybko zmienił zdanie. - Robert jest bardzo wrażliwy - ocenia. Na więziennym korytarzu wypatrzył go ceniony dokumentalista Jacek Bławut. Chciał nakręcić film o programie "Duet", który w 2002 roku rozkręcił krakowski Dom Pomocy Społecznej we współpracy z aresztem. Uzależnieni więźniowie opiekowali się głęboko upośledzonymi dziećmi. Reżyserowi brakowało charyzmatycznego bohatera.
- Rzut oka na Roberta i wiedziałem, że go znalazłem - wspomina Bławut. Dziś mówi o jego przemianie: "cud". Tak powstał dokument "Born Dead". Był 2004 rok. Chłopak miał wtedy 24 lata. Co pamięta? Przerażenie.

Wylądował w ośrodku, gdzie dzieci krzyczą, płaczą, ciągną go za nogawki, ciągle domagają się uwagi. - Po trzech dniach chciałem uciekać - nie kryje Robert. Ale zawziął się i został. W filmie Bławuta widać jak się zmienia. Opiekuje się dzieciakami, przewija je, sprząta po nich, karmi. - Więźniowie się podśmiewali, że przebiera pieluchy. On sobie z tym poradził - opowiada kapitan Szarek.

Potrafił ochrzanić dzieciaki. - I dobrze. Traktował ich jak kumpli, bez nutek fałszywej litości. Miał naturalny autorytet. Dzieciaki kleiły się do niego, od razu go kupiły - mówi Marta Rozwadowska-Suruło z DPS w Krakowie, współtwórca "Duetu". Robert zaprzyjaźnił się z Maćkiem. - Nie mówił, ale złapaliśmy wspólny język. Chciał wyjść, to klepał się w rękę, że chce wziąć bluzkę. Słuchał mnie. Było super - wspomina Robert. W dokumencie - chude, upośledzone dziecko i więzień rozmawiają z sobą, Robert próbuje grać z nim w koszykówkę. Oprowadza go po krakowskim Rynku. Maciek ciągle domaga się, żeby opiekun go przytulał i całował w oba policzki. Robert nie irytuje się, spełnia jego zachcianki. Ma więcej cierpliwości niż niejeden rodzic.

Czytaj także:**Bochnia: śmierć z rąk własnego ojca**

Jacek Bławut: dzieciaki wydobyły z niego to, co delikatne, miękkie. Nie oceniały, że więzień, wytatuowany. Widziały w nim po prostu Roberta. Odpłacały mu za to, że on ich też traktował normalnie. - Baliśmy się strasznie, że "Duet" nie wypali. Ale się udało - wystarczy spojrzeć na Roberta. Ogromnie nad sobą pracował - mówi Marta Rozwadowska.
Kiedy odchodził, jedno z dzieci na wózku, chłopak z porażeniem mózgowym, życzyło mu, żeby skończył z więzieniem i zaczął normalne życie. - Może dlatego wyszedłem na ludzi. Te dzieci dały mi wewnętrzny spokój - zamyśla się Robert.

Piżamka o ósmej

Wyszedł, ale nie od razu. Nie udało mu się załatwić etatu opiekuna w DPS. Dwa lata stawał do pionu, m.in. przez alkohol. Teraz nie pije już szósty rok. Sam poszedł na kolejną terapię. Pomógł mu Jacek Bławut, z którym do dziś się przyjaźni. Napisał dla niego rolę w "Jeszcze nie wieczór", bo Robert musiał pospłacać zaległe grzywny.

Wtedy chłopak poznał Magdę. - Była twarda i za to ją kocham - mówi. Przeprowadzili się do Kaniowa. - Z początku myślałem: ja, chłopak z big city Czechowice, na wsi będę mieszkał?! A tu niespodzianka... Odnalazłem się. Świetni ludzie. Z kościelnym się koleguję - opowiada. Życie ekspunka dziś? - Wstaję o piątej i jem śniadanie. O ósmej wieczór już w piżamce. Chodzę na ryby - stawy dookoła mam. Gram w piłkę - niedaleko klub (LKS Przełom Kaniów). Pracuję sobie w Urzędzie Gminy jako konserwator - wymienia. - A raz na jakiś czas jadę zagrać w filmie. Fajna sprawa, choć żaden tam ze mnie aktor. Normalny człowiek z małego miasteczka - podkreśla Robert. Ale już szykuje się na kolejne zdjęcia do filmu. Mają ruszyć jesienią.

Przede wszystkim jednak chce nadrobić stracone osiem lat. Planuje ślub w przyszłym roku, potem dziecko. - Trochę kasy trzeba uzbierać. Dom już ociepliliśmy - wymienia. Jacek Bławut już na ten ślub garnitur szykuje.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Wojna kiboli w Nowej Hucie: 14 lat za kratami za śmierć nastolatka?
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska