MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grzeszny język czeskiego czeladnika

Artur Drożdżak
Wdowa, Kazimiera N., lat 32, obejmując skład maszyn do pisania pozostawiony jej przez zmarłego męża, musiała się rozstać z jednym czeladnikiem, bo Franciszek U., Czech i ewangelik, wyrażał się obraźliwie o Matce Boskiej.

Do gorszących scen miało dojść 12 maja 1920 r. przy ul. Floriańskiej 49 w przedsiębiorstwie technicznym firmy "Nowa" w obecności wielu innych pracowników. Z doniesienia Kazimiery N. wynikało także, że "Czech zachowywał się wobec mnie, moich dzieci i personelu w ten sposób, że obrażał dotkliwie nasze uczucia Polaków i katolików". - Kiedy pewnego razu wyjawiłam życzenie, aby jak dawniej zapalić lampkę przed obrazem Matki Boskiej znajdującym się w warsztacie, Franciszek U. w obecności mojej i praktykanta oświadczył, że na to nie pozwoli, bo jemu Matka Boska niepotrzebna.

Na uwagę moją, by tak nie bluźnił, bo mu może język lub rękę sparaliżować wziął U. młotek i bijąc w obraz odgrażał się: no, zejdź Matko Boska i złam mi rękę. Śmiał się potem, że "wasza Matka Boska nic mi nie zrobiła". Innym razem, kiedy mu buchalterka Zofia T. zapowiedziała, że następnego dnia jest święto kościelne wybuchnął, "a szlag by trafił wasze Matki Boskie". 34-letni ojciec dwójki dzieci miał też twierdzić, że "wszystkie zakonnice to byłe prostytutki, a w klasztorach są tylko zdeklarowane k..., które ciągle rodzą dzieci księżom, a niemowlęta wrzucają do kanałów i wychodków". Franciszek U. zaprzeczał, by bluźnił wobec Matki Boskiej. - Raz tylko powiedziałem, niech diabli wezmą te święta. Potem żadnych innych ujemnych wyrażeń nie używałem - bronił się. Prokurator nie uwierzył, bo świadkowie potwierdzali relację kobiety.

Oskarżono Czecha o to, że "wobec innych osób przez obelżywą mowę o Matce Boskiej publicznie mową i czynem religii katolickiej wzgardę okazywał". Czech od marca do listopada przebywał w aresztach, wypuszczono go dopiero po interwencji jego żony, Berty U. - Mąż jest osobą nieposzlakowaną, zarzuconego czynu dopuścił się w uniesieniu i podnieceniu. Do tego sprowokowany i jako narzędzie użyty - przekony-wała. Krakowski sąd uznał, że jest winny zbrodni obrazy religii i skazał go na dwa miesiące więzienia, a po odcierpieniu kary ma "być wydalony z granic kraju". Winny był też niestosownego wyrażenia się o żeńskich klasztorach oraz rozbicia świętego obrazu. - O Matko Boska! - aż jęknęła żona oskarżonego, gdy usłyszała tak surowe orzeczenie.

Tym bardziej że z mężem od kilkunastu lat mieszkała w Polsce, od kilku lat w Krakowie. Franciszek U. zachowawczo milczał. Złożył apelację od niekorzystnego wyroku. - Żalę się na dodatko-wą karę orzeczoną przeciw mnie przez sąd, w tym względzie wyrok jest tak srogim, że przekracza wszelkie granice winy. Zbłądzić można, każdemu się to przytrafić może w życiu, ale kara dodatkowa po prostu mnie unicestwia - pisał. Sąd Apelacyjny w Krakowie w 1921 r. umorzył jego sprawę z powodu amnestii, bo kara nie przekraczała trzech miesięcy więzienia. Franciszek U. do końca życia był przekonany, że za jego atak młotkiem na święty obraz to sama Matka Boska wzięła srogi odwet. Tylko się przy tym wyręczyła karzącą ręką Temidy.

Zagłosuj na Najbardziej Wpływową Kobietę Małopolski
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Ostry seks w Krakowie: szpital i więzienie
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Pawła Kołodzieja jeszcze nikt nie pokonał. Jak będzie teraz?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska