MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chrzanów. Kupcy handlują na chodnikach, a klienci lawirują pomiędzy autami

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Gminna droga dojazdowa do marketu Tesco w Chrzanowie w czwartki jest prawie nieprzejezdna. Handlarze zastawiają chodniki, zielone skwerki, a także część ulicy straganami i samochodami

W każdy czwartek przy markecie Tesco na ulicy Szpitalnej w Chrzanowie zbiera się tłum handlarzy i kupujących, porównywalny do tego na krakowskim Kleparzu czy targowisku przy ul. Sławkowskiej w Olkuszu. Tyle tylko że w Chrzanowie ludzie narażają swe życie, lawirując pomiędzy jadącymi autami a kramikami.

Kupcy zastawiają dostawczakami wąskie chodniki i część gminnej drogi dojazdowej prowadzącej do szpitala. Swymi autami wjeżdżają na trawniki i blokują się nawzajem. Łańcuszek aut ciągnie się spod marketu wzdłuż całej gminnej drogi aż za parking spółdzielni mieszkaniowej po obu stronach jezdni. Małe kramiki rozstawiane są na każdej wolnej przestrzeni, nie tylko na wyznaczonej im płycie targowiska.

Ludzie wchodzą pod koła

- Kiedyś dojdzie tutaj do tragedii - prognozuje Marta Brama z Trzebini. W miniony czwartek bezskutecznie próbowała zaparkować swój samochód koło marketu.

- Ludzie wchodzą pod samochód z każdej strony. Przed chwilą o mało co nie potrąciłam kobiety z dzieckiem. Niemal wbiegli pod koła - denerwuje się kobieta. Bardzo pomału zatoczyła koło wokół parkingu przed marketem i wróciła na ulicę Wyszyńskiego, gdzie znalazła wolne miejsce kilkaset metrów za spółdzielnią mieszkaniową, na osiedlu. Stamtąd potrzeba około 10 minut, by w miarę szybkim krokiem dojść do targowiska.

Fastfoody spod toi toi

Na fatalne warunki narzekają też niektórzy kupcy, na przykład Leszek Stolarz, który handluje tam starociami i antykami. Najbardziej przeszkadzają mu obcokrajowcy, którzy przyjeżdżają busami, zastawiając większą część placu.

- Handlują podróbkami, odzieżą, czym popadnie. Nie siedzą jednak w jednym miejscu, tylko wychodzą nawet na główną ulicę, zaczepiając z towarem ludzi. Robi się chaos - twierdzi Stolarz.

Denerwuje go, że niektórzy sprzedają fast foody w fatalnych warunkach. - Jedzenie przyrządzane jest w brudnych budkach, które sąsiadują z toi toiami. Gdzie jest sanepid?- dopytuje mężczyzna. Choć sprzedaje w tym samym miejscu od kilku lat, ani razu nie widział żadnego inspektora. - Policja też bardzo rzadko się pojawia. Jeśli już, to nikogo nie przegania. Pouczy tylko, że nie wolno stać na jezdni i odjeżdża - twierdzi Stolarz, dodając, że gdy funkcjonariusze się tylko oddalą, wszystko wraca do normy, czyli handel na ulicę.

Halina Biegacz z wydziału drogowego w chrzanowskim magistracie, który jest zarządcą drogi wewnętrznej koło Tesco, zaznacza, by w przypadku zastawienia jezdni alarmować policję. - My, niestety, nic nie możemy zrobić - twierdzi Biegacz.

Policja o niczym nie wie

Jarosław Dwojak z chrzanowskiej policji twierdzi, że nie zanotowali żadnego zgłoszenia od mieszkańców w tej sprawie.

- W dni targowe, które przypadają w Chrzanowie w czwartki, w okolice placów wysyłamy zawsze więcej patroli. Pojawiają się tam również dzielnicowi - twierdzi Jarosław Dwojak. Dodaje, że w razie potrzeby interweniują na bieżąco.

- Zwykle upominają kupców czy klientów, którzy zostawiają swe samochody w niedozwolonych miejscach, na skwerkach czy blokują przejazd - przekonuje policjant. Mandatów raczej nie wystawiają, bo jak twierdzi - pouczenie jest wystarczająco skuteczne. Apeluje do mieszkańców, by w razie problemów dzwonili pod nr 997.

Trzeba interweniować

- Jesteśmy od tego, by reagować, gdy pieszym czy kierowcom zagraża niebezpieczeństwo - przypomina policjant, dodając, że funkcjonariusze nie są w stanie cały dzień spędzić w jednym miejscu, obserwując, czy przypadkiem ktoś nie łamie przepisów. - Dlatego ważne jest, byśmy mieli sygnały - zaznacza.

Wojciech Heitzman, dyrektor chrzanowskiego sanepidu, przyznaje, że zdarzają się skargi na targowisko, jednak bardzo rzadko. - Ostatnio chyba rok temu. Chodziło o jajka sprzedawane bez pieczątek - wspomina dyrektor Heitzman. Dodaje, że co jakiś czas inspektorzy sanepidu sami kontrolują place targowe, bez zapowiedzi.

- Czasami nakładamy kary - przyznaje. O problemie sprzedaży żywności w fatalnych warunkach sanitarnych, na przykład przy toaletach, nie słyszał. - Każdy, kto ma podstawy, by sądzić, że coś jest nie tak, jedzenie jest wydawane z brudnych kuchniach, sprzedawana żywność może nie być świeża lub pochodzić z niepewnego źródła, powinien zadzwonić do nas z prośbą o szybką kontrolę. - Nie lekceważymy takich przypadków - zapewnia.

Może przenieść targ?

Problemy z natłokiem kupców przy ulicy Szpitalnej rozpoczęły się kilka lat temu, gdy powstało Tesco, a potem Kaufland.

- Handel przeniósł się z okolic Rynku i alei Henryka właśnie w tamtą okolicę - przypomina Marta Kucharczyk z Chrzanowa. Uważa, że targowisko jest potrzebne, bo można tam kupić świeżą jarzynkę, owoce czy tańszą odzież. - Ludzie mają okazję poplotkować, posłuchać porad. To taka tradycja - wyznaje kobieta. Chciałaby jednak, by kupcy mieli więcej miejsca do handlu. Powinien być też wygospodarowany większy parking. - Może warto byłoby przenieść plac na obrzeża miasta - rzuca pomysł kobieta.

Co o tym sądzi Tadeusz Głowacz, przedsiębiorca, który jest właścicielem placu przy ul. Szpitalnej, nie zdołaliśmy się dowiedzieć. Mimo kilku prób nie udało nam się skontaktować ani z nim, ani z panią, która odpowiada za targowisko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska