Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramatyczny epilog triumfu na Broad Peak

Maria Mazurek
polski himalaizm zimowy
Tylko cud może sprawić, że Maciej Berbeka (59 l.) i Tomasz Kowalski (27 l.), którzy zaginęli po zdobyciu Broad Peak (8047 m) w Karakorum, odnajdą się cali i zdrowi. Od nocy z wtorku na środę nie ma z nimi łączności. Kontakt urwał się, kiedy himalaiści byli na wysokości 7900 metrów. To tzw. strefa śmierci, czyli miejsce, w którym nawet najmocniejsi himalaiści mogą przeżyć co najwyżej kilkadziesiąt godzin. Na górze brakuje tlenu, może wiać huraganowy wiatr, a mróz - sięgnąć 50 stopni.

We wtorek, gdy czterej polscy himalaiści: Maciej Berbeka, Tomasz Kowalski, Adam Bielecki i Artur Małek stanęli na szczycie Broad Peak, w Polsce wybuchła euforia. Nikomu wcześniej nie udało się zdobyć zimą tego szczytu. Nasi dokonali tego, o czym od dziesięcioleci marzyli najbardziej wytrawni himalaiści świata.

A jednak zdradliwe góry dopisały do tej historii dramatyczny finał. Berbeka i Kowalski nie zeszli do obozu na wysokości 7400 m. Ostatni raz zameldowali się kierownikowi wyprawy Krzysztofowi Wielickiemu z przełęczy na 7900 m wczoraj nad ranem (ok. 2.30 polskiego czasu). Potem słuch o nich zaginął.

Himalaiści zdobywali szczyt po kolei, po czym kolejno schodzili w kierunku obozu. Bielecki dotarł do niego o godz. 21, a Małek o godz. 2 w nocy. "Tempo Tomka i idącego przed nim Maćka po zdobyciu szczytu od pierwszych minut było dramatycznie wolne" - napisał w wydanym wczoraj wieczorem oświadczeniu Artur Hajzer, kierownik programu "Polski Himalaizm Zimowy", którego częścią jest wyprawa na Broad Peak. W ciągu ośmiu godzin himalaiści pokonali odcinek, który powinien zająć im godzinę.

Z Berbeką, z niewiadomych przyczyn, od początku nie było łączności radiowej. Kowalski po kilku godzinach schodzenia zgłosił Wielickiemu problemy z oddychaniem i zapięciem raka, który wypiął mu się z buta podczas upadku. Ostatni raz odezwał się o 2.30 polskiego czasu. Mówił, że widzi przed sobą schodzącego Berbekę. To był ostatni znak.

O świcie z obozu II na wysokości 6200 metrów na poszukiwanie himalaistów wyruszył Pakistańczyk Karim Hayyat. Himalaistów zadziwił jego upór i wola pomocy. W poszukiwaniu naszych dotarł aż na 7700 m. Ale nie znalazł śladu po Kowalskim i Berbece.

Cała droga na szczyt jest dobrze widoczna z bazy, raczej niemożliwe więc, że himalaiści gdzieś na niej są. Niestety, realna wydaje się hipoteza, że upadli w szczelinę, która już w drodze na szczyt sprawiła im wiele problemów.
Do wczorajszego wieczora Hayyat i Małek czekali w obozie IV na wypadek, gdyby ich koledzy wrócili (Bielecki zszedł już wcześniej). Z powodu nadchodzącego huraganu musieli jednak szybko zacząć schodzić na dół. A to oznacza koniec akcji. I dogasającą nadzieję.

W strefie śmierci szanse maleją z każdą godziną

Kontakt z Maćkiem Berbeką i Tomkiem Kowalskim urwał się, kiedy byli na przełęczy, na wysokości 7900 m n.p.m. To jeszcze tzw. strefa śmierci, czyli miejsce, w którym szanse na przeżycie drastycznie maleją z każdą spędzoną tam godziną.
Granica "strefy śmierci" to według różnych interpretacji od 7000 do 8000 m. Powyżej tej wysokości nawet najlepiej przygotowani i wyposażeni himalaiści, przebywając dłużej niż kilkadziesiąt godzin, umierają z wycieńczenia organizmu. Wszystko przez brak tlenu - na tej wysokości do płuc dociera go trzy razy mniej niż w normalnych warunkach. Taka sytuacja prowadzi do niedotlenienia krwi, a w konsekwencji- wszystkich organów ciała. Zaczyna szwankować również praca mózgu - nie możemy się skoncentrować, osłabia się zdolność logicznego myślenia, zaczyna brakować woli walki. Osoby z niskim instynktem życia nie mają szans przeżyć w "strefie śmierci" nawet kilku godzin. Sprawę pogarszają lodowate wichry, odczuwalna temperatura do minus 60 stopni i często spotykana na tej wysokości gęsta mgła. Mróz jest przyczyną częstych odmrożeń. Na tej wysokości nie da się również prowadzić akcji ratunkowej, nie może dotrzeć tu śmigłowiec.Ile czasu jesteśmy w stanie wytrwać w "strefie śmierci"? To bardzo indywidualna sprawa. Himalaiści, którzy przed wyprawą przechodzą treningi zwiększające zdolność wykorzystania tlenu,sprawni fizycznie oraz odporni psychicznie mogą wytrzymać nawet dwa-trzy dni. "Zwykłych" ludzi strefa zabije po dwóch godzinach.

Maciej Berbeka (59 l.)

Zdobycie szczytu Broad Peak stało się celem jego życia. Himalaista, ratownik TOPR, nauczyciel w zakopiańskim liceum plastycznym, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zakopiańczyka okrzyknięto "nestorem polskiego himalaizmu". Zdobył w sumie pięć ośmiotysięczników. Dokonał pierwszych zimowych wejść na Manaslu i Czo Oju. W 1988 r. próbował już zdobyć Broad Peak, jednak przez mgłę i wycieńczenie pomylił wówczas szczyt góry z położonym kilkanaście metrów niżej tzw. przedwierzchołkiem Rocky Summit. Przez moment triumfował, potem okazało się, że Karakorum z niego zadrwiło. Po tym wydarzeniu obiecał sobie, że jeszcze zdobędzie Broad Peak. Jego znajomi nie wierzyli, że prawie 60-letniemu mężczyźnie to się uda. Pomylili się. Berbeka przedwczoraj spełnił marzenie życia. Niestety, nie udało mu się potem wrócić do bazy. (Maz)

Tomasz Kowalski (27 l.)

Najmłodszy spośród uczestników wyprawy na Broad Peak. Mieszkaniec Poznania. Urodził się w Dąbrowie Górniczej, ale od ośmiu lat mieszka w Poznaniu. "Przygoda, przygoda każdej chwili szkoda" - ten fragment tekstu popularnej kiedyś piosenki z filmudla młodzieży to jest jego motto. A zapytany na czym w ogóle polega życie- odpowiada, że na spełnianiu marzeń. Swoich i cudzych. Skończył turystykę i rekreację na Uniwersytecie Adama Mickiewicza i założył firmę - biuro podróży oraz hostel.
Na działalność firmy pozyskał pieniądze z Unii Europejskiej. Organizował wyprawy w Alpy, Andy, Pamir i Tien-Szan.
W r. 2011 zdobył cztery siedmiotysięczniki w byłym ZSRR i otrzymał wyróżnienie w prestiżowym podróżniczo-eksploracyjnym konkursie Kolosy. Uczestniczył także w rajdach przygodowych.

Rozmowa z Ryszardem Gajewskim,himalaistą,ratownikiem TOPR

Himalaiści czują ryzyko, jakie niosą ze sobą wyprawy w góry?**
- Oczywiście, każdy kto wychodzi w góry ma świadomość, że to teren niebezpieczny. Jednak dla wielu z nas góry to całe życie. Tam się dobrze czujemy i kochamy to. Dla mnie np. ryzykiem pewnie nie do podjęcia jest pływać łodzią po oceanie. Na wyprawy w najwyższe góry świata idą jednak ludzie już doświadczeni, z umiejętnościami.

Gdy wyjeżdżacie na wyprawy, jest pożegnanie z bliskimi? Tak na wszelki wypadek...
- Nikt, kto wychodzi w góry, nie zakłada, że zginie. Przed wyjazdem atmosfera jest taka,że chłopy jadą na wojenkę,są w euforii, że zdobędą szczyt. Najgorzej mają kobiety, bo czekają w domu i martwią się.

A co w sytuacjach skrajnych, w czasie wspinaczki? Gdy pojawia się strach, zwątpienie?
- Ja miałem kilka takich sytuacji w górach, gdy warunki były tak paskudne, że nie wiedzieliśmy, gdzie mamy iść. Ale paniki żadnej nie było. Podchodziłem do tego na zasadzie "będzie co ma być". Zdarzały się też sytuacje, że staliśmy nad szczeliną i człowiek myślał, czy ją pokona, czy nie. Wahał się. Wtedy zawsze żegnałem się dwa razy i do przodu.

Czyli modlitwa w takich sytuacjach jest obecna.

- W moim przypadku tak. To zawsze mi pomaga.

Czasami jednak trzeba odpuścić i to pod samym szczytem.
- Młodym to trudniej zrobić, bo są napaleni, by zdobyć szczyt. Dziwię się, że Maciej nie zawrócił. Myślałem, że sobie da spokój. Nie wiem, dlaczego on tak bardzo chciał wejść na tę górę.

Kierownik wyprawy nie mógł ich zawrócić?

- Wydaje mi się, że w przypadku Broad Peak członkowie grupy atakującej szczyt samodzielnie decydowali: iść czy wracać.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Poczet Papieży czyli 258 pontyfikatów w pigułce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska