Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobra zmiana z Pileckim, a bez Wałęsy

Julia Kalęba
Julia Kalęba
fot. Sławomir Mielnik
Nowa podstawa programowa do szkół podstawowych, którą szykuje Ministerstwo Edukacji Narodowej, budzi obawy nauczycieli

Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało projekt podstawy programowej, która ma wejść w życie wraz z rokiem szkolnym 2017/2018. Nowością będzie ponowne pojawienie się w podstawówce lekcji geografii, biologii, chemii i fizyki - przedmiotów, których dotąd uczono w gimnazjum. Najbardziej widoczna zmiana dotyczy jednak przedmiotów humanistycznych, głównie języka polskiego i historii. Szczególnie zaskakuje nowa lista obowiązkowych lektur.

Czwarta klasa z „Panem Tadeuszem” i „Siłaczką”

- Proponowane lektury to powrót do dawnych lat. Te same książki pamiętam z czasów, kiedy sama byłam uczennicą - ocenia Halina Krawczyk, polonistka i wicedyrektorka Szkoły Podstawowej nr 53 w Krakowie.

Największe kontrowersje wśród nauczycieli języka polskiego wzbudza „Siłaczka” i „Pan Tadeusz” na liście lektur dla uczniów czwartej klasy.

- Wbrew założeniom reformy nie idziemy za tym, co nowe. Chcąc uczyć o poświęceniu się pewnej idei, możemy poprosić uczniów o przeczytanie „Siłaczki”, ale możemy też wybrać książkę bardziej współczesną - zauważa Halina Krawczyk. - Język tych lektur nie tylko może nie trafić do dzieci, ale zniechęcić je do czytelnictwa w ogóle.

Podobnego zdania jest Beata Klimkiewicz-Świder, nauczycielka języka polskiego w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Krakowie.

- Czytanie fragmentów „Pana Tadeusza” już w IV klasie to nieporozumienie - mówi. - Dzieci w tym wieku nie są gotowe ani na taki język, ani na zmierzenie się ze światem szlachty polskiej. „Pan Tadeusz” bawi i wzrusza i jak najbardziej jest to dobra lektura, ale dla licealistów.

Do tej pory nauczyciele mogli sobie wybrać z listy lektur, które pozycje będą omawiane w poszczególnych latach. Teraz będą musieli to robić tak, jak zakłada program MEN.

- To przeczy wolności nauczycielskiej. Wcześniej dobieraliśmy lektury w zależności od poziomu intelektualnego i zainteresowań uczniów. Teraz może się okazać, że dzieci dojrzeją do jakiegoś tekstu później, a będą musiały czytać wcześniej i odwrotnie - kontynuuje Beata Klimkiewicz-Świder.

Nauczycielom nie podoba się też, że lekturę „Nela na kole podbiegunowym” będą mogli czytać uczniowie klas ósmych. Ich zdaniem ta książka jest zbyt infantylna dla dzieci w tym wieku. Z listy lektur znikną za to „Antygona” Sofoklesa, „Romeo i Julia” Williama Szekspira i „Świętoszek” Moliera.

Pojawia się Witold Pilecki, a znika Lech Wałęsa

Dużo zmieni się też na lekcjach historii w podstawówce. Do tej pory uczniowie poznawali dzieje świata chronologicznie - od czasów starożytnych do współczesności. Po ukończeniu szkoły podstawowej, wracali do tych samych treści w gimnazjum, żeby omawiać je bardziej szczegółowo. Od przyszłego roku dzieci z klas czwartych zaczną poznawać dzieje od rodzimych postaci i wydarzeń. Dowiedzą się m.in. o chrzcie Polski, dynastiach królewskich, Mikołaju Koperniku i krakowskich żakach. Pojawi się też postać rotmistrza Witolda Pileckiego, który organizował konspirację w obozie koncentracyjnym Auschwitz, a po wojnie został stracony za opór przeciw komunistycznej władzy. W klasie piątej uczniowie powrócą do starożytności, by przez kolejne trzy lata omawić chronologicznie historię świata i Polski, aż do czasów współczesnych.

- Rozpoczynanie nauki historii w szkole od dziejów Polski jest sensownym rozwiązaniem, skoro duży nacisk kładzie się na promowanie postaw patriotycznych - zaznacza Tomasz Malec, nauczyciel historii w Zespole Szkół Ekonomiczno-Ogrodniczych w Tarnowie. - O ile się orientuję, to przy okazji zagadnienia Solidarności nie pada jednak nazwisko Lecha Wałęsy, człowieka, który ją budował. A tej postaci nie powinno zabraknąć na lekcjach historii.

Krzysztof Kwiatkowski, dyrektor Zespołu Szkół Społecznych nr 3 w Krakowie, uważa, że wspomniane zmiany w programie nauczania są niepotrzebne i wprowadzają niekorzystne dla uczniów zamieszanie.

- Inny poziom wiedzy historyk przekaże czwartoklasistom, a inny uczniom pierwszej klasy gimnazjum. W podstawówce opowiadaliśmy dzieciom historię w sposób im przystępny, prostszy. Po trzech latach mogły wrócić do tego materiału i przyjrzeć się mu bardziej szczegółowo. Teraz uczniowie, albo nie będą mieli okazji nadrobić tego materiału, albo będzie dla nich nieprzystosowany - mówi dyr. Kwiatkowski. - Nie wszyscy będą potrafili odnieść wiedzę o historii Polski, którą zdobędą na początku, w kontekst późniejszych lat. Z ich punktu widzenia chronologiczne nauczanie byłoby dużo prostsze.

Nauczycielskie obawy, profesorskie zapewnienia

Nauczyciele obawiają się również zmian dotyczących przedmiotów ścisłych.

- Największy problem dotyczy klas szóstych. Ich uczniowie do tej pory szli według programu, który zakładał, że od pierwszej klasy gimnazjum poznają dany materiał na nowo. Nowy program przewiduje jednak kontynuację, więc będą musieli część wiedzy nadrabiać - zaznacza dyr. Krzysztof Kwiatkowski.

Dzieci, które dotąd chodziły do gimnazjum, obowiązkowo uczyły się drugiego języka obcego, który po trzech latach mogły kontynuować w liceach. Dziś przedmiot ten zostanie okrojony do dwóch lat. Jak twierdzi Kwiatkowski, takie rozwiązanie sprawi, że w ogóle nie nauczą się języka obcego, a godziny poświęcone na ten przedmiot zostaną zmarnowane.

Prof. Andrzej Waśko, literaturoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, współtwórca nowej podstawy programowej, przekonuje, że proponowane zmiany są potrzebne, żeby podnieść poziom szkolnictwa w Polsce.

- Literatura dzieli się na dobrą i złą, a nie na mniej i bardziej współczesną. Dzieci muszą się rozwijać, poznawać również te trudniejsze książki i słowa - zaznacza. Dodaje, że przewidziano także lektury napisane w ostatnich latach.

- W podstawie programowej do języka polskiego wprowadziliśmy treści, których zabrakło wcześniej - nadmienia profesor Waśko. - Uczniowie będą mieli także więcej lektur obowiązkowych, dzięki czemu powstanie bardziej szczegółowa i wspólna baza zagadnień, którą będą znały wszystkie dzieci w Polsce. To bardzo pomoże przy egzaminach po ósmej klasie - kontynuuje prof. Waśko.

Jerzy Lackowski, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ, były kurator oświaty w Krakowie: - Zmiany są potrzebne. Dziś jednym z największych problemów w szkolnictwie są zaniżone wymagania wobec uczniów. Wprowadzona reforma ma podnieść jakość kształcenia, ale w praktyce niewiele pomoże. Przypatrzymy się przedmiotom ścisłym: liczba godzin lekcyjnych z przedmiotów matematyczno-przyrodniczych miała wzrosnąć, a pozostaje taka sama. Poprzedni program w tym zakresie nie był zły, ale traciła na nim fizyka. Można by to teraz zmienić, ale - niestety - nikt tego nie robi. Podręczniki przygotowywane dla dzieci są nudne i nieatrakcyjne. Widać też wiele niekonsekwencji w programie z biologii i geografii. Uczniowie, którzy dotąd uczyli się według starej podstawy programowej, będą musieli nadrabiać część materiału.

Dobre zmiany są za to widoczne w przypadku lekcji z historii - tam liczba godzin lekcyjnych wzrasta.

Ale warto zastanowić się, czy w związku z likwidacją gimnazjów i tworzeniem ośmioklasowych szkół podstawowych, na pewno mamy pomysł, jak ciekawie te godziny wykorzystać. Czy wiemy, jak efektywnie wypełnić godziny fizyki, geografii, biologii, języka polskiego? Dziś potrzebna jest szkoła, która wzbudzi ciekawość, zainspiruje. Kopiowanie archaicznych pomysłów z programu szkolnego sprzed lat na pewno w tym nie pomoże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska