MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Ekologiczne" palenie opon

Halina Gajda
W sobotę ze stosu spalonych opon wciąż się dymiło. Charakterystycznego, gryzącego dymu nie da się z niczym innym pomylić. Komuś widocznie nie przeszkadza, że zatruwa nie tylko siebie.

Sterta po spalonych oponach jeszcze się dymiła, gdy w sobotnie późnym popołudniem pojechaliśmy do Uścia po tym, jak o pomoc poprosili mieszkańcy. - Czarne jak smoła dymy, smród, o zatruciu środowiska nie wspominając. Jak długo tak można - skarżyła się w rozmowie telefonicznej jedna z mieszkanek. Po oponach zostało tylko zbrojenie. Co więcej, miejsce nad rzeką jest niepisanym wysypiskiem między innymi budowlanych odpadów. Kilka minut pobytu - na miejsce podjechał niewielki samochód ciężarowy z załadowanymi fragmentami fundamentów czy innego betonu. Kierowca bez mrugnięcia okiem zaparkował, ładunek zrzucił i ze spokojem odjechał. Dobrze, może ten beton jakoś szczególnie środowiska nie zatruje, ale brzeg Ropy na pewno nie jest idealnym miejscem na składowanie takich budowlanych śmieci.

O tym, że zrobiło się tam dzikie wysypisko nad Ropą, pisaliśmy już w grudniu minionego roku. Wówczas interweniowali wędkarze, a konkretnie Społeczna Straż Rybacka. Trafili tam przypadkiem, bowiem kilka dni wcześniej doszło do zatrucia Klimkówki dziwną substancją, na wodzie pojawił się osad, który nie wyglądał jak osad z oczyszczalni. Powiązali fakty. - Wygląda na to, że osad na wodzie to pozostałości po spalonych oponach - domniemywał Mirosław Nabożny, komendant Społecznej Straży Rybackiej. Wędkarze poinformowali wówczas o znalezisku nowosądecką delegaturę Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Nie chodziło tylko o resztki po oponach, ale i gruz budowlany, resztki płytek, sterty patyków, gałęzi, suchej roślinności. Ta zaś zobowiązała gminę do uprzątnięcia terenu.

Dzisiaj wracamy do tematu. Z tego samego powodu - palenia opon, bo apele pozostały bez echa. Wówczas z dymem poszły - wnioskując po rozmiarach resztek - te od ciągnika rolniczego. Tym razem nieco mniejsze rozmiary. Wójt Dymitr Rydzanicz deklarował wówczas, że sprawą się zajmie. Tymczasem miejsce nadal żyje swoim życiem. No, owszem, zmienił się rozmiar palonych gum na trochę mniejsze. Wójt Rydzanicz informacją o kolejnych palonych oponach był wyraźnie zaskoczony. Tym bardziej faktem o gromadzonych tam resztkach budowlanych. - Po prostu zamkniemy możliwość wjazdu na ten teren. Postawimy kontener na śmieci, ale wjazd w tym miejscu będzie niemożliwy - zapowiedział.

Nie trzeba przewertowywać setek ksiąg, by znaleźć informacje o tym, jakie skutki przynosi palenie opon. Internetowy portal www. gumowysurowiec.pl jest jasnym i szybko dostępnym źródłem. - Podczas spalania opon uwalniają się związki kadmu, który jest silnie toksycznym i rakotwórczym komponentem opon. W trakcie spalania opon uwalniane są również dioksyny. Są to najbardziej szkodliwe substancje, jakie zidentyfikowano w środowisku. Toksyczne działanie dioksyn polega na powolnym, ale skutecznym uszkadzaniu rozmnażających się komórek w organizmach żywych. Substancje te naruszają strukturę dzielącego się DNA. Jeden gram dioksyn zabija miliard świnek morskich, a u setek milionów ludzi jest w stanie wywołać raka - czytamy.

Tymczasem zużyte opony nie są już problemem. Każdy sklep handlujący takimi przyjmuje zużyte bez wyciągania grosza z kieszeni klienta. Sprawę reguluje ustawa, która nakłada m.in. na producentów i importerów opon konieczność poddania odzyskowi 75 proc. tonażu opon wprowadzonych przez nich na rynek w danym roku kalendarzowym.

Pożar nawet kilku opon nie jest błahostką. - Podpalić oponę jest naprawdę łatwo. Wystarczy trochę rozpuszczalnika, benzyny, a ogień szybko się rozprzestrzenia. Z powodzeniem możemy powiedzieć, że to, co wydziela się podczas spalania, to cała tablica Mendelejewa - mówi Dariusz Surmacz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gorlicach. Dodaje: taki ogień trudno ugasić, woda bywa bezradna, trzeba używać piany gaśniczej. - Pozostawiony sobie, nawet niewielki skład palących się opon, będzie tlił się nawet kilka dni - dodaje Surmacz.
O kosztach takich akcji nie wspominając.

Ekologia i kwestie zdrowotne to jedno. Nasze plany na rozwój turystyki zaś, to drugie. - Sytuacja, z którą mamy do czynienia, każe patrzeć z dużym poczuciem humoru na, bądź co bądź dość medialne, plany zagospodarowania Klimkówki - komentuje Łukasz Kosiba, wędkarz, prezes koła Miasto-Gorlice. - Skoro przez kilka tygodni nikt nie jest zainteresowany uprzątnięciem niebezpiecznych odpadów z brzegu rzeki i postawieniem tam tablic ze stosownym ostrzeżeniem, raczej trudno wierzyć w to, że ktokolwiek będzie zainteresowany sprzątaniem po turystach, którzy mają tłumnie ściągać nad Klimkówkę. Pomijam fakt że sam jako turysta nie wybrałbym się nad rzekę, gdzie zamiast żwiru leżą śmieci - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska