MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czeski błąd majstra

Artur Drożdżak
O tym, jak należy uważać na słowa wypowiadane podczas pracy przekonał się majster ceramiczny Karol P. Zamiast rozmowy o wyższości porcelany nad zwykłymi talerzami wdał się w dysputy polityczne i to zaprowadziło go na ławę oskarżonych.

Karol P., lat 40, nieślubny syn Marii, katolik, ojciec siódemki dzieci, nie karany obywatel Czech mieszkał sobie spokojnie w Skawinie. W istniejącej od 1909 r. Pierwszej Galicyjskiej Fabryce Wyrobów Szamotowych i Fajansowych uchodził za cenionego fachowca.

W czerwcu 1920 r. zaczął publicznie, w zakładzie pracy, dyskutować na tematy polityczne. Jakoś minęło kilka tygodni i pogłoski, że majster Karol P. rozsiewa antypolskie plotki sierpniu 1920 r. dotarły do uszu starszego posterunkowego Władysława Górskiego. Czasy były niespokojne, bolszewickie hordy lada dzień miały ruszyć na Polskę.

Posterunkowy ustalił, że wypowiedź majstra dobrze zapamiętał jeden z robotników, Andrzej O. Potwierdził, że pewnego dnia w gronie robotników rozmawiali o stosunkach aprowizacyjnych i że nie chcą pójść do wojska.

- Po co iść, bo tylko burżuje w razie przegranej mogą stracić majątki, a robotnicy tylko na tym zyskają, że Polska przegra. Ukraina zaraz ruszy się przeciwko Polsce, a Anglia i Francja nie wspomogą i Polska i tak przepadnie- miał zapewniać Karol P. A Andrzej O. te słowa powtórzył policjantowi.

Andrzej O. zeznał też pod przysięgą, że z Karolem P. dużo rozmawiali tego dnia o polityce i to w obecności 3- 4 innych robotników. Był przy tym 52-letni Józef J. On z kolei zeznał, że nie wie co Karol P. mówił polityce, a to z powodu słabego słuchu i niewyraźnej mowy majstra. Innych świadków buntowniczej przemowy nie ustalono.

Przesłuchano Karola P. Zaprzeczał antypolskiej agitacji, do winy się nie poczuwał. Twierdził, że mówił jedynie, jak się wyraził, o stosunkach drożyźnianych, o tym, jak jest w jego rodzinnych Czechach, a jak w Polsce oraz o tym, że ma liczną rodzinę, której nie jest w stanie wyżywić. Na kilka dni aresztowano Karola P., bo zachodziło podejrzenie, że może wpływać na świadków.
Przed sądem stanął dopiero rok później, bo z powodu słynnej bitwy warszawskiej i zawieruchy historycznej nikt nie miał głowy, by zajmować się majstrem ceramicznym. Kluczowi dla sprawy świadkowie w 1921 r. zostali szybko namierzeni. Józef J. dalej pracował w fabryce w Skawinie i nie było kłopotu z jego przesłuchanie przed sądem. Andrzeja O. znaleziono też bez trudu, bo jako szeregowy służył w V kolumnie Automobilowej w Dąbiu.

Prokurator zażądał jeszcze opinii zarządu fabrycznego, co do zachowania się Karola P. pod względem politycznym. Pismo od dyrekcji skawińskich zakładów dotarło na czas. Wynikało z niego, że Karol P. zatrudniony jest od 1915 r. i "oddaje się wyłącznie sprawom fabrycznym. Nie mieliśmy dotąd sposobności zauważyć, aby kiedykolwiek zajmował się sprawami politycznymi".

Ostatecznie 3 kwietnia 1921 r. Sąd Okręgowy w Krakowie po wnikliwym rozpoznaniu sprawy uznał, że Karol P. jest winien "nieobyczajnych i zakazanych przez ustawę czynności co do uchylenia się od obowiązku obrony Państwa, do czego wzywał, pobudzał i usiłował skłonić.

Przez to dopuścił się występku i skazany został na 10 dni aresztu, który zamienia się na grzywnę 1000 marek". Przy wymiarze kary uwzględniono "liczną niewinną rodzinę, nienaganne życie, rozżalenie z powodu przykrych stosunków zarobkowych, a wobec braku okoliczności obciążających sąd zastosował prawo nadzwyczajnego złagodzenia kary i wymierzył ją poniżej granic ustawowych.

Dr Józef Drobner, adwokat z ul. Brackiej 7, napisał do sądu w imieniu klienta, że świadek Andrzej O. inaczej zeznawał w dochodzeniu, a inaczej na rozprawie przed sądem.

- Wypowiedzianych słów Karola P. mógł niedosłyszeć lub źle je zrozumieć- podkreślił. To samo podnosił Karol P.

- Ów świadek zeznał, że mówię niezrozumiale z powodu narzecza morawskiego. Ponadto rozmowa o wypadkach politycznych nie nosi znamion czynu przestępnego. Może wyrażać obawy lub przewidywania często niesłuszne, ale nie wynika z chęci podburzania lub poniżania- dodał obwiniony. Podkreślił, że w związku z tym nie może odpowiadać za to, jak go rozumiał świadek Andrzej O. a jedynie, za normalną treść swoich słów.

- Delikta werbalne wymagają z natury swej ścisłego badania i statecznej oceny. Dlatego proszę sąd, by wyrok zmienić i podpisanego od winy i kary uwolni - zaznaczył w swojej apelacji od wyroku I instancji. Na szczęście weszła w życie amnestia i w drodze łaski całą karę Czechowi darowano. Na marginesie trzeba się zgodzić z Karolem P., że sprawne posługiwanie się językiem jest cenną umiejętnością. Przeważnie wie o tym nawet podrzędny polityk, ale już nie każdy majster ceramiczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska