MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dominikanin: ten czas to nie choinka, prezenty i cała reszta tej otoczki

Marek Bartosik
Ojciec Józef Puciłowski
Ojciec Józef Puciłowski fot. Anna Kaczmarz
Dominikanina, ojca Józefa Puciłowskiego, który życzy nam, byśmy umieli uodpornić się na proponowane przez handlowców świecidełka - wysłuchał Marek Bartosik.

Mam taką bożonarodzeniową obsesję. Chciałbym, żeby ludzie sobie uświadomili, że ten czas to nie choinka, prezenty i cała reszta tej otoczki, do której jesteśmy tak przywiązani. Że to przede wszystkim jest oczekiwanie, na Tego,który jest między nami już od dwóch tysięcy lat...

Święta co roku tylko przypominają ten fakt, że Bóg wszedł wtedy w świat, w życie człowiecze. I że od tamtego czasu ludzki los zyskał zupełnie inną perspektywę.

Przyjście Pana Jezusa to ostatecznie jest Zbawienie i każdy człowiek ma możliwość jego doczekania. Czy każdy tego chce, to już jest inna sprawa. W takim razie adwent i Boże Narodzenie stanowią czas oczekiwania i radości z nadejścia Tego, który już Jest. To zupełnie inna perspektywa niż różne świecidełka, które są oczywiście ważne, ale tylko o tyle, o ile przypominają ten fakt prawdziwy.

Ja patrzę na te cztery tygodnie mijające adwentu jako na czas czegoś ogromnie ważnego. "Jest, który jest" - mówimy. Za chwilę znowu będzie w nich namacalnie. W Polsce w dłoniach księdza, a w niektórych innych krajach też w dłoniach wiernych. Gdy ten fakt zbanalizujemy, to stracimy coś niezwykle istotnego - nasze Zbawienie. Jeżeli chcemy przy wigilijnym stole życzyć sobie czegoś autentycznie wartościowego, to może pomińmy tradycyjne szczęście i pomyślność. Życzmy sobie zrozumienia i przyjęcia do wiadomości, że Pan Bóg nas kocha. Okres Bożego Narodzenia jest czasem radości, rozumienia drugiego człowieka, ale i miłości. To co się wokół tych spraw z nami dzieje, tworzy warunki odpowiednie do tego, by tę podstawową dla chrześcijanina świadomość Bożej miłości odzyskać czy umocnić, albo ją uronić.

Nasze codzienne rozterki wywoływane problemami życia rodzinnego czy społecznego mnie tylko umacniają w przekonaniu, że Boga trzeba się ciągle uczyć. Ten okres pozwala zbliżać się do prawdy o Nim. Źródła wiedzy są zwyczajne - Biblia, doświadczenie innych ludzi, ich dobroć i zło, nadzieja i beznadzieja.

Pytanie "Jaki jest Bóg?" postawiono kiedyś ks. prof. Józefowi Tischnerowi. Pytano go, gdzie był Bóg, kiedy mordowano codziennie tysiące ludzi w Auschwitz? Czy Bóg mógł zapomnieć o tych, którzy cierpieli i ginęli na Kołymie? Albo gdzie podziewa się Bóg, kiedy pod kołami samochodu ginie małe dziecko? Ks. Tischner odpowiedział szczerze, że nie wie. Ale jedno wie na pewno: gdy w Auschwitz za innego więźnia umierał o. Maksymilian Kolbe, to Bóg był z nim. To znaczy, że Bóg jest z nami zawsze. Tylko trzeba umieć Jego obecność odczytać. Oczywiście łatwo o tym mówić w cieple spokojnego i choćby w miarę dostatniego życia. Ale przecież trzeba to pytanie stawiać, gdy gdzieś tsunami niszczy życie tysiącom ludzi, wali się tunel grzebiąc dziesiątki osób. Ale także w momencie, kiedy traci się pracę czy szuka wyjścia z mniejszych i większych dylematów moralnych. Tych, które mamy w życiu rodzinnym czy w pracy.

Powinniśmy umieć także w tych sytuacjach postawić to proste pytanie "Gdzie jest Bóg?" Można oczywiście odmalować jego sylwetkę z długą, białą brodą, ale przed tym pytaniem i gorączkowym poszukiwaniem odpowiedzi i tak nie uciekniemy. Trzeba o nią zabiegać.

I Biblia, i historia ludzi pokazują mnóstwo dobra. Wbrew temu co widzimy na co dzień w telewizji, ono bardzo często zwycięża. Popatrzmy choćby na nasze ludzkie prawa w porównaniu z tymi z XIX czy nawet pierwszej połowy XX wieku.

My korzystamy z relatywnie dużego zakresu wolności. Przecież jeszcze niedawno kobiety w Szwajcarii nie miały prawa wyborczego. Także w najuboższych krajach świata zakres opieki nad ludźmi chorymi niesłychanie się powiększył w ciągu minionego półwiecza. A my w porównaniu z czasem sprzed dwudziestu lat mamy choćby lepsze warunki do przeżywania Bożego Narodzenia. Nie walczymy o karpia czy kawałek szynki. Zwyczajnie kupujemy lepszą czy tańszą. Mamy więcej siły i czasu na to, by być ze sobą, z Bogiem. Zło krzyczy, zwłaszcza w mediach, a dobro trwa cichutkie, bo jest naturalną postacią świata. W okresie Bożego Narodzenia jest więc także okazja, by zauważyć dobro, jakie jest wokół nas.

Musimy pamiętać, że Boże Narodzenie świetnie się sprzedaje pod postacią wspomnianych świecidełek, bo kojarzą się z radością i nadzieją. Ale nie jesteśmy wobec zabiegów handlowców bezradni. To od tego, jak owe świecidełka traktujemy w rodzinach, zależy czy poświęcona im uwagę zbliży nas do stanu pokoju serc. W domach i wszędzie tam, gdzie upływa nasze życie. A pokój serc znaczy także wzajemną życzliwość i umiejętność pięknego, czyli przynajmniej nieagresywnego różnienia się. Takiego zbliżania się do Chrystusa, do ludzi, życzę nam wszystkim na to Boże Narodzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska