Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co robią ukraińscy lekarze w Gorlicach, czyli kto nas będzie leczyć, jeśli braknie polskich medyków

Lech Klimek
Lech Klimek
Szpitale w małych miastach, takich jak Gorlice, mają coraz większe problemy kadrowe. Lekarze odchodzą, a na ich miejsce brakuje następców. To znaczy - są, nawet dobrzy specjaliści, tyle, że zza wschodniej granicy. Nie wszyscy z nich mogą leczyć, bo czeka ich trudna i droga procedura nostryfikacji dyplomu

Swietłana Prylepska wychodzi z sali operacyjnej okulistyki w gorlickim szpitalu. Tutaj wykonuje się kilka operacji zaćmy dziennie. - Ktoś jutro będzie mógł znów poczytać gazetę - śmieje się zadowolona młodziutka lekarka (na zdjęciu).

Droga zawodowa Swietłany była nieco inna niż jej rodaków, którzy w Polsce szukają pracy. - Nie musiałam nostryfikować dyplomu, bo studiowałam w Polsce, mieszkam w Nowym Sączu - tłumaczy.

Procedura uznania dyplomu lekarza medycyny ominęła też jej starszą siostrę Larysę, dzisiaj anestezjologa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej szpitala w Gorlicach.

Obcokrajowcy są coraz częściej mile widziani w szpitalach powiatowych.

- Powód jest prosty - mówi Karol Górski, starosta gorlicki. - Nie da się ukryć, że brakuje nam lekarzy różnych specjalizacji. Jeśli nie znajdziemy ich w kraju, być może będziemy sięgać właśnie po specjalistów z Ukrainy i pomagać im w nostryfikacji dyplomów - zapowiada.

Gorlicki szpital szuka lekarzy. W ostatnim roku z oddziału wewnętrznego odeszło kilku, a na ich miejsce nie ma chętnych. Miasto położone najdalej od stolicy Małopolski nie jest atrakcyjnym miejscem pracy dla młodych i dobrze wykształconych specjalistów.

- Praktycznie od ręki możemy zatrudnić pediatrów i chirurgów ogólnych - mówi dyrektor szpitala Marian Świerz. - Mogą to być lekarze w trakcie specjalizacji lub też chcący się specjalizować w tych kierunkach - dodaje.

Młodzi dostaną zatrudnienie w gorlickim szpitalu, jeśli tylko będą chcieli robić tutaj specjalizację z medycyny ratunkowej, chorób wewnętrznych, chirurgii ogólnej, anestezjologii, ginekologii, geriatrii, psychiatrii i rehabilitacji. To najbardziej deficytowe kierunki.

Z Doniecka do Gorlic
Nawet doświadczony specjalista z zagranicy jest traktowany w Polsce jak lekarz bez żadnych kwalifikacji i uprawnień. Również lekarzy z Ukrainy, którzy chcieliby podjąć pracę, czekają długie procedury. Muszą nostryfikować swój ukraiński dyplom ukończenia studiów wyższych, co wiąże się z płatnym egzaminem.

- Rada Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego wszczyna postępowanie nostryfikujące na złożony wniosek zainteresowanego - mówi Maciej Rogala, rzecznik prasowy Collegium Medicum UJ.

By uzyskać ocenę wniosku oraz porównanie programu studiów, konieczne jest uiszczenie opłaty. Na UJ to 2695 złotych.

- Gdy rada wykaże różnice w programie lub w czasie studiów, wnioskodawca musi zdać brakujące egzaminy. Koszt każdego podejścia to 1500 złotych - tłumaczy Rogala.

Z rozporządzenia ministra zdrowia wynika , że trzeba jeszcze zdać państwowy egzamin z języka polskiego w Naczelnej Izbie Lekarskiej. Ten kosztuje 400 złotych. Następnie lekarz musi odbyć 13-miesięczny staż w szpitalu i zdać lekarski egzamin końcowy.

- Mnie było łatwiej. Do Polski przyjechałam z mamą w 1999 roku z okolic Doniecka. Szybko udało mi się opanować język polski i nie miałam żadnych problemów z nauką - mówi Swietłana Prylepska.

W Nowym Sączu ukończyła szkołę średnią i idąc śladem swojej mamy, lekarki, wybrała medycynę. Po studiach przeszła zwykłą drogę młodych lekarzy. Pierwszy rok specjalizacji z okulistyki zrobiła w Mysłowicach. Kontynuuje ją w Gorlicach.

Kilka lat po Swietłanie do Polski przyjechała jej starsza siostra, Larysa. Ona również jest lekarzem, studia skończyła na Ukrainie. Teraz pracuje w Gorlicach jako anestezjolog, obecnie w trakcie specjalizacji. Niedługo będzie zdawać egzaminy.

- Siostra nie musiała zdawać egzaminów w ramach nostryfikacji dyplomu - opowiada. - To był akurat jeszcze taki okres, że jej dyplom został uznany niejako automatycznie - tłumaczy.

Zrezygnowała z posady
Maria Szczeciak, kardiolog i terapeuta z Ukrainy, dzisiaj mieszkanka Gorlic, nigdy nie podjęła się procedury nostryfikacyjnej.

- Nie przyjechaliśmy z Ukrainy do Polski z powodów ekonomicznych - opowiada.- Ja byłam głównym lekarzem centralnego szpitala klinicznego w Iwano-Frankowsku, a mój mąż - Grzegorz dyrektorem lasów państwowych w powiecie. Żyło nam się naprawdę dobrze - tłumaczy.

Powód, dla jakiego Szczeciakowie zjawili się w Gorlicach, był inny. Grzegorz miał poważne problemy kardiologiczne. Maria wiedziała, że na Ukrainie go nie uratuje, nawet ze swoimi możliwościami. - Wtedy, w 2002 roku, szansą na życie dla męża były polskie szpitale i ogólnodostępny sprzęt, którego brakowało na Ukrainie - tłumaczy.

Tutaj szukali też szansy na nowe życie. Grzegorz natychmiast dostał obywatelstwo, bo ma polskie pochodzenie, Maria musiała poczekać.

- Gdy już dostałam polski paszport, zarejestrowałam się w biurze pracy. Myślałam, że jako terapeucie i kardiologowi uda mi się znaleźć pracę w zawodzie- wspomina.

W pogotowiu w Nowym Sączu było miejsce. Ale okazało się, że jej ukraiński dyplom to za mało, konieczna była nostryfikacja. Maria zderzyła się z problemami administracyjnymi.

- W pogotowiu mówili, bym najpierw nostryfikowała dyplom, a potem dadzą mi pracę bez problemów - komentuje. - W izbie lekarskiej na odmianę usłyszałam, żebym najpierw znalazła pracę, a potem ułatwią mi nostryfikację - tłumaczy.

Poddała się, bo uznała, że jest dla niej za późno na użeranie się z administracją. Postanowiła, że znajdzie inny sposób na zarabianie pieniędzy. Kolega ze studiów prowadził w Petersburgu szkolenia z zakresu diagnostyki na poziomie komórkowym połączonej z koloroterapią.

- Skończyłam ten kurs i otworzyłam własny gabinet - mówi Maria. - Niestety cena za taką diagnostykę była na gorlickim rynku zaporowa. Poza tym ja jestem klasycznym lekarzem - mówi. - Chciałam pracować z pacjentem, a nie zajmować się medycyną alternatywną - tłumaczy.

Teraz Maria i Grzegorz są już emerytami. Pobierają minimalne świadczenia, bo do stażu pracy nie wliczają im się lata pracy na Ukrainie. Mają niewiele ponad 700 złotych na osobę.

- Żyjemy skromnie, pomagają nam dzieci - mówi z uśmiechem.

Podczas wizyt w ojczystym kraju Maria spotyka się ze znajomymi ze środowiska lekarskiego, z młodymi absolwentami medycyny. - Oni bardzo chcieliby pracować w Polsce, tutaj mają szansę na realizację swoich marzeń, na zawodowe spełnienie - tłumaczy.

Chciała leczyć w Stanach
Lilija Strilec-Kosts w 1994 r. ukończyła studia w Kijowie. Została pediatrą i pracowała we Lwowie. - Do Polski trafiłam w 2001 roku, jako wolontariuszka pracowałam Caritasie w Przemyślu - opowiada. - Zajmowałam się dziećmi z porażeniem mózgowym. Medycyna alternatywna zawsze była Liliji bliska. W czasie studiów przeszła kursy akupunktury, masażu tajskiego i krioterapii.

14 lat temu znalazła się w Gorlicach.

- Nie myślałam, że Polska będzie moim punktem docelowym - relacjonuje. Miała plan, by wyjechać do USA. Z amerykańskich marzeń nic nie wyszło. Musiała zacząć zarabiać na życie.

- Nie miałam czasu na nostryfikację dyplomu - relacjonuje. - Praca, wychowywanie trójki dzieci, to mnie pochłaniało, absorbowało czas - opowiada. Założyła działalność gospodarczą i zaczęła przyjmować pacjentów.

- Nigdy nie zdarzyło mi się, żebym powiedziała komuś, odstaw leki albo nie korzystaj z tradycyjnej medycyny - podkreśla. - To, co robię teraz, to bardziej wspomaganie.

Teraz Lilija interesuje się apiterapią. Z jej punktu widzenia te dwa światy medyczne - klasyczny i alternatywny nie są w jakimś konflikcie. Wszystko można pogodzić.

Pomimo spełniania się w medycynie naturalnej Lilija planuje jednak nostryfikację swojego lekarskiego dyplomu.

- Po prostu, tęsknię za tą pracą, za medycyna klasyczną - opowiada. - Nadal staram się być na bieżąco z zawodem, dokształcam się. Nie chcę wypaść z obiegu, bo wierzę, że ten etat w Gorlicach na pediatrii będzie mój - tłumaczy.

***

Nostryfikacja
Polska była stroną kilku umów przewidujących automatyczne uznawanie dyplomów (dla wykonywania zawodu), m.in. z ZSRR, a następnie państwami powstałym po jego rozpadzie. Obecnie te umowy już nie obowiązują. Dziś procedura nostryfikacji pozwala jedynie na uznanie dyplomu i ustalenie, że kształcenie spełniało wymogi określone w przepisach unijnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska