Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoch: Dobrze skaczę, bo się ożeniłem

Redakcja
Zaciśnięta pięść i uśmiech Kamila Stocha mówią wszystko - wreszcie wygrał w Pucharze Świata
Zaciśnięta pięść i uśmiech Kamila Stocha mówią wszystko - wreszcie wygrał w Pucharze Świata Wojciech Matusik
- Zawsze marzyłem, żeby u siebie wygrać. Wielka Krokiew to skocznia, na której się przecież wychowałem. To mój życiowy sukces - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Kamil Stoch, który po raz pierwszy w karierze wygrał zawody Pucharu Świata.

Jesteśmy świadkami historii. Właśnie nadeszła pora na stochmanię.
(śmiech) Nie. W tej chwili tego nie potrzebuję. Na razie małyszomania musi wystarczyć.

Ale potwierdzić Pan może, że małżeństwo - jak widać - bardzo służy.
No tak, to akurat się zgadza. Żona jest nawet tutaj obok (rozmawialiśmy tuż po dekoracji - red.)

Zobacz także: Skoki w Zakopanem: upadek Małysza na skoczni. Triumf Stocha (ZDJĘCIA)

Wstał Pan rano w niedzielę i pomyślał sobie, że to właśnie Panu zagrają polski hymn?
Nie, nie pomyślałem ani razu w taki sposób. Odśpiewać "Mazurka Dąbrowskiego" to coś niesamowitego. Tego uczucia nie zapomnę do końca życia. Wszystko dla mnie idealnie się układało. Nareszcie udało się zrobić to, na co ja, polscy kibice i trenerzy czekaliśmy.

Kiedy przemawiał Pan do trybun, słychać było wzruszenie. Głos się Panu łamał.
No tak. Najbardziej deprymujące jest jednak to, kiedy w tle słyszy się swój glos.

Spełnił Pan swoje wielkie marzenie.
To prawda. Zawsze marzyłem, żeby u siebie wygrać. Wielka Krokiew to skocznia, na której się przecież wychowałem. To mój życiowy sukces. Tutaj zaczynałem swoją karierę. To naprawdę fantastyczne uczucie tutaj skakać. Chciałem lecieć jak najdalej. Potem mogłem cieszyć się wspólnie z naszymi wspaniałymi kibicami.

Jedno marzenie już ma Pan załatwione. Jakie jest kolejne?
Zaśpiewać polski hymn na igrzyskach albo mistrzostwach świata.

Te drugie już wkrótce w Oslo.
Moja wygrana to dobry prognostyk. Powinno być fajnie.

Teraz pójdzie Pan za ciosem?
Zobaczymy. Nie będę obiecywać, że teraz zacznę wygrywać wszystkie konkursy. Zamierzam skakać tak jak w niedzielę. Wtedy wszystko będzie w porządku. Może być naprawdę fajnie. Oddałem dobre skoki. Stać mnie na to, żeby je powtarzać. Ten sezon może się dla mnie jeszcze dobrze skończyć. Chciałbym zakończyć go w pierwszej dziesiątce. Uważam, że aby dojść do najwyższego poziomu, trzeba swoje przeżyć. Wciąż muszę nabierać większego doświadczenia. Myślę, że powoli, krok po kroku, zacznę zajmować takie miejsca, jakie będą wszystkich satysfakcjonować. Takie, które będą mi się należały.

Jakie myśli przychodziły do głowy, kiedy zjeżdżał Pan jako ostatni?
Zdenerwowanie. To była jednak taka pozytywna energia, która dała mi zastrzyk, żeby wygrać. Uświadomiłem sobie, że jestem w miejscu, w którym zawsze chciałem się znajdować.

I długo Pan w nim zostanie?
Wolę nikogo nie nakręcać. Jednak nie ma się czego bać.

Od razu po drugim skoku wiedział Pan, że wygrał?
Wiedziałem, że skok mi wyszedł. Byłem z niego bardzo zadowolony. No a gdy na zegarze pojawiła się jedynka, zobaczyłem, że jestem pierwszy, kolana się pode mną ugięły. Chwilę później usłyszałem okrzyki kibiców.

Jakimi słowami opisze Pan to, co teraz czuje. Olbrzymia radość, euforia?
Chyba wszystkimi słowami po kolei. Tak naprawdę, to jeszcze wszystko do mnie nie doszło. Jestem bardzo szczęśliwy.

Zobacz także: Skoki w Zakopanem: upadek Małysza na skoczni. Triumf Stocha (ZDJĘCIA)

Upadek Adama Małysza Pan widział?
Nie. Mogę zapewnić, że Adam nie jest typem zawodnika, który łatwo się poddaje. Zobaczycie, szybko się pozbiera. Mam nadzieję, że wkrótce dołączy do nas i na mistrzostwach świata wspólnie z drużyną zdobędziemy medal. Adam jest twardy.

Komu zadedykuje Pan pierwsze zwycięstwo?
Kibicom. Tak, przede wszystkim kibicom. Ci ludzie, którzy tutaj przyjeżdżają, są wspaniali. Kapitalnie nas dopingują. Wygraną dedykuję też całej rodzinie. Również wszystkim kolegom z drużyny, trenerom, całemu sztabowi. Cała masa ludzi haruje, żebyśmy mogli startować w jak najlepszych warunkach.

Trzy konkursy były bardzo wyczerpujące?
Piątkowy nie poszedł tak jak sobie tego życzyłem. Musiałem o nim zapomnieć i w sobotę całkowicie od nowa się przygotować. Powiedzieć sobie, że dziś jest zupełnie nowy konkurs. Nowy dzień. Udało mi się to, zrealizowałem swe założenia i osiągnąłem dobry wynik. A w niedzielę już wygrałem.

Rozmawiali: Przemysław Franczak, Łukasz Madej

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Skatował go za kobietę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska