Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak gimnastyk konia miodem smarował

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
W Polsce trwa podobno jakaś awantura o ustawę o związkach partnerskich, a w Londynie tymczasem geje mają się dobrze. Zwiedzają sobie na przykład opactwo westminsterskie z rękami w tylnej kieszeni partnera. Miłość. Tak się zapatrzyłem, że nawet nie zauważyłem, co w tym Westminsterze jest.

Nie śledziłem jednak procesu masowania się po pośladkach, jeno pewną bezceremonialność zachowań, które zupełnie uchodziły uwadze otoczenia. Nikogo nic a nic nie obchodziło, kto kogo trzyma i za co. Fascynujące. Niezwykłe. Inspirujące. Teraz trzeba by powtórzyć ten eksperyment w bazylice Mariackiej.

Londyn. Przyjechałem tu na igrzyska, ale w zasadzie w igrzyskach nic zaskakującego nie ma. Citius, altius, fortius. I to w zasadzie wszystko. No, jest jeszcze turniej kobiecej siatkówki plażowej. A, przepraszam, są jeszcze te urocze incydenty, gdy dziennikarze muszą przepytać sportowca, o którego dyscyplinie nie mają zielonego pojęcia. Bo wiecie, z 25 tysięcy dziennikarzy, którzy tu przyjechali, połowa zna się na piłce nożnej i na niczym więcej. I nagle na przykład trzeba zrobić wywiad z mistrzem olimpijskim w strzelaniu z pistoletu pneumatycznego. "Co pan czuje, kiedy naciska spust?". "Strzela pan czasem w wesołych miasteczkach?".

Hmm, choć z drugiej strony sam byłbym ciekaw odpowiedzi na drugie pytanie. Jeżeli będę miał okazję - zapytam.

Cztery lata temu w Pekinie najbardziej absurdalną rozmowę grupa dziennikarzy z Polski, której byłem dumną częścią, przeprowadziła z Leszkiem Blanikiem, gimnastykiem, złotym medalistą w skoku. Konkurencja polega na tym, że zawodnik bierze szybki rozbieg, robi naskok, odbija się rękami od tzw. stołu gimnastycznego (którego to określenia wtedy nie znaliśmy, mylnie nazywając urządzenie koniem), a potem robi w powietrzu takie figury, że kręci się od tego w głowie. Na dodatek trzeba później jeszcze wylądować nieruchomo na dwie nogi. Powiedzieć, że to cyrkowa sztuczka, to nie powiedzieć nic.

Ktoś w każdym razie zauważył, że Blanik przed skokiem czymś smaruje ten stół. No i leci pierwsze pytanie.
Dziennikarz 1: - Panie Leszku, a czym Pan smaruje tego, no, tego konia.
Leszek Blanik, śmiejąc się: - To nie jest koń, tylko stół gimnastyczny. A smaruję go miodem, żeby się ręce nie ślizgały.
Dziennikarz 2: Przepraszam, bo chyba źle dosłyszałem. Smaruje pan konia miodem?
Leszek Blanik, chichocząc: - Stół. Smaruję stół miodem.
Dziennikarz 3, przez przypadek ja: - Ale jakim miodem? Takim spożywczym, wielokwiatowym?
Leszek Blanik, płacząc ze śmiechu: - Tak, żona kupuje mi w sklepie. Ale jaki dokładnie, to nie wiem. Gryczany czy jakiś.
I tak oto zgłębiliśmy tajemnicę złotego medalisty olimpijskiego, który - żeby było śmieszniej - wcale z tym miodem nie żartował.

A historia stała się głośna w całym kraju, nie mówiło się o tym, że Blanik musiał na to złoto przez lata tyrać jak wół, tylko o tym miodzie. Chociaż tyle z tego miał wybitny gimnastyk, że jego sponsorem została pasieka. Słyszałem też, że w jakiejś gazecie ukazał się tytuł "Blanik smaruje konia miodem", ale głowy nie dam. Może to tylko jedna z miejskich legend.

Oj, trochę zboczyłem z londyńskich tematów, miała być dygresja, a z dygresji zrobił się temat główny, a z tematu głównego wątek poboczny. Ale żeby był z tego wszystkiego jakiś morał, to o ile jednak zdążyłem poznać Londyn, to smarowanie konia miodem też przyjęto by tu wzruszeniem ramion. Tym bardziej że to nie jest angielski typ humoru.

Damy Ci więcej!Zarejestruj się!

Nagroda dla policjanta, który uratował życie kierowcy w Niemczech Przeczytaj!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska