MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Hiob: Dostałem superfuchę od Pana Boga

Karolina Gawlik
Tomasz Karenko: Hipokryzja w hip-hopie odpada. Mam żyć tym, co mówię, i mówić o tym, czym żyję.
Tomasz Karenko: Hipokryzja w hip-hopie odpada. Mam żyć tym, co mówię, i mówić o tym, czym żyję. fot. Joanna Urbaniec
Dla świeckich za chrześcijański, dla chrześcijan za świecki - Hiob, czyli Tomasz Karenko.

Odszedłeś cicho w sekrecie bez pożegnania
Na twym pierwszym zdjęciu została czarna plama
A w sercach rana, dramat jak zbrodnia i kara
I łzy na policzku oraz rzeczywistość szara

Fragment Memento mori, pierwszego tekstu Hioba

Co kryje się za przydomkiem Hiob?
Trudne doświadczenia. Historia Hioba taka właśnie jest: miał wiele, stracił wszystko, był poddany próbie, ale skończył bardzo dobrze, bo ufał Panu Bogu do samego końca. To jest mój wzór do naśladowania. Najcięższym z tych doświadczeń była strata dziecka. I to przed samym Bożym Narodzeniem. Mój świat się wtedy zawalił, chciałem umrzeć, bo nie widziałem żadnego sensu i celu mojego życia. Z nieba trafiliśmy wtedy z żoną do piekła. W październiku pobraliśmy się, w podróży poślubnej w Kazimierzu nad Wisłą, pięknym miejscu, poczęło się nasze dziecko, a w grudniu je straciliśmy. Jeszcze wszyscy świętowali Boże Narodzenie, czyli zupełnie inny klimat. Wtedy właśnie napisałem swój pierwszy hip-hopowy tekst.

Dziwne, bo wcześniej grałeś rock i reggae.
Z hip-hopem nie miałem nic wspólnego. Dla mnie to byla muzyka dla takich beztalenci, które nie potrafią śpiewać. Myślałem tak dlatego, bo miałem w sobie dużo pychy, sam byłem wokalistą. Mówiłem sobie: Boże, chyba Cię poryło z tym hip-hopem. To nienormalne, żeby w wieku trzydziestu lat zaczynać z zupełnie nowym gatunkiem. Dziś widzę, że dzięki muzyce Pan Bóg mnie uratował. W tych tekstach mogłem wylać to, co mnie bolało. Zamiast tylko rozpaczać, mogłem się skupić na działaniu. W hip-hopie podstawą jest tekst. Można wiele powiedzieć i o to Panu Bogu chodziło.

Grałeś kiedyś w kościele?
Grałem parę razy, ale to ciężkie, ze względu na akustykę i powagę miejsca. Co prawda mam Jezusa bliziutko i to jest rewelacyjne, ale chodzi mi o ludzi. Inaczej się zachowujesz w kościele, inaczej na sali lub w plenerze. Z drugiej strony to dobrze, bo ludzie skupiają się na przekazie. Można przyjść na koncert, poskakać, pobawić się, ale nic z tego nie wynieść.

Myślisz, że Pan Jezus polubiłby rap?
Jak najbardziej! (śmiech). Jezus był zawsze na bieżąco. Jakby teraz przyszedł na Ziemię, myślę, że korzystałby z tego, co dała nam współczesność i technika. Pan Jezus to nie jest jakiś zacofany gość, który w ogóle nie wie, co się dzieje. On cały czas był z ludźmi. Teraz są takie czasy, że nie mamy kiedy się spotykać, więc korzystamy chociażby z Facebooka. Myślę, że Pan Jezus nie miałby z tym problemu, choć oczywiście postawiłby na osobisty kontakt.

Przemianę poczułeś od razu po stracie dziecka?
Tekst przyszedł natychmiast. Przez to wydarzenie Pan Bóg powiedział mi, że nie ma śmierci, że spotkanie z tym dzieciątkiem to tylko kwestia czasu. Jestem pewien, że jest w niebie, bo przecież było czyste, niewinne. To wielki paradoks, że właśnie przez stratę Pan Bóg mówi: nie ma śmierci, to kwestia czasu, spoko, nie martw się. To mnie dopinguje do tego, żeby tu jak najlepiej żyć i dotrzeć do tego Nieba. Teksty pisały się same, choć ciągle buntowałem się, mówiłem: "Boże, nie wygłupiaj się, weź ten hip-hop ode mnie". A tu następny tekst i następny. W pewnym momencie stwierdziłem, że te piosenki nie pochodzą ode mnie tylko od Niego. Widzę to na koncertach, kiedy podchodzą do mnie ludzie, którzy stracili dziecko i dziękują za utwór "Memento mori", że wlał w ich serce nadzieję.

Ale Hiob miał przecież pretensje do Pana Boga.
Na początku też się z Nim kłóciłem. Najpierw dał mi szczęście, a później strącił do otchłani. Oczywiście, że miałem pretensje. To naturalna reakcja. Jakby nie było buntu i agresji w kierunku Pana Boga, to oznaczałoby, że ze mną i żoną jest coś nie tak. Często powtarzam na koncertach, że trzeba się kłócić z Panem Bogiem. Trzeba Mu wygarnąć. On woli jeśli ktoś się z Nim nie zgadza, ale się cieszy, że pamięta o Nim, wchodzi w konfrontację. Można sobie nawet przekląć! Naprawdę On woli to od obojętności. Wiele ludzi po tragedii się obraża i odwraca do Niego, dlatego lepiej Mu wyrzucić gorzkie, trudne słowa.

W historii Hioba najważniejsze były dwa pytania: dlaczego niewinni cierpią i dlaczego Bóg pozwala na istnienie zła. Teraz potrafisz sobie na nie odpowiedzieć?
To, że ludzie cierpią, to nie jest kwestia tego, że Pan Bóg się nami bawi, ma nas głęboko i daleko. Jesteśmy ludźmi obdarzonymi wolną wolą i często nasz stan wynika z tego, że podejmujemy decyzje, które nam szkodzą.

Nie próbujesz chyba powiedzieć, że sobie zasłużyłeś na tę stratę?
Może Pan Bóg w brutalny sposób chciał mnie zatrzymać, żebym docenił życie i je zmienił? Czasem trzeba naprawdę terapii wstrząsowej. Po tych paru latach już nie mam pretensji do Pana Boga. Nie wiadomo, jakby się potoczyło moje życie bez tamtego wydarzenia.

To jakie wartości kierowały Tobą wcześniej?
Teraz codziennie proszę Pana Boga o pokorę, wtedy mi to zwisało. Każdy ma w sobie dwa wilki, tylko zależy którego dokarmia - czy tego dobrego, czy tego złego.

Przed stratą dokarmiałeś tego złego?
Tak. Moja mama była chora na stwardnienie rozsiane. Byłem strasznie zniewolony w domu, karmiony tym, że jeśli wyjadę na dłużej, mama umrze. Kiedy udało mi się uwolnić wyjeżdżając na studia, to non stop balowałem. Miałem nieuporządkowane życie seksualne. Otarłem się o alkoholizm. Studiowałem na katolickiej uczelni, a miałem opinię "dziwkarza i ćpuna". Co prawda nie ćpałem, ale plotki zrobiły swoje. Gdy przyjechałem do Krakowa, zachłysnąłem się dużym miastem. Śpiewałem wtedy w zespole. Kiedy graliśmy koncerty, była niemała impreza. Z alkoholem i innymi używkami. Byłem mistrzem ceremonii. Prowadziłem tych ludzi przez muzykę, kierowałem nimi, a to wszystko pompowało moje ego. Na zewnątrz byłem cwaniakiem, a w środku płakałem, chociaż obiecałem sobie, że nigdy w życiu nie zapłaczę.

Dotrzymałeś tej obietnicy?
Nie, teraz sobie na to czasami pozwalam. Faceci płaczą, tylko o tym nie mówią. I dobrze, bo ze łzami wychodzą złe emocje, cierpienie, ból. Jeśli człowiek nie płacze, wszystko kisi się w nim i pęcznieje. Jak taki wrzód pęknie, sieje ogromne spustoszenie.

Jakie wartości kierują Tobą teraz?
Doceniam życie. Mam dwuletnią córkę Zuzię, totalna petarda. Jak patrzę na jej uśmiech, całe zło pryska. Demony boją się dzieci, bo są szczere, prawdziwe, czyste. Jak się z Zuzią bawię, czuję się wolny, radosny. Taki prawdziwy ja. Warto było dla tego cierpieć.

Wartości się zmieniły, fani też?
Jak zacząłem "hiobować", z częścią ludzi straciłem kontakt, to było dość przykre. Jeśli chodzi o fanów, teraz na koncerty przychodzą ludzie w moim wieku. Pierwsza płyta nie jest łatwa, mówi o trudnych sprawach. Wcześniej robiłem muzykę dla każdego, żeby się ludzie bawili. Teraz mam konkretny przekaz. Ale gdy prowadzę warsztaty hip-hopowe dla trudnej młodzieży, albo gram koncerty w gimnazjach, to widzę, że oni też potrafią się odnaleźć w tych tekstach, rozumieją to, co mówię. Młodym ludziom trzeba mówić, że są wartościowi i potrzebni. W dzisiejszych czasach często są zostawieni telewizji i komputerom, nie ma im kto tego powiedzieć. Dlatego nowa płyta będzie bardziej skierowana do nich, żeby się nie poddawali.

Widzę, że na ręce masz wytatuowane "Memento mori". Taki też był tytuł pierwszej "hiobowej" piosenki. To Twoje motto?
Po stracie dziecka pierwsze co zrobiłem to właśnie tatuaż, potem był utwór. Taka nietypowa pierwsza reakcja. Ale nie żałuję tego. "Pamiętaj o swojej śmierci" równa się: "Nie spiernicz swojego życia" i "Pamiętaj, twoje dziecko na ciebie czeka".

To po tej pierwszej piosence wybaczyłeś Bogu?
Nie. To jest właśnie dziwne, że w takim bólu i syfie napisałem pozytywny tekst. Pierwsze rozmowy z Bogiem były trudne. Pytałem: dlaczego mi to zrobiłeś? Co ja Tobie zrobiłem? Wybaczenie przyszło z czasem samo. Przebaczenie jest trudne, ale uwalnia. W pewnym momencie powiedzieliśmy sobie z żoną: Boże, nasze życie nie ma sensu, jeśli chcesz je zmienić, to zrób to. Wyciągnij nas stąd. I wyciągnął. Odwalił kawał dobrej roboty za nas.

Nie brakuje Ci tych zbuntowanych lat?
Kurczę, myślałem o tym dosłownie wczoraj. Oglądałem album, który zrobiła mi żona na któreś urodziny. Zdjęcia z koncertów, z imprez. Magda zapytała, czy mi tego brakuje. Powiedziałem, że nie. Teraz wiem, że jeżeli nie mówię o Bogu, to jest to stracony czas. Co ja wtedy tym ludziom dawałem? Pijaństwo, jaranie, seks po kiblach. Jan Paweł II mówił, że artysta powinien być jak pies, który liże rany Łazarza.

Czyli zabawa nie wchodzi w grę?
To nie jest tak, że piję tylko wodę święconą i zajadam szarańczę jak Jan Chrzciciel! Jestem zwykłym człowiekiem, ale wszystko ma swój umiar, trzeba umieć to kontrolować.

Nie wkurza Cię przekaz innych raperów? Narkotyki, osiedlowe życie, szybkie dziewczyny?
Może mi być jedynie przykro. Prędzej ich będzie wkurzać to, co ja nawijam. Każdy rapuje o czym chce. Chrześcijański rap nie jest łatwy, to strzał w oba kolana. Dla świeckich jestem zbyt chrześcijański, a dla chrześcijan zbyt... świecki.

Twój rap pomógł komuś się nawrócić?
Piszą do mnie ludzie i dziękują za to, że spojrzeli na życie inaczej. Jestem narzędziem Pana Boga, to jest superfucha.
Podstawą rapu jest autentyczność. Nie boisz się, że rapując o takich ideałach, postawiłeś sobie za wysoko poprzeczkę?
Hipokryzja w hip-hopie odpada. Spoczywa więc na mnie duża odpowiedzialność, że mam żyć tym, co mówię i mówić o tym, czym żyję.

Pracujesz z chorymi na Alzheimera. Nie masz chwil zwątpienia?
To trudna choroba i trudna praca. Jest pani, która często chwyta mnie za rękę i zaczyna głaskać. I tak siedzimy sobie i głaszczemy. Nie musi nic mówić, nie musi pamiętać, a daje tak bardzo wiele. Bóg mnie skierował do tej pracy, żebym nauczył się pokory, łagodności i cierpliwości. To nie przypadek. W życiu nic nie dzieje się przypadkowo.

Tomasz Karenko (34 l.). Grał w takich kapelach jak Signum Fidei (rock), Aaron (hardrock), Strefa Pracy Żurawia (muzyka akustyczna), Nibyland Sound System (reggae), Los Karenos (cover pastiche band). Teraz jako Hiob pracuje nad drugą płytą - "33 kroki". Kilka jego utworów trafiło na "Listę z Mocą" Radia RDN Małopolska. Od 2008 roku pracuje z osobami niepełnosprawnymi. Jest tatą dwuletniej Zuzi.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska