Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewelina Kobryn, Marcin Gortat: życie na dwutakcie

Redakcja
Ewelina Gortat
Ewelina Gortat Jan Hubrich
Z nią, najlepszą środkową w Polsce, o tym jak opuściła parkiety WNBA i zadomowiła się w Krakowie, rozmawiają Anna Górska i Katarzyna Kachel. Z nim, o koszykówce w USA, wierności gwiazd, i sąsiedzie, byłym kandydacie na prezydenta Stanów Zjednoczonych w rozmowie z Magdą Kossecką-Rawicz.

Ewelina Kobryn

Podobno na początku nie umiałaś dwutaktu.
(śmiech). Tak było.

A co to w ogóle jest?
No, kiedy złapiesz piłkę, to nie możesz zrobić więcej niż dwa kroki.

A jak zrobisz trzy?
Tracisz piłkę.

To takie trudne?
Tak, bo przecież nie chodzi o to, czy umiesz liczyć do dwóch czy trzech, ale o koordynację ruchów. Dostajesz piłkę, gdy jesteś w biegu, wszystko rozgrywa się bardzo szybko. Niełatwo tak od razu wyhamować.

Ty już potrafisz.

Po tygodniu miałam dwutakt w małym paluszku. Dwa kroki i basta.

Ale za to jakie! Jeden twój krok ma chyba z dwa metry.
Nie przesadzajmy. Ale metr chyba ma, może więcej.

Nawet robimy specjalne ćwiczenia, które mogą go wydłużyć.

W wywiadach mówisz, że gdy zaczynałaś grać w kosza, już byłaś stara.
Byłam, miałam 17 lat.

To co robiłaś wcześniej?
Często zmienialiśmy z rodzicami miejsce zamieszkania, podróżowaliśmy po całej Polsce. Ta sytuacja powodowała, że nie mogłam rozpocząć na dobre przygody ze sportem. Gdy na stałe osiedliliśmy się w Krakowie, mama wpadła na pomysł, bym spróbowała grać w kosza.

Chciałaś?
Tak, zawsze byłam ruchliwa, choć całkiem duża. Lubiłam aktywnie spędzać czas i nigdy nie siedziałam przed telewizorem.

Urodziłaś się taka wielka?
O, tak! Wszyscy mówili, że wyglądam na noworodka, który ma dwa miesiące. Ważyłam 4,700 kg i miałam 60 cm wzrostu.

I rosłaś?
Jak na drożdżach.

Miałaś z tego powodu kompleksy?
Nigdy. Nie garbiłam się, nie siedziałam w kącie czy ostatnich ławkach. Byłam nawet zła, że na występach ustawiają mnie z tyłu, bym nikogo nie zasłaniała. A ja zawsze chciałam stać z przodu!

Którą ławkę sobie wywalczyłaś w szkole?
Drugą, bo zawsze miałam malutkie koleżanki. I tak jest i teraz. W drużynie przyjaźnię się z najmniejszymi.

Mówili: o Boże, jaka wysoka!
Pewnie. I próbowali tym chyba wpędzić mnie w kompleksy. Słyszałam: a gdzie ty sobie męża znajdziesz, a gdzie kupisz kurtkę? Ze spodniami też masz problem, prawda? Kompleksy pojawiają się, bo wmawiają je nam inni ludzie. Ja nie przeżywałam tego tak, jak te przejęte moim wzrostem panie.

Ale w przedszkolu rządziłaś, przyznaj się?
Nie całkiem, ale jak na sali był jeden wózek, to był mój. No bo jak bawić lalkę bez wózka?

Herszt bandy?
Choć wyglądam, wcale tak nie było. Nigdy nie chciałam być Robin Hoodem.

To kim?
Wszyscy mówili, że mam predyspozycje, by zostać nauczycielką. Babcia twierdziła, że mam podejście do dzieci. Tata z kolei widział mnie jako farmaceutkę. I nic z tego.

Płaczesz na boisku?
Gdy coś mi nie wychodzi, złoszczę się albo płaczę. Z bólu potrafię rozpłakać się od razu. Nie czekam do końca spotkania.

A po przegranym meczu?
Przychodzę do domu i gdzieś to schodzi ze mnie. Dziś płaczę rzadziej niż dawniej, kiedy umiejętności było mniej, a ambicje sięgały zenitu.

Klniesz,gdy coś idzie nie tak?

Wszystkie klniemy, bo się denerwujemy i chcemy rozładować wielkie emocje. Zwłaszcza jeśli to mecz na szczycie.

Bycie najlepszą środkową zobowiązuje?
Gdy powinie się noga, od razu wszyscy wytykają i piszą w gazetach: Ewelina rozkojarzona, ma słabszy dzień.

I Ty to czytasz?
No, ale nie tak jak kiedyś. Bo kiedyś to ja tym żyłam. Razem z mamą, która po każdym meczu kupowała w sklepie wszystkie gazety, zbierała wycinki i wklejała w album.

A internet?
Też rzadko, nie to co kiedyś.

Koszykówka jest zaborcza, da się ją oszukać?
Nie bardzo. Sport zawodowy bierze każdą wolną chwilę. To nie znaczy, że nie mam takich momentów, kiedy próbuję się regenerować, wyciszyć, odseparować od koszykówki.

Co wtedy robisz?
Spotykam się z przyjaciółmi, idę do kina, grilluję. Byczenie przed telewizorem też mi się czasem zdarza.

Masz przyjaciół spoza boiska?
Mam ze szkoły. To najpiękniejsze przyjaźnie, bo nigdy nie rozmawiamy o koszykówce. Moich koleżanek to za bardzo nie interesuje.

Masz swój fanklub?

Mam, mam. Powstał na facebooku. To na pewno sprawka tej młodszej, najbardziej zagorzałej części widzów. To miłe.

Są szczerzy?
Aż do bólu. I to nie tylko w internecie. Moja znajoma pracuje w sklepie, gdzie często robi zakupy zagorzały kibic "Wisły". Gdy przegrywamy, przychodzi do niej z wielkimi pretensjami i pyta: Co one zagrały te dziewczyny? Wstrząśnij tą Ewką, co ona tak gra?
Kto jest najostrzejszym Twoim sędzią?
Sam parkiet, to on wszystko weryfikuje. Na nim mogę pokazać w jakim miejscu jestem, w jakiej formie.

Lubisz dominować nad obydwoma koszami?

O takich dobrych meczach się marzy.

Jak potem wracasz do siebie?
To nigdy nie jest tak, że z ostatnim gwizdkiem kończy się gra. Dopiero później jest analiza, miłe słowa za dobry mecz i odwrotnie.

Co zostaje po tych gorszych?
Wszystkie złe zagrania, kiepskie akcje z meczu siedzą mi długo w głowie.

Powiedz na koniec: malujecie paznokcie przed meczem?

Oczywiście, choć są krótkie.

Długich nie można?
Miałam kiedyś, ale się rozdwajały, łamały, wkurzały mnie. Mogły też być niebezpieczne dla przeciwniczek, bo podczas walki o piłkę, łatwo kogoś podrapać.

Chodzisz na manicure?
Pewnie.

Makijaż przed meczem?

Rzęsa musi być pomalowana obowiązkowo.

Dostajesz kwiaty od wiernych fanów?
Czasem - i jest to miłe.

Są mali czy duzi?
Mali. Nie wiem czym to jest spowodowane. Może chcą mieć wyższe dzieci i zrekompensować swój kompleks?

Mają szansę?
Na razie nie mieli, ale kto to wie?

Rozmawiały Anna Górska, Katarzyna Kachel

Marcin Gortat

Podobno Marcin Gortat ma słabość do Krakowa?
Bardzo lubię to miasto, bo jest pięknym miejscem. Kraków zrobił też niezapomniane wrażenie na moich kolegach z poprzedniej drużyny, w której grałem, Orlando Magic, i na trenerach, którzy byli w Krakowie z okazji Festiwalu Koszykówki w 2010. Ta wizyta była doskonałą okazją na pokazanie Krakowa Amerykanom, a także na przybliżenie im Polski i jej historii. Mam z Krakowa wspaniałe wspomnienia i każdego roku tu bardzo chętnie wracam. Moje ulubione miejsce to oczywiście Rynek Główny.

Niedawno miałeś kontuzję palca, ale mimo tego grałeś...
Bardzo prędko ta kontuzja się zagoiła. Szybko zacząłem grać bez usztywnienia na palcu. Na początku złamanie trochę bolało, ale w koszykówce muszę się też z tym liczyć. Kiedy ma się złamany palec, gra się jedną ręką. Nie jest łatwe. Mogłem usiąść na ławce i odpoczywać przez parę tygodni, ale wolałem grać.

Jakie masz relacje z kolegami ze swojej drużyny?

Bardzo dobre. Rozmawiamy z sobą dużo w czasie treningów, meczów, spędzamy także z sobą czas po treningach. Chodzimy do restauracji i w inne miejsca.

Jaki jest Steve Nash?
Przyjazny, serdeczny i pozytywnie nastawiony do życia. Steve ma świetne poczucie humoru i potrafi być bardzo zabawny. Jest profesjonalistą, wspaniałym graczem i ogromnym tytanem pracy. Na swój sukces w NBA pracował bardzo ciężko. I mimo że ma prawie 40 lat, dalej chce grać, pracować nad sobą i rozwijać się koszykarsko. Podziwiam go i jest dla mnie wzorem.
Prasa plotkarska pisała ostatnio o kłopotach rodzinnych Nasha. Czy będąc zawodnikiem NBA trudno być wiernym swej kobiecie?
Przede wszystkim nie jest to mój biznes dociekać jaka jest sytuacja rodzinna Steve'a. Ja nie rozmawiam z nim o tym i nie będę jego spraw komentował. Jeśli zaś chodzi o to, czy można być wiernym będąc graczem NBA, to uważam, że wszystko zależy od tego jak bardzo się chce być wiernym swej partnerce i jak bardzo ci na niej zależy.

Ale wy, gracze z NBA, zarabiając miliony jesteście narażeni na wiele pokus. Na przykład żona Kobe Bryanta z Los Angeles Lakers rozwodzi się z nim, bo był niewierny.
On ma taką sytuację rodzinną, na jaką sobie zapracował, ale też nie będę tego komentował. Na pewno jest wiele pokus. Przy graczach kręci się wiele kobiet, które marzą by żyć dostatnio u boku jakiegoś zawodnika. Prawda jest taka, że jeśli jesteś inteligentny, bystry i przeszedłeś swoje w życiu, to nie dasz się skusić takiej interesownej kobiecie. Jeśli masz swój rozum, szukasz tej jedynej, z którą chcesz spędzić swoje życie i z nią zbudować swój mały, szczęśliwy świat. Jeśli chodzi o mnie, to jestem wierny swojej kobiecie.

Jak Ci się współpracuje z Alvinem Gentrym, trenerem w Phoenix Suns?
Bardzo dobrze, między innymi ze względu na niego lubię grać w Phoenix. Mam z nim bardzo dobre relacje. Często po meczu rozmawiamy na temat błędów w czasie gry. Trener jest w stanie powiedzieć wszystko, co leży mu na sercu. Jeśli ma ze mną jakiś problem, to zawsze mi o tym powie, nie owija nigdy w bawełnę. Jest bardzo komunikatywny. Jest trenerem ofensywnym, przywiązuje wagę do twardej gry i wielkich poświęceń na parkiecie. Na pewno jego obecność w mojej karierze sprawi, że będę o wiele lepszym zawodnikiem.

Czy będąc już piąty sezon w NBA, czujesz się starym wyjadaczem?
Jestem weteranem, mimo że się nim wcale nie czuję (śmiech). Wiele już widziałem w NBA, ale myślę, że kiedy będę w NBA siedem lat to wtedy powiem, że jestem prawdziwym weteranem.

Wspominałeś, że kupiłeś sobie ostatnio nowe mieszkanie w Phoenix, i Twoim sąsiadem jest senator John McCain, były kandydat na prezydenta USA. Czy widujesz się czasem z nim na basenie osiedlowym?
Nie spotykałem go na basenie, bo nie miałem okazji pływać, gdyż ostatnio koncentruję się wyłącznie na koszykówce. Nie widujemy się też z nim przy osiedlowym śmietniku, bo każdy z nas wyrzuca śmieci do własnego śmietnika. Za to parkuję auto obok niego. Senator McCain ma nad nami wykupione całe piętro, a jego córka mieszka tuż obok nas.

Jak luksusowe jest osiedle, na którym mieszkasz?

Jest basen, sauna, ochrona, są i kamery, a także różne kluby i pokoje do masażu.

Drogie jest takie mieszkanie w Phoenix?
Muszę przyznać - tanie nie było (śmiech).

Rozmawiała: Marta Kossecka-Rawicz

Ewelina Kobryn urodziła się 7 maja 1982 r. w Tarnobrzegu. To najlepsza polska koszykarka grająca na pozycji środkowej. Zadebiutowała w Wiśle Kraków, potem grała w Lotosie Gdynia i znów w Krakowie. W 2011 r. podpisała kontrakt z klubem WNBA New York Liberty, a nastepnie związała się z Seattle Storm. Ewelina kocha to, co robi, na tym się skupia. Marzenia niesportowe: rodzina, dom. Sportowe: dobry występ na Mistrzostwach Europy i Świata.

Marcin Gortat urodził się w 1984 roku w Łodzi. W młodości uprawiał skok wzwyż i piłkę nożną. Jego ojcem jest Janusz Gortat, bokser, dwukrotny brązowy medalista olimpijski (1972 i 1976). Matką: reprezentantka polskiej kadry narodowej w siatkówce Alicja. Starszy brat Robert jest bokserem. W czerwcu 2005 r. wziął udział w drafcie NBA, i został wybrany przez Phoenix Suns. Nowy klub szybko oddał go jednak do Orlando Magic. 18 grudnia 2010 roku Gortat uczestniczył w wymianie między Magic a Suns. Do klubu z Arizony razem z Gortatem przeszli Vince Carter i Mickael Pietrus, natomiast w odwrotną stronę Jason Richardson, Hedo Türkoglu oraz Earl Clark.

Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

Konkurs dla matek i córek. Spróbuj swoich sił i zgarnij nagrody!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska