Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Europa okazała słabość, ale zaczyna się budzić. Trzeba wziąć się w garść"

Maria Mazurek
Europa, którą my znamy, jest już nie do przywrócenia. Ale na walkę o naszą cywilizację jeszcze nie jest za późno, bo wciąż mamy solidne korzenie. I mam nadzieję, że nie pozwolimy ich sobie odebrać - mówi Łukasz Kister, były oficer kontrwywiadu, ekspert ds. bezpieczeństwa z Collegium Civitas.

Kiedy rozmawialiśmy dwa miesiące temu, ostrzegał Pan: „Europa nie ma pomysłu, jak zapewnić bezpieczeństwo swoim mieszkańcom. Przyjmowanie setek tysięcy muzułmanów, bez zastanowienia się, co dalej, doprowadzi do tragedii”.
Dlatego to, co wydarzyło się w piątek w Paryżu, może mnie zasmucać, niepokoić, a na pewno przerażać. Ale mnie nie dziwi. Europa, i tak już słaba i targana kryzysami, okazała kolejną słabość: w kwestii przyjmowania uchodźców. I to było dla terrorystów islamskich zachętą, żeby tę konającą Europę dobić.

Rozumiem, że uważa Pan, że zamachy w Paryżu były bezpośrednią konsekwencją przyjmowania uchodźców?
Nie. Zamachy w Paryżu nie były spowodowane samym przyjęciem tak zwanych „uchodźców” (uważam, że to nazewnictwo nie jest właściwe, bo nie wiemy przecież, kim ci ludzie są i czego od nas chcą), ale tym, że Europa, wraz z ich przybyciem, pokazała swoją słabość. Nasi przywódcy nie potrafili zasiąść przy wspólnym stole i razem zastanowić się, co dalej. Jak zapewnić nam, Europejczykom, bezpieczeństwo. A to tak, jakbyśmy zachęcali terrorystów: mamy problem, dobijcie nas. Pokazaliśmy, że jesteśmy słabi, a w słabej cywilizacji łatwiej zasiać przerażenie, szok i strach, na którym zależy terrorystom. Pojawiają się głosy, że winę za zamachy ponoszą źle przygotowane służby. Bzdura. Służby akurat mamy dobrze przygotowane. I byłyby skuteczne, gdyby tylko pozwolono im dbać o nasze bezpieczeństwo. Ale politycy nie pozwalali im działać - w imię źle pojmowanej miłości, tolerancji, otwartości i wielokulturowości.

Na jakie konkretnie działanie politycy nie pozwolili służbom?
Na inwigilację środowisk muzułmańskich.Na monitorowa-nie i analizę radykalnych ugrupowań islamistycznych. Były ostrzeżenia, były sygnały, że może dojść do zamachów. Ale do przywódców zaczadzonych polityką pseudomiłości nie trafiały żadne racjonalne argumenty.

Dlaczego to spotkało akurat Francję?
A słyszała pani silny głos ze strony Francji w sprawie przyjmowania uchodźców? Nie. Słychać było głosy z Niemiec, z Polski, z krajów nadbałtyckich, z Rumunii, ze Słowacji, ale nie z Francji. I już samym tym faktem Francja, w której jest przecież mnóstwo muzułmanów, która jest swoistym korytarzem tranzytowym między Niemcami a Wielką Brytanią, okazała słabość. Trzeba dodać do tego zaangażowanie Francji w wojny: wcześniej w Libii, w Iraku, teraz w Syrii. Jak na razie fakty wskazują na to, że to była okrutna zemsta za angażowanie się w wojny na Bliskim Wschodzie.

Co teraz Francja może zrobić?
Najprościej: nie dać się zastraszyć. Postawa francuskiej władzy jest twarda - mam nadzieję, że ją utrzymają. Nie ulegli, nie spanikowali, postawili sprawę twardo. I tu widzę światełko w tunelu. Terroryści w Paryżu nie dopięli swego. Proszę pamiętać, że terroryzm jest polityką, a śmierć jest dla terrorystów nie celem, a narzędziem. Narzędziem zmuszającym do uległości i ustępstw. Stanowczą postawę prezydenta Hollande’a, z którym wcześniej raczej się nie zgadzałem, odbieram jako pierwszą jaskółkę: być może Europa wreszcie budzi się z letargu. I jeśli Francja swoją retorykę utrzyma, to ma szansę zostać motorem do przeprowadzenia szerszych zmian. Do tego, żeby przywódcy europejscy, być może pod przewodnictwem Francji, usiedli razem i zastanowili się, jak pomóc własnym obywatelom. Bo do tej pory siadali i zastanawiali się jedynie, jak pomóc imigrantom. Tymczasem Europa powoli konała. Musimy wziąć się garść, żeby wygrać wojnę z terrorystami.

Przez wojnę rozumie Pan wprost działania zbrojne?
Nie. Proszę pamiętać, że my nie walczymy z jakąś konkretną organizacją, a z ideologią radykalizmu wyznaniowego.

Walczymy z konkretną organizacją: Państwem Islamskim.
Nie. Unicestwienie Państwa Islamskiego nie będzie oznaczało unicestwienia terrorystów. Już raz poszliśmy na taką wojnę z Al-Kaidą, bo wydawało nam się, że Al-Kaida równa się terroryzm, a terroryzm równa się Al-Kaida. Unicestwiliśmy jej przywódcę, ale to na niewiele się zdało. Ani nie oznaczało końca samej Al-Kaidy, ani tym bardziej końca fanatycznej ideologii. Ten fanatyzm od tego czasu rozprzestrzenił się na kolejne organizacje.

Poza tym, jak wyobraża pani sobie militarną wojnę z Państwem Islamskim? Nie chcemy walczyć ze wszystkimi muzułmanami, w większości - Bogu ducha winnymi. Ani z ludźmi zamieszkującymi konkretne terytorium. Jak więc znajdziemy tych pośród muzułmanów, którzy są terrorystami? Gdzie mamy posłać żołnierzy? I czy mamy ich instruować, by chodzili po domach i pytali, gdzie mieszkają członkowie ISIS? Przecież to absurd. Nie mówiąc o tym, że pojawią się oskarżenia o ludobójstwo. My tej wojny nie wygramy zabijaniem. To nie tego typu wojna. To wojna w dużej mierze socjopsychologiczna.

To czym ją wygramy?
Kompleksową strategią, która obejmie zarówno kwestie społeczne, ekonomiczne, militarne, jak również religijne.

„Kompleksowa strategia” to jest ogólnik. Ja bym chciała, żeby Pan powiedział konkretniej: co mamy robić? Na czym ta walka ma polegać? Ale żaden ekspert, żaden analityk, żaden naukowiec nie da pani gotowych rozwiązań. Ja pani mogę powiedzieć, co Europa musi zrobić teraz: usiąść wspólnie przy stole i nad bezpieczeństwem w Europie debatować tak długo, aż takie rozwiązania się wyklarują.

A co Europa ma zrobić z muzułmanami, których jest coraz więcej? Nic nie robić, deportować, starać się asymilować?
Asymilować? Przecież ten projekt zawiódł. Jeśli pozwoliliśmy muzułmanom budować ich własne osiedla, wioski, miasteczka, w których praktycznie nie mówi się w urzędowym języku, w których mało kto pracuje, w których praktycznie nie obowiązuje prawo, to o jakiej my asymilacji mówimy? Multikulturowość z definicji polega na przyjmowaniu dobrych cech innych kultur, na wzajemnym przenikaniu się wpływów, na współistnieniu wielu kultur, a nie na życiu tych kultur obok siebie. Bo jeśli kultury nie przenikają się, lecz żyją obok siebie, to dochodzi do zagrożenia, że bardziej radykalna, silniejsza kultura wypiera tę słabszą. Powinniśmy zacząć tych muzułmanów, którzy żyją w Europie od lat, asymilować na poważnie. Próbować do nich dotrzeć, współpracować z nimi, rozmawiać. Wreszcie poprosić o pomoc, by powstrzymać ich radykalnych braci w wierze.

Co do tzw. uchodźców: uważam, że trzeba natychmiast wstrzymać ich dalszy napływ. Tych, którzy już przybyli tu w ostatnich miesiącach, trzeba dobrze sprawdzić. Ustalić, którzy z nich są prawdziwymi uchodźcami, którzy uciekli przed krwawą wojną, bólem i cierpieniem, a którzy przyjechali tu za pieniędzmi, dla rozrywki, wreszcie - by zniszczyć naszą kulturę, na którą pracowaliśmy kilka tysięcy lat. Nie pozwolić zniszczyć naszej cywilizacji w imię choroby, którą ktoś nazwał tolerancją. I nas, Polaków, to też dotyczy. Nasze władze przez osiem lat powtarzały nam z jednej strony, że jesteśmy częścią Unii Europejskiej, a z drugiej - że jesteśmy bezpieczni. Nie. Bycie częścią Unii nie oznacza samych pozytywów. Oznacza również, że mamy problemy takie jak cała reszta Europy.

Polska jest zagrożona terroryzmem?
Polska jest zagrożona terroryzmem jak każdy punkt na mapie świata. Ale jeśli pyta pani, czy w Polsce istnieje duże ryzyko zagrożenia atakami terrorystycznymi, to odpowiadam: dziś to ryzyko duże nie jest. Co nie znaczy, że nie istnieje w ogóle, że możemy pławić się w błogostanie i wyobrażeniu, że Polska jest jakąś wyspą, otoczoną zagrożonymi miejscami, a sama jest całkowicie bezpieczna.

To zagrożenie terroryzmem wzrośnie u nas w przyszłym roku, kiedy w Krakowie będą odbywały się Światowe Dni Młodzieży?
W przyszłym roku Polska organizuje dwa wydarzenia, które przyciągną ludzi z całego świata, które będą relacjonowały media, a które mogą być celem dla radykałów islamskich. Po pierwsze, światowy szczyt NATO w Warszawie. NATO, jak wiadomo, jest dla terrorystów islamskich wrogiem numer jeden. Nienawidzą Sojuszu za interwencje zbrojne w Iraku, w Afganistanie, teraz - za wojnę z Państwem Islamskim. Terroryści marzą o zniszczeniu struktur NATO.

Po drugie, Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Milion młodych, rozradowanych chrześcijan w jednym miejscu, do którego dość łatwo przeniknąć. A radykalny islam, jak wiadomo, nie cieszy się szczęściem innych, szczególnie jeśli ci „inni” nie czczą Mahometa.

To może powinniśmy wycofać się z organizacji tej imprezy?
Taki pomysł nie powinien nawet świtać nam w głowach! To byłby krok w tył, pokazanie naszej słabości, uległości. Nie możemy się bać, bo wtedy dopiero staniemy się dla terrorystów dobrym celem. I nie panikujmy. Od tego mamy służby, po to zabezpiecza się takie imprezy, żeby radykałom nie udało się wprowadzić swoich ewentualnych pomysłów w życie. Nasze służby, proszę mi wierzyć, wiedzą, co robią. Poza tym paradoksalnie w ostatnich dniach czuję się podbudowany: jeśli Europa zachowa swoją stanowczą postawę, terroryści wkrótce zrozumieją, że nie mają czego tu szukać. Europejczycy zaczynają się budzić.

Nie za późno?
Europa, którą my znamy, jest już nie do przywrócenia. Nasze dzieci będą już żyły w innej Europie. Ale na walkę o naszą cywilizację jeszcze nie jest za późno, bo wciąż mamy solidne korzenie, ich jeszcze nie utraciliśmy. I mam nadzieję, że nie pozwolimy ich sobie odebrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska