Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działacze dziękowali kapelanowi za wsparcie

Lech Klimek
Andrzej Rams pracował w gorlickiej parafii przez pięć lat. Z Gorlic wyjechał do pracy na Ukrainie. Tam pracował przez 10 lat.

Gdy przyjechałem z Muszyny do Gorlic w 1984 roku miałem w ręku dwa dekrety biskupa Ablewicza - mówił ksiądz Andrzej Rams w czasie uroczystości z okazji 35-lecia powstania Solidarności. - Jeden ustanawiał mnie wikariuszem w parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, a drugi powołał mnie na duszpasterza ludzi pracy z Gorlic - kontynuował. - Byłem wtedy bardzo młodym księdzem, to był przecież dopiero mój drugi rok kapłaństwa. Byłem pełen obaw i wątpliwości, czy sobie poradzę - dodał. - Przed podjęciem pracy spytałem nawet księdza biskupa, czy jest pewien tego mojego powołania, i usłyszałem, że dostałem dekret i mam wziąć się do pracy, a nie zastanawiać się - opowiadał.

Duszpasterstwo ludzi pracy prowadzone w Gorlicach przez księdza Ramsa było dla gorlickich działaczy Solidarności miejscem, gdzie zawsze znajdywali pocieszenie i pomoc. - Gdy dziś wspominam tamten czas, stają mi przed oczyma zastępy wspaniałych ludzi, zaangażowanych całym sercem w walkę o wolność i poszanowanie ludzi pracy - opowiadał ksiądz Andrzej. - Dziś gdy znów godność ludzi pracy jest poniżana, wydaje się, że trzeba nam nowego narodowego zrywu - kontynuował. - Bo tylko razem możemy dokonać wiele, być solidarnymi w Bożej i narodowej sprawie - dodał.

Jedną z osób które w tamtych ciężkich czasach poznały księdza Andrzeja był Marek Bugno. - Zacząłem prace w Gliniku w 1979 roku, tuż po szkole, a skończyłem liceum zawodowe na górce - wspomina. - Jak większość moich kolegów umowę o prace podpisałem jeszcze w czwartej klasie przed maturą - kontynuuje. - Na wiosnę 80. roku powołano mnie do wojska, z którego wyszedłem wiosna 1981 roku, zapisałem się do już istniejącej Solidarności, ale nie byłem żadnym działaczem - dodaje.

Wszystko zmieniło się w stanie wojennym, liderzy związku zostali internowani. Ciężar związkowej, tym razem konspiracyjnej pracy spadł na barki młodych. - Początkowo to było takie działanie po omacku, jakieś ulotki dostarczone z Krakowa, nic wielkiego w sumie ­- opowiada Bugno. - Zmieniło się jak wypuszczono z obozów naszych starszych kolegów, Staszka Dudka, Romka Stawiarskiego, Romka Kosibę - relacjonuje. - Z nimi zaczęliśmy już poważniej konspirować - dodaje. - W 1984 roku, na wiosnę była wsypa i trafiłem do wiezienia, w lecie była amnestia dla politycznych i nas wypuścili - ciągnie opowieść Bugno. - Po wyjściu z wiezienia poznałem księdza Andrzeja, był niewiele starszy od nas, ale miał w sobie jakąś siłę, ciepło, umiejętność pocieszenia, każde spotkanie z nim było bardzo budujące i wzmacniające.

Ksiądz Andrzej był w Gorlicach do roku 1989, a po rocznym pobycie na parafii w Tarnowie wyjechał do pracy duszpasterskiej na Ukrainie. - Dane mi było w życiu dwa razy zobaczyć ludzi, w których budzi się poczucie godności - wspomina. - Pierwszy raz to oczywiście w Polsce, ten drugi to Ukraina. Gdy tam wyjechałem istniał jeszcze związek sowiecki - dodaje. - Widziałem jak w Ukraińcach budzi się duma z godła, z barw narodowych, jak stawali się narodem. Doświadczenia z pracy w Gorlicach bardzo mi się pomogły. Gorlice i tutejsza społeczność chyba ukształtowały mnie jako kapłana - kończy z uśmiechem.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska